Komentarze
blog ks. Andrzeja Draguły
Mój komentarz do wszystkiego
7 października 2011
Estetyka diabła
Ktoś mi podsunął link do ostatniego wideoklipu Behemotha (brrr!). Zmusiłem się, by na ten klip popatrzeć. I zmusiłem się, by oglądnąć go do końca, choć było trudno. I nie dlatego, że mnie zgorszył, obraził czy poruszył swą bluźnierczą wizualnością. Przeciwnie – znudził mnie.
Wideoklip do Lucifera wykorzystuje chyba wszystkie możliwe ikoniczne nawiązania w obszarze tematycznym: szatan – opętanie – egzorcyzm. Na filmie aż gęsto od krzyży, krwi, świec, różańców, lewitacji, kielichów wypełnionych nie wiadomo czym, czerwonych oczu, ognia, piorunów, rogów i tym podobnych rekwizytów. Wszystko to już było. Nie tylko w wideoklipach tego zespołu, ale i innych zespołów nawiązujących do imaginarium satanistycznego. Wszystko to już było także w licznych produkcjach filmowych koncentrujących się na egzorcyzmach. Klip stylistycznie wpisuje się w amerykańskie produkcje klasy już nawet chyba nie „C”, a „D”. Film już ani nie tumani ani nie przestrasza, jedynie śmieszy. Tak, śmieszy. Jest bowiem szczytowym wytworem kiczu pseudoreligijnego.
Ikonografia satanistyczna przeżywa dzisiaj kryzys. Rekwizyty diabła wykorzystywane we współczesnych produkcjach odziedziczyliśmy po średniowieczu, ale w ich współczesnych interpretacjach niewiele już powagi i wymowy. Przemielone w popkulturowym tyglu, wykorzystywane w najróżniejszych konstelacjach, straciły pierwotną siłę i znaczenie. Skutecznie zostały też ośmieszone w horrorach i ich pastiszach. Kultura ludowa też musiał jakoś „ubrać” diabła: przydała mu rogi, co było oczywiste w kulturze rolniczej, gdzie niejednego chłopa byk rogami rozszarpał. Dała mu kopyta bądź racice i ogon, bo zdarzało się, że we wsi rodziło się czasami dziecko z przedłużoną nieco kością ogonową. Ot, ludowa wyobraźnia.
Diabeł przedstawiony w wideoklipach typu Lucifer Behemotha nie ma nic wspólnego z diabłem. Albo raczej tyle, ile anielice z reklamy dezodorantu Axe z aniołami. Wszystko to wytwory (pop)kulturowe, które – owszem – wzięły się z wiary, ale dawno już ją porzuciły, żyjąc niezależnym życiem. Wierzyć w coś takiego byłoby dowodem religijnego infantylizmu.
Prawdziwy diabeł mieszka gdzie indziej. Nie rozpoznaje się go po pianie toczącej się z ust, ale po nienawiści ludzkich pragnień, myśli, słów i czynów. Nie zwiastuje go mefistofeliczny chichot za ścianą ani grymas na twarzy, tym bardziej ten wymalowany przez panią wizażystkę. Jak mówi Biblia, to przecież „najprzebieglejszy ze wszystkich”. Trudno więc domniemywać, by tak się nagle beznadziejnie odkrył i opublikował.
Diabeł istnieje. Gadam z nim codziennie. Puka do moich drzwi. Nie ma rogów, kopyt, ogniem nie iskrzy. Kusi. Mówi: „Wpuść mnie, to ci pokażę”. Mówi, że to diamenty. A to tylko popioły. Czasami się pomylę.
Polecamy książki ks. Andrzeja Draguły:
Komentarze:
Komentarze niepołączone z portalem Facebook
2011-10-17 19:28:11 - PETRUS
czy brak ufności wobec drugiego człowieka to też to owo pukanie ks Andrzeju?a przecież clericus clericum non decimat
2011-10-10 15:41:56 - Anna
Zastanawiam się, czy można mówić już mówić, iż diabeł staje się tworem kulturowym. Satanizm utożsamiany z muzyką, ciuchami czy jakimiś gadżetami, a nie z prawdziwymi przekonaniami. Opętania czy zniewolenia, jako chwytne tematy filmów których jest coraz więcej. Czy to nie powoduje takiego myślenia, że tego diabła to tak naprawdę nie ma, a egzorcyzmy, to tak naprawdę bujda. Księża po prostu mylą je z chorobami psychicznymi. Ale za to fajnie na to popatrzeć na filmie. Satanizm stawiany wręcz na równi z poglądem, że Elvis żyje ?
A to że się grzeszy jest względne, więc może nikt nawet nie kusi, tylko Kościół straszy biednych ludzi. A nawet jeśli się grzeszy to nie ma co się przejmować bo Bóg jest przecież miłosierny.
Ciekawa jestem czy jest jakaś naukowa publikacja na temat konsekwencji postrzegania Szatana jako twór kulturowy?
2011-10-07 17:16:32 - (..)
ja się mylę cały czas..
Komentarz pojawi się po zaakceptowaniu przez moderatora.