Komentarze
blog Ewy Kiedio
Tuż obok
9 października 2009
Przeminie sól. Ty też?
„W chwili obecnej, co jesteś próbująca mi powiedzieć? Że jestem wiklinową gablotką? Że nie mam jelit, aby dać kopa komuś w habicie?”. Choć nigdy nie wypowiedziałam podobnych zdań, moi rozmówcy z nazbyt dosłownym uchem, spłaszczonym przez specyficznie pojętą religijną gorliwość, tyle właśnie wynoszą z naszej wymiany poglądów.
Przywołana fraza, której alogiczność oraz antyskładnia sytuują się gdzieś u podnóżka współczesnej poezji, pochodzi z tekstu „Miodzie, jestem domem!” („Honey, I'm home!”), stanowiącego przykład absolutnie wiernej translacji z języka angielskiego. Nie trzeba jednak mówić w obcym języku, aby spotkać się z groteskowym wykrzywieniem sensu własnych słów. Z problemem tym zetknął się chyba każdy, kto usiłował sugerować (w literalnym przekładzie: insynuować) potrzebę zmian we wspólnocie Kościoła.
Nie zdążyłam jeszcze skończyć zdania, gdy znajomy liturgista mocno zirytowany podsunął już ironicznie: „Może ksiądz powinien wjeżdżać do prezbiterium na motorze albo spuszczać się z żyrandola w stroju Batmana?” Pomyśleć, że wspominając o konieczności dostosowania mszy dla młodzieży do percepcji nastolatków, miałam na myśli jedynie bardziej zrozumiały język homilii... Innego kolegę też pragnę uspokoić – gdy mówię, że Ruchowi Światło-Życie przydałaby się modernizacja, nie jest to wbrew pozorom jednoznaczne z postulatem wprowadzania korekty do Dekalogu.
Przy okazji takich rozmów, mniej więcej tuż po wniosku, że „musi być, jak jest, bo zawsze tak było” (szczęśliwie niewiele osób słyszało o czasie zaprzeszłym – tylko dzięki temu na „było” wyliczanka się kończy), nieodzownie musi się też pojawić moment na zacytowanie ewangelicznej myśli: „Jeśli sól straci swój smak, czymże ją posolić?”. Przywołujący je zapominają, że kryształy soli miewają różne kształty i niuanse smakowe, a jej dozowanie dostosowuje się indywidualnie. Można pokrzykiwać ze zgrozą, że przy takim postawieniu sprawy „przeminie sól”. Tylko że w ten sposób znowu przerzucamy się cytatami z „Miodzie, jestem domem!”. Trudno tak rozmawiać, prawda?
Dla tych, którzy żyją w strefie hiperwiernych przekładów, małe post scriptum:
- Nie planuję nikogo kopać.
- Nie uskarżam się na brak jelit.
- Nie jestem wiklinową gablotką, a podczas pisania tekstu nie dokonywałam eksperymentów na meblach.
Polecamy książkę Ewy Kiedio:
Ewa Kiedio poleca:
Komentarze:
Komentarze niepołączone z portalem Facebook
2009-12-15 08:58:00 - Małgorzata
O,tak! Nastolatkom naprawdę potrzeba teraz trochę innego języka, innych form religijności ( i nikt tu nie chce zmieniać Dekalogu ani jakiegokolwiek słowa zapisanego w Piśmie) ;wiemy zresztą, że niektórzy duszpasterze czy duszpasterstwa młodzieży próbują to realizować. Ale to wymaga wysiłku; wiem coś o tym, jestem mamą dwojga nastolatków. Pozdrawiam Panią Ewę i wszystkich czytelmników
Komentarz pojawi się po zaakceptowaniu przez moderatora.