Komentarze

wróć do menu komentarzy

wróć do archiwum

blog ogólny

Forum Romanum

blog ogólny
15 października 2008
ks. prof. Andrzej Czaja dla KAI

Mieć swoje miejsce w Kościele




1. Soborowa eklezjologia w polskiej teologii

Najogólniej rzecz ujmując, w posoborowej teologii polskiej wiele osiągnięto na poziomie interpretacji i rozwoju przedłożonej przez Vaticanum II odpowiedzi na pytania: Po co Kościół? Jakie jest jego pochodzenie? Na czym polega jego misterium, wartość, specyfika jego natury? Podjęto też soborową drogę wypowiedzenia złożonej rzeczywistości Kościoła za pomocą interpretacji komplementarnie ujmowanych biblijnych obrazów i metafor. Natomiast przedmiotem zmagań i dyskusji jest nade wszystko soborowa wykładnia struktury Kościoła, jego katolickiej jedności, chociażby interpretacja communio Ecclesiarum i communio hierarchica, a także myśl na temat tożsamości, misji i współpracy wiernych świeckich, duchownych i osób konsekrowanych.

Poniżej przybliżę jedynie bardziej istotne osiągnięcia.

Posoborowa eklezjologia polska jest świadoma tego, że Kościół nie jest celem samym w sobie, że będąc przyporządkowany Królestwu Bożemu, którego jest zalążkiem, znakiem i narzędziem, ma wyraźnie służebny charakter. Jego sensem jest posługa jednania człowieka z Bogiem i ludzi między sobą. W jej realizacji nie jest zdany tylko na siebie, co więcej – tam, gdzie próbuje prowadzić ludzi po swojemu, naraża się na wynaturzenie. Jego moc zbawcza jest w Chrystusie, stale obecnym w Kościele w swoim Duchu. Gdy z tej mocy Bożej korzysta, urzeczywistnia swe posłannictwo – na swoim obliczu odbija blask chwały Chrystusa i pełni wówczas rolę sakramentu i narzędzia zbawienia.

W perspektywie takiego rozumienia sensu Kościoła teologowie polscy wyraźnie promują soborową wizję Kościoła otwartego na świat, człowieka, jego kulturę. Przezwyciężona została wizja Kościoła-Arki, szczelnie zamkniętej w obawie przed światem i wizja Kościoła jako społeczności doskonałej, poza którą nie ma zbawienia. Nie godzą się polscy teologowie na to, by Kościół uzurpował sobie prawo do dysponowania zbawieniem. Uznają, że jest uprzywilejowanym nośnikiem zbawienia, ale nie stanowi jedynego miejsca jego realizacji. Ostatecznie bowiem poza Chrystusem nie ma zbawienia. A ponieważ Chrystus staje się dla nas obecny w swoim Ciele, można przyjąć, że tam, gdzie działa Chrystus, urzeczywistnia się jego mistyczne Ciało, to znaczy nawet poza widzialnymi granicami Kościoła katolickiego (por. KK 8).

Polska myśl eklezjologiczna rozwija również bardzo wyraźnie chrystologiczną orientację w interpretacji misterium Kościoła. Ukazuje Kościół jako rzeczywistość nie tylko Chrystusową i z Chrystusa, lecz także w Chrystusie. Jego zasadnicze misterium upatruje w in-egzystencji, tzn. w urzeczywistnianiu się Kościoła w Chrystusie. Szczególna promocja tej prawdy ma miejsce w ramach eklezjologii communio. Bodaj w tym trzeba widzieć największą wartość dokonywanej w naszej rodzimej teologii recepcji „Lumen gentium”, że głębię misterium Kościoła widzi się dziś wyraźnie w obdarowaniu ludzi udziałem w Chrystusie, a przez to udziałem w życiu Trójjedynego. Wiąże się z tym bezpośrednio odkrycie tej zasadniczej prawdy o chrześcijaństwie, że rozwija się w nieustannej dialektyce Boskiego obdarowania i ludzkiego przyjmowania; przyjmowania, które nie oznacza konsumpcji, ponieważ zakłada dzielenie się otrzymanym.

Wielkim osiągnięciem posoborowej eklezjologii polskiej jest także jej chrystocentryzm. Rozwija się go niejako na przedłużeniu doktryny o Chrystusie jako jedynym Pośredniku między Bogiem a ludźmi (por. 1Tm 2,5). Jego dojrzałość ujawnia się w tym, że jest trynitarnie ugruntowany i dopełniony pneumatologicznie, a to niweluje niebezpieczeństwo chrystomonistycznej interpretacji.

2. Stan samoświadomości Kościoła w Polsce

Przeciętny wierny w naszym kraju nie rozumie Kościoła, nie umie odpowiedzieć na pytanie, po co jest Kościół, jaka jest jego natura, w czym leży jego wartość, w jaki sposób się realizuje? Nie funkcjonują w świadomości wielu z nas najbardziej podstawowe elementy soborowej myśli, że sensem Kościoła jest posługa jednania ludzi z Bogiem i między sobą, że stanowi złożoną rzeczywistość bosko-ludzką, w której przenika się to, co niewidzialne i widzialne, świętość i grzech, charyzmat i instytucja, że jest bardziej od Boga, aniżeli z ludzkiej inicjatywy, tak u początku, jak w swoim trwaniu, że o jego wartości stanowią pierwiastki Boże, obecność w nim Chrystusa i Ducha Świętego, pełnia łaski i prawdy oraz ustanowione przez Chrystusa środki zbawienia: sakrament i urząd, że największe Jego misterium stanowi Boży dar naszego udziału w życiu Trójcy Świętej jako owoc wszczepienia nas w Chrystusa. Brakuje też świadomości, że Kościół ze swej natury stanowi dynamiczną rzeczywistość, że jako jeden, święty, powszechny i apostolski domaga się permanentnej realizacji i odnowy.

Ujawnia się to wszystko w codziennym funkcjonowaniu Kościoła i życiu wiernych. Przede wszystkim nasz Kościół w Polsce jest ciągle zbytnio zajęty sobą, zanadto zainteresowany umacnianiem swych struktur i instytucji, a za mało człowiekiem. Dzieje się tak dlatego, że nawet wśród pasterzy nie ma jasnego widzenia, po co Kościół, a jeśli już duszpasterz wie, że chodzi o służbę zbawieniu człowieka, że człowiek jest drogą Kościoła, nie umie tego należycie przełożyć na funkcjonowanie parafii i całego duszpasterstwa. Dlatego nader często błędnie rozkłada się akcenty, marnuje wiele energii na rzeczy drugorzędne, a zbyt mało wagi przykłada się do jakości sprawowania liturgii i przepowiadania. Brakuje większego zatroskania o to, aby różnorakie formy duszpasterstwa, czy instytucje naprawdę służyły wiązaniu się człowieka z Bogiem i nie przybierały karykaturalnych kształtów. Zapomina się, że pierwszym kryterium prawdziwej odnowy Kościoła jest Ewangelia i ciągle zbytnio czekamy na człowieka (w kościele, zakrystii, kancelarii), a za mało jest odważnego doń wychodzenia nie bacząc na utarte ścieżki i funkcjonujące stereotypy.

Nieraz brakuje większej świadomości, że najgłębszym misterium Kościoła jest trwanie człowieka w Chrystusie i że Kościół najbardziej jest nie tam, gdzie się organizuje, reformuje, rządzi, tylko – jak przekonuje Benedykt XVI we „Wprowadzeniu w chrześcijaństwo” (s. 288) – w tych, którzy wierzą i przyjmują dar wiary, który staje się dla nich życiem. Dlatego zarówno w przeżywaniu wiary, jak i kształtowaniu życia eklezjalnej wspólnoty ciągle dominuje actio przed contemplatio. Pociąga to za sobą akcyjność naszego duszpasterstwa, tzn. takie swoiste funkcjonowanie parafii od akcji do akcji. Natomiast w naszej duchowości umacnia przekonanie o dobrych uczynkach jako pewnej drodze ku zbawieniu.

W postrzeganiu istoty życia chrześcijańskiego ciągle nie znajdują należytego zastosowania zasadnicze elementy eklezjologii communio. Brak dostatecznej świadomości i formacji, że kościelna komunia człowieka z Bogiem i ludzi między sobą jest w swej istocie darem udziału w życiu Bożym, że jej spoiwem jest jeden i ten sam Duch Święty w Chrystusie i w nas (od dnia chrztu), że urzeczywistnia się przede wszystkim w dialektyce przyjmowania w wierze Boskich darów (łaski i prawdy) i dzielenia się nimi z innymi.

Recepcja soborowej eklezjologii szwankuje także na poziomie rozumienia przez wielu wiernych własnej tożsamości. Przeciętny wierny – nie tylko świecki, ale także osoba zakonna czy duchowna – do końca nie wie, kim jest i jakie jest jej miejsce w Kościele. Dlatego tyle nieporozumień w przeżywaniu i kształtowaniu eklezjalnej codzienności. W celu zilustrowania kwestii pozwolę sobie wyrazić trzy spostrzeżenia. Gdy osobę zakonną formuje się w duchu poświęcenia się Jezusowi i wyrzeczenia się dla Niego własnej woli, majętności i małżeństwa, bez uświadomienia, że ten stan oznacza szczególne wybranie i Jezusowe obdarowanie darem rad ewangelicznych, nie można się dziwić, że osoba taka staje się nieraz malkontentem. Gdy ksiądz nie wie, że został obdarowany szczególnym darem Ducha Świętego, który uzdalnia go i zobowiązuje do działania w zastępstwie Chrystusa Głowy i Pasterza, to nie można oczekiwać, że będzie właściwie odczytywał swą godność i gorliwie służył ludowi Bożemu. Wreszcie, gdy świecki żyje bez świadomości podmiotowego charakteru swego członkostwa w Kościele, nie można oczekiwać, że zaangażuje się we wspólnotę ponad złożenie ofiary na tacę.

Pomimo upływu czterdziestu lat zbyt słabo wniknęła do świadomości wiernych dokonana na Soborze wyraźna zmiana orientacji w widzeniu Kościoła, która każe zerwać z ideami Kościoła walczącego, Kościoła cierpiącego (w czyśćcu) i Kościoła tryumfującego (w niebie) i wskazuje na Kościół jako lud pielgrzymi, a dalej, poza czasem i przestrzenią, jako lud chwalebny i oczyszczający się. Z tym wiąże się ciągle zbyt słabe zaangażowanie misyjne naszego Kościoła oraz otwarcie na świat i duchowe potrzeby człowieka, co papież Benedykt XVI dał nam wszystkim wyraźnie do zrozumienia podczas swej pielgrzymki. A w sposób szczególny – duchowieństwu, podczas spotkania w archikatedrze warszawskiej. Brakuje też braterstwa, otwartego dialogu i dobrej komunikacji nie tylko między wiernymi i pasterzami. Może jeszcze bardziej między wyższym i niższym duchowieństwem.

3. Uwarunkowania słabej recepcji soborowej myśli

Przyczyn słabej recepcji soborowej myśli o Kościele jest w naszej eklezjalnej społeczności wiele. Z pewnością rzecz wiąże się z minionym trudnym czasem zmagań Kościoła z systemem komunistycznym. Dziś widać coraz lepiej, jak wielką cenę przyszło nam zapłacić za przetrwanie. Oprócz tego zagnieździły się w naszym Kościele struktury i postawy, z którymi trudno nam sobie poradzić. Mam na myśli jednostronne pielęgnowanie duszpasterstwa masowego, troskę o zewnętrzną poprawność i różne formy tryumfalizmu, które hamują tak bardzo potrzebne w naszym Kościele duc in altum!

Z tym wiąże się stale wzrastający wskaźnik ignorancji pośród polskiego duchowieństwa diecezjalnego i zakonnego. Niski jest poziom wiedzy o Soborze i słaba jest znajomość jego doktryny. Ujawnia się coraz bardziej spadek jakości kształcenia i formacji w naszych seminariach. To oczywiście musi przynosić gorzkie owoce, czasem w formie przedziwnej ideologii rozwijanej przez kapłana na bazie jego ignorancji. Nie wie, ale głosi, co na myśl przyjdzie i obstaje przy tym, jakby bronił dogmatu. Brak dostatecznej wiedzy o Kościele ujawnia się też w podręcznikach do katechezy. Już przed kilkoma laty o. Celestyn Napiórkowski postulował poddanie ich lustracji. Ma się wrażenie, że niektóre z nich układali ludzie, którzy nie słyszeli o Soborze. Co więcej, rozmaitego poziomu ignorancji można doświadczyć na wydziałach teologicznych, a powód podobny – brak solidnego wykształcenia kadry.

Nie ulega wątpliwości, że teologowie polscy zapoznali się z dorobkiem doktrynalnym Soboru i wiele zrobili, aby zapoznać z nim innych. Można by tutaj wymienić cały szereg opracowań wielu teologów. Zabrakło jednak większej troski o formy dotarcia do szerokiego adresata, do przeciętnego wiernego. Powiedzmy szczerze, Kościół w Polsce nie doczekał się solidnych komentarzy do soborowych dokumentów. Słaba transmisja teologii posoborowej w życie Kościoła wiąże się też m.in. z hermetycznością teologicznego języka, z zalewem rynku pozycjami wątpliwej jakości oraz brakiem dobrej komunikacji pomiędzy teologią systematyczną i pastoralną. To wszystko nie sprzyja recepcji soborowej eklezjologii.

I jest rzecz jeszcze jedna, na którą chciałbym zwrócić szczególną uwagę. Dotyczy zasadniczego poziomu urzeczywistniania się Kościoła w Polsce. Chodzi o brak żywej wiary w sercach wielu wiernych. Przechodzimy coraz bardziej z poziomu, który wyrażają słowa „Bóg – tak, a Kościół – nie”, na poziom, który można oddać słowami: „religia – tak, a Bóg – nie”! Oczywiście „nie” wobec Boga nie oznacza kategorycznej negacji, jak w przypadku wielkich nurtów ateizmu. Bóg jest stale na ustach, ale nie zawsze idzie o Boga. Bywa, że rozwiesza się szyldy „dla Jezusa”, ale częstokroć żyje się i działa bez Jezusa, a nawet wbrew Jezusowi. Krótko mówiąc, mamy coraz bardziej do czynienia z kryzysem wiary, którego szczególnym przejawem jest swoisty deizm chrześcijański, napędzający aktywizm bez żywej więzi z Bogiem.

Ów kryzys wiary ma także bardzo niedobre przełożenie w myśleniu o Kościele. Najczęściej chrześcijanin nie zgłębia swej eklezjalnej tożsamości. Ta swoista bezmyślność skutkuje zaś m.in. w ten sposób, że się bezkrytycznie przyjmuje nieprawdziwe i błędne treści na temat Kościoła sączone tu i tam, niekoniecznie w złym zamiarze, częściej po prostu z braku kompetencji. Równie, a może i bardziej destrukcyjne jest myślenie o Kościele oderwane od wiary. Tego typu myślenie, pozbawione Bożej optyki, oznacza postrzeganie Kościoła jakby w krzywym zwierciadle; uprawianie i rozwój eklezjologii „ludzkiej”, a właściwie już nie eklezjologii, bo tej nie da się kształtować w oparciu tylko o ratio. Krótko rzecz ujmując, albo się myśli o Kościele teologicznie, albo kreuje się rzeczywistość, która nie ma nic wspólnego z Chrystusowym Kościołem.

4. Pilna potrzeba dobrej katechezy o Kościele

Na taką potrzebę zwrócili uwagę nasi biskupi w tegorocznym „Liście do kapłanów na Wielki Czwartek”. U podstaw wskazania jest dostrzeżenie i nazwanie po imieniu niektórych groźnych wirusów zmierzających do oddzielenia Chrystusa od Kościoła. W dobrej katechezie o Kościele biskupi widzą ratunek dla przezwyciężania przejawów zarówno eklezjologicznego naturalizmu, jak eklezjologicznego mistycyzmu. W 4 numerze „Listu” stwierdzają: „Pilnie potrzebna jest dobra katecheza o Kościele, a raczej o obecności Chrystusa w Kościele. Potrzebna jest dla nas. Potrzebna jest dla wiernych. Szczególnie zaś potrzebne jest myślenie na wzór Ewangelii. Trzeba podjąć kapłańskie rozmowy na ten temat. Trzeba głośno pytać, gdzie jest Chrystus, Najwyższy Kapłan, w naszym życiu i naszym duszpasterstwie”.

Ta dobra katecheza o Kościele powinna stanowić wykładnię zasadniczych elementów teologicznej eklezjologii, której myśl Soboru stanowi ewidentne podwaliny. To znaczy, że nie może w niej zabraknąć: po pierwsze – rzetelnego wyjaśnienia zbawczego sensu i zbawczej misji Kościoła oraz związanego z tym dobrego umotywowania otwartości na świat; po drugie – solidnej interpretacji trynitarnej genezy Kościoła i tzw. genezy permanentnej z zaznaczeniem, że Kościół jest bardziej Boski, aniżeli ludzki; po trzecie – mocnego zaakcentowania najgłębszego misterium Kościoła, które stanowi egzystencja wszystkich w Chrystusie i partycypacja w Boskim życiu; po czwarte – odsłonięcia różnorakich aspektów złożonej rzeczywistości Kościoła za pomocą interpretacji bogactwa biblijnych metafor i obrazów; po piąte – ukazania życiodajnej dla Kościoła dynamiki Boskiego obdarowania i ludzkiego przyjmowania pełni łaski i prawdy, w posłudze słowa i sakramentów; po szóste – odsłonięcia i pokazania wartości Kościoła (por. KK 17), obecności i roli w nim Chrystusa i Ducha Świętego, bogactwa charyzmatów i ustanowionych przez Boga środków zbawczych; po siódme – jasnego przedłożenia tożsamości wiernych świeckich, duchownych i osób konsekrowanych oraz wspólnego wszystkim powołania do świętości.

Cała ta „dobra katecheza o Kościele” na niewiele się jednak zda, jeśli zabraknie obudzenia żywej wiary u większości jej adresatów. Przecież nie brakuje w naszym Kościele osób, które utraciły żywy sens wiary i świadomość bycia Kościołem. Dlatego u podstaw katechezy musi się znaleźć dzieło zwiastowania kerygmatu i wdrażania w misteria chrześcijańskiej egzystencji. Dopiero człowiek otworzony na Jezusa pragnie lepszego poznania i kształtowania Kościoła i tylko taki chrześcijanin zdolny jest postrzegać Kościół oczyma wiary. Stąd skuteczność katechezy o Kościele zakłada podjęcie dzieła nowej ewangelizacji. Potrzeba, by katechezę poprzedził kerygmat i mistagogia.

5. Papieskie wskazania na drogę

W dziele lepszego wdrożenia w nasz Kościół soborowej eklezjologii trzeba koniecznie wziąć pod uwagę dokonania i cenne wskazania Jana Pawła II. On to wskazał na Sobór jako busolę, której Kościół nie powinien odłożyć na bok w rozpoczętym stuleciu (por. „Novo millennio ineunte” 57). Sam był wielkim krzewicielem soborowej eklezjologii i dlatego byłoby dobrze na bazie Jego myśli zredagować swoiste kompendium „dobrej katechezy o Kościele”. Najwięcej uwagi poświęcił analizie misterium, missio i aggiornamento Kościoła. Stale powracał do Chrystusowego pouczenia o winnym krzewie i latoroślach (por. J 15,1-10) i wyprowadzał stąd wniosek, że komunia z Chrystusem, żywa i ożywiająca, stanowi najgłębszą tajemnicę Kościoła. Równocześnie otworzył Kościół szeroko na świat i wprowadził na drogę ku człowiekowi.

Swoją postawą mężnego świadka prawdy wzywa nas do stanięcia w prawdzie. Nie można skrywać pewnych przejawów słabości w naszym Kościele, jego rozumieniu i urzeczywistnianiu, ani przykrywać tego, co niezgodne z Ewangelią. Trzeba nazywać zło po imieniu, ale też wypracować ścieżki powrotu zagubionych. Potrzeba rzeczowego, wszechstronnego i krytycznego zdiagnozowania stanu naszego Kościoła, określenia jego wartości i jasnego uświadomienia jego sensu i zbawczej misji, także konkretnych zadań w dobie „pełzającej sekularyzacji”. Trzeba wypracować spójny program duszpasterski dostosowany do adresata i jego potrzeb. Wiąże się z tym potrzeba większego otwarcia Kościoła na młode pokolenie. Chodzi m.in. o to, by przemyśleć sprawę katechizacji.Solidny punkt oparcia dla lepszej realizacji soborowej eklezjologii zdaje się stanowić program odnowy Kościoła zakreślony przez papieża w liście apostolskim „Novo millennio ineunte” (nr 43): „Czynić Kościół domem i szkołą komunii”. Chodzi o to, by Kościół dla swych członków był domem, a dla świata szkołą komunii. Papież zaznacza przy tym, że „zanim przystąpimy do programowania konkretnych przedsięwzięć, należy krzewić duchowość komunii, podkreślając jej znaczenie jako zasady wychowawczej wszędzie tam, gdzie formują się szafarze ołtarza, duszpasterze i osoby konsekrowane, gdzie powstają rodziny i wspólnoty”. Ma na myśli duchowość, którą znamionuje postawa zawierzenia Bogu zakorzeniona w kontemplacji Jego oblicza. W jej krzewieniu Jan Paweł II upatruje szansę obudzenia i ożywienia większego braterstwa wśród wiernych, większej otwartości Kościoła na świat i współpracy z ludźmi dobrej woli.



Komentarze:



Komentarze niepołączone z portalem Facebook

Komentarz pojawi się po zaakceptowaniu przez moderatora.

archiwum (236)

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?