Komentarze

wróć do menu komentarzy

wróć do archiwum

blog Ewy Karabin

Okruchy dnia

blog Ewy Karabin
22 listopada 2011

Między arcybiskupem a matrixem




Nie przestaje mnie zadziwiać umiejętność bilokacji, którą posiadają niektórzy. Zapewne dzięki niej potrafią być w dwóch miejscach naraz i opowiadać o nich sądy z pierwszej ręki. Z książki Raport o stanie wiary w Polsce dowiedziałam się na przykład, że jestem bytem, który nie istnieje z powodu zaniku reprodukcji pokoleń.

Kilka miesięcy temu w Laskach odbył się zjazd osób związanych ze środowiskiem Ruchu „Znak”. Nie jestem członkinią tego ruchu z przyczyn dość oczywistych – był on zjawiskiem funkcjonującym w określonym kontekście historycznym, więc mogłabym jedynie kibicować mu z pozycji piaskownicy – jednak z dużą ciekawością pojechałam do Lasek, aby poznać tych, którzy tworzyli go w okresie PRL-u.

Ze sporym zaskoczeniem przeczytałam w wywiadzie rzece z abp. Józefem Michalikiem Raport o stanie wiary w Polsce wypowiedź Grzegorza Górnego i Tomasza Terlikowskiego, którzy przy okazji omawiania zmian zachodzących w „Tygodniku Powszechnym” twierdzą: „Wydaje mi się, że jest to część szerszego zjawiska, jakim jest obumieranie tzw. «katolicyzmu otwartego». Niedawno w Laskach odbył się zjazd środowisk związanych z tym nurtem w Kościele i okazało się, że zjawili się tam w większości siedemdziesięcioletni działacze z głębokim poczuciem klęski swojego projektu”.

Rzeczywiście, z przyczyn, które wyjaśniłam na wstępie, większość osób na sali była w wieku emerytalnym. Ale dalej zaczyna się już protokół rozbieżności. Po pierwsze, zjazd nie gromadził sympatyków „Kościoła otwartego”, a jedynie działaczy jednej formacji. To poważnie zawęża krąg uczestników. A po drugie i najważniejsze, jakoś nie mogę sobie przypomnieć owego „głębokiego poczucia klęski swojego projektu”. Przypominam sobie za to – bo mam tę przewagę, że uczestniczyłam w spotkaniu, które opisuję – pytanie Tadeusza Mazowieckiego, skierowane do młodych obecnych wówczas na sali: „Czy czujecie się dziedzicami etosu myślenia i postępowania, który nami kierował?” i odpowiedź młodych uczestników zjazdu, którzy bez wahania przyznawali się do inspiracji dorobkiem myślicieli spod znaku WIĘZI czy „Tygodnika Powszechnego”.

Taka wypowiedź młodych katolików rażąco przeczyłaby prostej tezie o obumieraniu katolicyzmu otwartego, ale na szczęście nie warto się nią przejmować, bo wedle słów abp. Józefa Michalika wspomniani młodzi katolicy... nie istnieją. W odpowiedzi na przytoczone zdanie red. Terlikowskiego i Górnego abp. Michalik mówi: „Jeszcze siła pewnej tradycji podtrzymuje ich nerwy twórcze, ale nie są one już życiodajne. Nie ma tam reprodukcji pokoleń”. Te dwa zdania wytrąciły mnie ze złudnego poczucia zakorzenienia w rzeczywistości. Niepewnie podniosłam głowę znad książki i chwyciłam kubek z herbatą, aby upewnić się, że istnieję. Nieprzekonana udałam się na koniec korytarza, żeby sprawdzić, czy moja redakcyjna koleżanka, Ewa Kiedio, która jest w grupie opisywanej przez arcybiskupa, nie rozpłynęła się w niebycie. Ale nie, nadal siedzi przy swoim biurku i bezczelnie wykonuje życiodajną pracę twórczą!

Na spotkaniu w Laskach nie byłyśmy same. Pojawili się tam młodzi działacze warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiej, którzy własnym sumptem wydają kapitalne pismo „Kontakt”, była Dominika Kozłowska – młoda naczelna miesięcznika „Znak”, Julia Koszewska – młoda wiceprezeska warszawskiego KIK-u, młodzi dziennikarze i naukowcy. A za każdą z tych osób stoją kolejne, które utożsamiają się z ideą katolicyzmu otwartego, jak ją na tym spotkaniu opisał Tadeusz Mazowiecki (a ja przytaczam za Dominiką Kozłowską): 1. Tylko człowiek wolny może odpowiedzieć na wezwanie Boga; 2. Nie jestem jedynym posiadaczem prawdy, dlatego warto wchodzić w dialog z innymi; 3. Wątpienie jest konstytutywną cechą człowieka, również wierzącego; 4. Zakładam autonomię państwa i Kościoła oraz autonomię sumienia; 5. Każdy z nas ponosi odpowiedzialność za rozwój społeczny i stan naszej wspólnoty.

Ogarniam myślą wszystkich ludzi, którym te idee są bliskie i oddycham z ulgą. Może po prostu dożyliśmy czasów, w których niebyt stał się lepszy niż byt?



Ewa Karabin poleca:

Dywiz - pismo katolaickie


Komentarze:



Komentarze niepołączone z portalem Facebook

2011-12-15 18:23:25 - Tomasz Wiścicki

Ponieważ - podobno - lepiej późno niż wcale, postaram się odpowiedzieć (zwłaszcza Ewie i Zbyszkowi) nieco dłużej - osobnym tekstem - ufam, że juz wkrótce...


2011-11-29 23:01:57 - Zbigniew Nosowski

A ja tylko melduję, że chętnie odpowiem Piotrowi Kaznowskiemu, ale na razie kompletnie nie mam czasu.


2011-11-26 17:25:29 - Ewa Karabin

@Tomasz Wiścicki
Drogi Tomku, mam pełną świadomość tego, że młodzi ludzie, którzy utożsamiają się z „Kościołem otwartym” nie są potężną siłą społeczną i dlatego nie zawsze łatwo ich dostrzec. Poniekąd dlatego, że krótki staż w funkcjonowaniu publicznym w przypadku młodych jest jedyną opcją ;) Ale moim zdaniem to nie wystarczy, żeby w odpowiedzialny sposób publicznie stwierdzić, że coś nie istnieje. A nawet gdyby głosu „Kościoła otwartego” zabrakło w szerokiej debacie publicznej, to ciągle jeszcze trzeba pamiętać o anonimowych wiernych, którzy podzielają tę wrażliwość i poglądy na temat formy obecności w świecie. Twierdzenie, że ich „nerwy twórcze” nie są już „życiodajne” jest całkowicie nieweryfikowalne, a przez to krzywdzące. Wszystkim nam przydałoby się więcej rozwagi przy pokusie wydawania zbyt łatwych sądów i budowania schematycznych podziałów.


2011-11-26 10:21:32 - Janek Lipski

Idąc tym tropem, jako katolików otwartych mogę jeszcze wymienić Krzyśka, Ryśka i Zdziśka. Pytanie, czy wrażliwość, podejście do wiary i poglądy na obecność Kościoła w państwie demokratycznym, jakie reprezentują tzw. katolicy otwarci będę upowszechnione. Pytanie, czy katolicy otwarci są w stanie stworzyć duży ruch wiernych.

Na razie nasze środowisko (też zaliczam się do k. o.) oddziałuje na społeczeństwo słabo - właściwie tylko przez kilka wartościowych, ale niszowych, organizacji społecznych, czasopism i jednego bardzo niszowego kanału tv. W porównaniu z bardziej klerykalnymi czy konserwatywnymi ruchami katolickimi jest to niewiele.


2011-11-26 01:22:16 - Piotr Kaznowski

ad Zbigniew Nosowski (4)

Proszę mi wybaczyć przydługi może komentarz (musiałem podzielić na 4 cz.) - ale wynika on również z osobistego zawodu. Współczesne media społecznościowe dają świetną okazję do dynamicznej wymiany zdań - wielokrotnie usiłowałem dyskutować z osobami, które uważają się za \"katolików otwartych\": niezwykle często moje próby i pytania pozostają bez odpowiedzi (albo słyszę, że sprawa jest zbyt skomplikowana, żeby w danym momencie o niej rozmawiać, albo słyszę wprost lub nie w prost, że po prostu nie kwalifikuję się jako rozmówca - kto tu jest \"posiadaczem prawdy\"?). To potęguje moje zdziwienie i również prowadzi do wniosku (wyrażonego już wyżej), że może czas przestać mówić o dialogu (co jest tylko retoryczną figurą), a zacząć go po prostu uprawiać - również z tymi, którzy zadają trudne pytania (co jest faktycznym wcieleniem ideału w czyn).

Pozdrawiam!


2011-11-26 01:21:39 - Piotr Kaznowski

ad Zbigniew Nosowski (3)


Taka strategia budzi u mnie poważny dysonans poznawczy.
Zakładam jednak, że w zdecydowanej mierze nie wynika ona ze złej woli, lecz po prostu jest konsekwencją przyjęcia pewnego paradygmatu myślenia, który z konieczności do takich figur \"retorycznych\" prowadzi. Wydaje mi się, że bez odrzucenia tego paradygmatu będziemy w nieskończoność prowadzić spory dotyczące słów i \"przezwisk\", które z faktycznym dialogiem nie będą miały nic wspólnego.


2011-11-26 01:21:10 - Piotr Kaznowski

ad Zbigniew Nosowski (2)

Widać to również w Pańskim powyższym (czy poniższym) wpisie, gdy mając pretensje o brak owocności Pańskiego \\\"urobienia po łokcie\\\", tworzy Pan jednym ruchem kategorię \\\"Kolegów Konserwatystwów\\\". (Swoją drogą - kim mieliby oni być? Czytając wpisy na blogach Laboratorium Więzi mam nieodparte wrażenie, że jest to zbiór jednoosobowy, do którego należy Tomasz Terlikowski - jego bowiem nazwisko pojawia się w niemal każdym tu wpisie...) Zresztą dość często, niestety, spotykam się z takimi uproszczeniami - raz czytam, że Fronda to \\\"tradycjonaliści\\\", w innym miejscu - w książce Więzi, którą sam Pan polecał - czytając analizę tradycjonalistów, widzę, że wszyscy - \\\"Christianitas\\\", FSSPX, sedewakantyści wrzuceni są do jednego worka itd.


2011-11-26 01:20:18 - Piotr Kaznowski

ad Zbigniew Nosowski (1):

Rzeczywiście obserwuję próby \"rozbrojenia\" kategorii \"katolicyzm otwarty\", która w swojej retorycznej wymowie jest de facto opresyjna i wykluczająca. Generalizując, są dwie strategie - jedna dekonstruująca (czyniąca z wyrażenia pleonazm: \"katolicyzm z natury jest otwarty\", \"nie ma innego katolicyzmu niż otwarty\" itd.), druga - niuansująca (wprowadzająca więcej podziałów: zamiast dwóch, trzy, lub cztery kategorie opisu). Jeśli dobrze rozumiem Pańską publicystykę z ostatniego czasu, bliższa jest Panu strategia druga. Wydaje mi się, że ta strategia obarczona jest jednak tym samym kłopotem, co opis dychotomiczny - mówiąc językiem, którego użyła również Ewa Kiedio, wyodrębnianie z klasy ogólnej (katolicyzmu) poprzez kategorie różnicujące, zawsze buduje jakieś opozycje i podziały. A prościej - zawsze, gdy mówi się o katolicyzmie otwartym, z konieczności wyodrębnia się grupę, która jest zamknięta; gdy mówi się o dialogicznym - grupę, która dialogu nie chce prowadzić, itd. Innymi słowy, ten dość prosty socjologizm typów idealnych obciążony jest z konieczności retoryką wykluczenia i uproszczenia.


2011-11-25 11:27:26 - Zbigniew Nosowski

Ad. Tomasz Wiścicki:
Owszem, z Tomkiem Terlikowskim da się polemizować i Ewa to czyni. Ale pamiętaj o kolejności wydarzeń: 1. to TT (lub Grzegorz Górny) najpierw nieprawdziwie opisał spotkanie, w którym nie uczestniczył i o którym niewiele wie; 2. w reakcji na tę zachętę przewodniczący Episkopat wygłosił tezę o braku "reprodukcji pokoleniowej"; 3. Ewa odpisała jak powyżej; 4. od TT dowiedziała się w odpowiedzi, że z nią się już nie da polemizować.
I jeszcze TT udaje, że nie wie o istnieniu (i wieku!) np. Grzesia Paca w "Więzi" czy Maćka Mullera i Tomka Ponikły, którzy najlepiej w "TP' kontynuują tradycje Turowiczowskie. Warto więc zacząć oburzanie się od początku, a nie od pani Pawlikowskiej.
Urobiłem się po łokcie, albo i wyżej, żeby przekroczyć dychotomię otwarty-zamknięty. Jeśli ona dziś odżywa, to niestety dlatego, że Koledzy Konserwatyści uparcie ją nam wciskają w brzuch. Zobacz, co Jacek Prusak (nawet on, dodadzą niektórzy...) pisze o konieczności unikania progresizmu. Mimo to Koledzy Konserwatyści uparcie stawiają znak równości między dialogowością/otwartością a progresizmem. Rozumiem, że tak im wygodniej. Ale jak to się ma do tak cenionej w tych kręgach wartości, jaką jest prawda?


2011-11-24 21:45:29 - Marcin Wiącek

Dosyć płytkie i ograniczone rozważania na temat przyczyn ... oj głowa mnie rozbolała, chyba wezmę "pigułkę" :)


2011-11-23 17:47:30 - Tomasz Wiścicki

A nie sądzisz, Ewo, że arcybiskup i jego rozmówcy nie dostrzegli Was, kontynuatorów tzw. katolicyzmu otwartego, bo dopiero od niedawna Was widać, i to też jeszcze nie za bardzo? Całkiem niedawno też miałem poczucie, że ta formacja odchodzi bezpotomnie. Pokażcie, co potraficie, to Was dostrzegą... No i może spróbujcie uniknąć tego, co - niestety - charakterystyczne dla sporej części starszego pokolenia, ale jak widać nie tylko - wystarczy przeczytać komentarz p. Anny Pawilkowskiej: że ci "otwarci" to jedyne, co wartościowe w Kościele w Polsce, a reszta jest "zamknięta", czyli okropna. A już miałem nadzieję, że - zwłaszcza po książce Jarka Gowina - zniknie, a przynajmniej zejdzie na margines ta insynuacyjna dychotomia. A p. Pawlikowskiej, krzewiącej na swoim portalu otwartość i tolerancję, gratuluje otwartego i tolerancyjnego stosunku do Tomka Terlikowskiego, z którym nawet nie warto polemizować - wystarczy inwektywa.


2011-11-23 17:20:07 - Tomasz Rowiński

http://www.radiovaticana.org/pol/Articolo.asp?c=540067 - ku przestrodze.


2011-11-23 16:12:41 - Michał Barcikowski

@AP
możemy w końcu się doczekać pełnej zgodności prawa państwowego z literą Dekalogu
---

Rozumiem, że zdaniem \"katolików otwartych\" to coś złego?
Chryste Panie...


2011-11-22 21:34:04 - Anna Pawlikowska

Niezależnie od hucpiarstwa red. Terlikowskiego ("znaczy, nie wiedział, ale powiedział" - zna Pani ten cytat, nie całkiem zresztą dosłowny?), o Kościele otwartym myślę z troską. Jeszcze całkiem niedawno wydawało mi się, że naturalną rzeczy koleją to, co jest zamknięte, wreszcie się otworzy, więc na nielicznych w moim kręgu aspirantów zamknięcia patrzyłam jak na żywe skamieliny. A tymczasem nie tylko się nie otwarli, ale całkiem dobrze im w tej konserwie. Tłumaczę sobie to lękiem przed wolnością. I sama czuję lęk - bo wolności w dobie globalnej sieci jest coraz więcej, więc te ich strachy będą się wzmagać. I możemy w końcu się doczekać pełnej zgodności prawa państwowego z literą Dekalogu...


Komentarz pojawi się po zaakceptowaniu przez moderatora.

archiwum (58)

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?