Komentarze
blog Zbigniewa Nosowskiego
Lepiej krótko niż wcale…
18 marca 2010
Wychowanie przez bicie
Zasmuciłem się bardzo, przeczytawszy wywiad z ks. Georgiem Ratzingerem, który mówi o przyczynach policzkowania chórzystów poddanych jego opiece.
Wywiad ten pojawił się na fali wyjaśniania przypadków molestowania seksualnego w Niemczech. Oskarżenia dotyczą także chóru Regensburger Domspatzen, którym brat papieża kierował od roku 1964. Problemy zaczęły się jeszcze przed objęciem chóru przez ks. Ratzingera, ale trwały także za jego kadencji. Nie to jest jednak dla mnie najważniejsze w tym wywiadzie dla „Passauer Neue Presse”.
Nie każdy czytał ten materiał. Można go w całości znaleźć tutaj. Poniżej najważniejsze fragmenty:
Oprócz wykorzystywania seksualnego chodzi także o dawne wychowanie przez bicie w szkołach katolickich. […] Wymierzenie policzka było wówczas przede wszystkim bezpośrednio nasuwającą się reakcją na brak wyników lub błąd. Gwałtowność reakcji była różna – w zależności od charakteru przełożonego. Jedna osoba reagowała ostrzej, inna trochę mniej srogo, a inni byli zupełnie niewrażliwi i ujawniali nawet pewne nieokrzesanie. Czasami dużą rolę odgrywała nerwowość, jeżeli było wiele dzieci naraz. […] Nie znałem rozmiaru tych opartych na przemocy metod dyrektora M. Gdybym wiedział, z jaką przesadną gwałtownością postępował, to coś bym powiedział. Naturalnie, dzisiaj jest to potępiane tym bardziej, że wszyscy stali się wrażliwsi. Także i ja to czynię. Jednocześnie proszę ofiary o wybaczenie.
[…] Cieszyłem się na każdą próbę. Ale często też wychodziłem z nich w złym nastroju, bo nie udawało mi się wykonać do końca tego, co chciałem. I na początku też wielokrotnie wymierzałem policzki, ale zawsze miałem wyrzuty sumienia. Byłem bardzo zadowolony, kiedy w roku 1980 ustawodawca zakazał kar fizycznych. Zawsze ściśle się tego trzymałem i czułem ulgę. Wcześniej wymierzenie policzka było sposobem reagowania na uchybienia lub świadomą odmowę wykonania zadania. Dobrze, że rezygnacja z policzkowania stała się powszechnym przekonaniem.
Jakże smutne jest zestawienie bezradnych wyrzutów sumienia odczuwanych przy policzkowaniu chłopców z poczuciem ulgi, że wreszcie zabroniono takich metod wychowania. Oto wrażliwy człowiek, głęboko wierzący, miłośnik pięknej muzyki. Kultura (tradycyjna surowość metod wychowawczych, wieloletni zapewne obyczaj w chórze) podpowiada mu, że odpowiedzią na brak postępów czy błąd młodego chórzysty ma być policzkowanie go. Wiara mówi mu, że tak czynić nie należy, bo to narusza godność człowieka. Ma więc wyrzuty sumienia. To jednak za mało, aby zaprzestać tej praktyki. Do tego, aby porzucić policzkowanie jako metodę wychowawczą, niezbędna jest dopiero zmiana prawa! Wiara nie wystarczała. Sama wiara nie była w stanie zatrzymać ręki, którą do bicia podnosiła kultura. Tę rękę powstrzymały skutecznie dopiero nowe przepisy.
Zasmuciłem się tym bardziej, że przed kilkoma dniami na Zjeździe Gnieźnieńskim usłyszałem gwałtowne wypowiedzi kilku zapalczywych dyskutantów, którzy – po dyskusji o przemocy w rodzinie – z dumą opowiadali o tym, jak bili swoje dzieci. Bez bicia przecież dziecka nie da się wychować. Jak nie ma dzieciak rozumu w głowie, tylko w tyłku, to trzeba mu przemówić przez tyłek. Może wtedy rozum trafi na właściwe miejsce… Jeden mężczyzna mówił wręcz o czymś, czego nie można nazwać inaczej niż katowaniem: o wymierzaniu synowi kary stu pasów „tak, żeby aż sine było widać”… A wszystko to w imię Jezusa Chrystusa – z trzech wypowiadających się tak osób dwaj panowie powoływali się na wieloletnią formację we wspólnocie neokatechumenalnej.
Ks. Georg Ratzinger miał wyrzuty sumienia, gdy policzkował. Ci panowie ich nie mieli, bo z zapałem wyrażali swoje pseudopedagogiczne przekonania w polemice z panelistami, którzy uznali przemoc w relacjach rodzinnych za niedopuszczalną. Dyrektor ratyzbońskiego chóru potrzebował zmiany przepisów prawnych do zmiany swego postępowania. Dyskutantom, których słyszałem w Gnieźnie, wyraźnie przydałby się jeszcze ktoś (biskup? proboszcz? katechista we wspólnocie?), kto pozwoliłby im oczami wiary zobaczyć w swoim rodzonym dziecku oblicze Boga.
PS. Rzecz jasna, nie było to najważniejsze wydarzenie Zjazdu Gnieźnieńskiego. Zjazd bowiem przyjął założenie, że – jak powiedziano w przesłaniu końcowym – „naszą odpowiedzią na kryzys rodziny jest próba ukazania jej pozytywnej wizji – poprzez świadectwo, refleksję i działanie”. Więcej: na stronie zjazdowej.
A jeszcze więcej: na stronie e-KAIPolecamy książki Zbigniewa Nosowskiego:
Komentarze:
Komentarze niepołączone z portalem Facebook
2010-04-11 17:02:47 - Dorota
Również w Niemczech i Austrii policzkowanie dzieci do niedawna było bardzo rozpowszechnionym sposobem wymierzania drobnej kary cielesnej młodzieży i dzieciom.
(por. artykuł w "Stern" z 2008: http://www.stern.de/panorama/gewalt-gegen-kinder-ohrfeigen-muessen-zum-tabu-werden-613775.html)
Rozmawiając z niemieckimi znajomymi doszłam do wniosku, że policzkowanie w ich kręgu kulturowym można porównać do praktykowanego w Polsce (na taką skalę również kilka dekad wcześniej) klapsa w pupę u młodszych dzieci czy mocnego pociągnięcia za ucho u starszych.
Ja (rocznik 1982) w pierwszych klasach podstawówki byłam również za drobne przewinienia (spóźnienie na lekcję, stłuczenie doniczki) bita przez wychowawczynię gumową petką w wyciągniętą dłoń lub w pupę. Myślę, że obie praktyki karcenia można śmiało ze sobą zestawić, odnosząc je do odpowiedniej, niechlubnej "kulturowej tradycji" wychowywania przez kary cielesne.
2010-03-24 20:58:05 - Zbigniew Nosowski
Drogi Piotrze,
To bardzo cenne uzupełnienie. Właśnie na tym, moim zdaniem, polega problem, że naruszanie integralności drugiej osoby było (i czasem nadal jest) uważane kulturowo za łagodną formę perswazji. Jest to dla mnie równie niepojęte jak (ongiś) uważanie przez szlachetnych i wrażliwych ludzi za normalne niewolnictwa - i (obecnie) uważanie przez niektórych porządnych ludzi aborcji za zwykły zabieg. Rzecz jasna, nie stawiam policzkowania na równi z niewolnictwem czy aborcją, porównuję mechanizm.
"Wyrzuty sumienia" z powodu traktowania policzkowania jako formy perswazji, o których mówił w cytowanym wywiadzie ks. Georg Ratzinger, to przykład, że wiara usiłowała także w tej dziedzinie kształtować kulturę. W tym przypadku wiara była jednak mało skuteczna i konieczne było wsparcie ze strony prawa.
A czy, wedle Twojej/Waszej wiedzy coś się we Francji pod tym względem zmieniło od lat dziewięćdziesiątych?
2010-03-24 11:13:52 - Piotr Kapela
Tylko co do policzkowania.
Nie wiem czy masz Zbyszku świadomość, że policzkowanie nie w całej Europie ma równie ostry i upokarzający kontekst kulturowy jak w Polsce. Jeszcze niedawno powszechnie stosowane było jako "łagodna forma perswazji" np we Francji. Też byliśmy zszokowani widząc jeszcze w latach dziewięćdziesiątych naszych francuskich gości, jak w ten sposób "strofują" swoje dzieci z całkiem błahych powodów. I nie widziałem, żeby zarówno dzieci jak i rodzice przyjmowali to równie traumatycznie jak my. I to byli bardzo kulturalni i świadomi rodzice z kręgów Taize, oboje nauczyciele i pacyfiści.
Komentarz pojawi się po zaakceptowaniu przez moderatora.