Komentarze

wróć do menu komentarzy

wróć do archiwum

blog ogólny

Forum Romanum

blog ogólny
23 sierpnia 2011
Jacek Borkowicz

Forma i treść




W chrześcijaństwie gest klękania nie jest znakiem lęku ani bojaźni, nie jest też jedyną postawą modlitewną. Czy zawsze klękamy z sensem? – pyta w „Tygodniku Powszechnym” Jacek Borkowicz, członek Zespołu Laboratorium WIĘZI.

Pierwszy odcinek cyklu, poświęcony procesji eucharystycznej („TP” 22/2011), wywołał liczne reakcje Czytelników. Część z nich zarzuca mi, że deprecjonuję postawę klękania, w szczególności klękania do komunii. Zarzut ten zasadza się w dużej mierze na nieporozumieniu.

Nie jestem przeciwnikiem klękania podczas przyjmowania komunii. Ten usankcjonowany wielowiekową tradycją sposób przyjmowania Pana Jezusa nadal jest znakiem wiary Kościoła, mimo że od pewnego czasu nie jest już formą jedyną i wyłączną. Klękanie podczas eucharystii jest właściwe chociażby w sytuacji, gdy osób na Mszy nie ma zbyt wielu i gdy ksiądz udziela im komunii na stopniach prezbiterium. Co więcej, byłoby bardzo źle, gdyby na fali unifikacji kościelnych obrzędów klękanie przy komunii zostało z polskich kościołów wyrugowane. A że nie jest to obawa bezzasadna, świadczyć mogą losy kilku innych elementów Mszy świętej (na czele z łaciną i chorałem gregoriańskim), które – skoro przestały być „obowiązkowe” – w praktyce zanikły w ogóle. W tym punkcie zgadzam się z moimi polemistami. Jeśli więc, pisząc co napisałem, trafiłem we wrażliwość osób, które widzą ten problem, rozumiem ich obawy.

Chodzi jednak o to, że skoro ten nowy, alternatywny sposób wprowadzono, to nie po to, by powielać w kościele formy zbiorowych zachowań znane z życia codziennego i niekojarzące się zupełnie z postawą dziękczynienia. Droga do komunii – powtarzam – nie jest kolejką, ale procesją. Choć w praktyce, niestety, najczęściej w taką „kolejkę” nieuchronnie się przeistacza.

Sądzę że nie powinniśmy tu myśleć kategoriami „albo-albo”, tylko „i-i”, stosując odwieczną zasadę Kościoła. Oba warianty, klęczący i procesyjny, mogą swobodnie funkcjonować w praktyce liturgii.

To w ogóle nie jest spór o formę, lecz o treść. Istotne jest, co naprawdę wyraża dany gest, a nie to, jak jest czyniony. Gest nie jest pustą formą, jest wyrazem, nawet nieświadomym, naszego głębszego nastawienia. Tego, co czujemy naprawdę, a co, być może, chcielibyśmy czasem ukryć przed nami samymi. Na tym właśnie polega sens liturgii.

Co naprawdę czujemy, klękając w kościele? Moi polemiści, nawet nie rozumiejąc do końca moich intencji, trafnie wychwycili to, co między słowami. Zgoda, nie jestem przeciwnikiem klękania przy komunii, w ogóle nie jestem przeciwnikiem klękania. Ale sprzeciwiam się bezrefleksyjnemu zginaniu kolan przy każdym wezwaniu do modlitwy.

Zatem, co naprawdę czujemy, klęcząc przed ołtarzem? Często, bardzo często – poczucie winy, niskiej wartości, niepewność i potulną rezygnację. Wiem, co mówię. Żyję tu, w polskim Kościele, już dostatecznie długo, by mieć okazję przeprowadzić na ten temat dziesiątki, może setki szczerych rozmów.

Cały tekst można przeczytać tutaj.



Komentarze:



Komentarze niepołączone z portalem Facebook

Komentarz pojawi się po zaakceptowaniu przez moderatora.

archiwum (236)

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?