Komentarze

wróć do menu komentarzy

wróć do archiwum

blog ks. Andrzeja Draguły

Mój komentarz do wszystkiego

blog ks. Andrzeja Draguły
26 listopada 2011

Wypisy z katolicyzmu otwartego




Po kolei. Najpierw Ewa Karabin na blogu Laboratorium WIĘZI skomentowała wypowiedź znajdującą się w wywiadzie z abp. Józefem Michalikiem, który przeprowadzili Grzegorz Górny i Tomasz Terlikowski. W książce tej powiedzieli m.in.: „Niedawno w Laskach odbył się zjazd środowisk związanych z tym nurtem w Kościele i okazało się, że zjawili się tam w większości siedemdziesięcioletni działacze z głębokim poczuciem klęski swojego projektu”. W Laskach na rzeczonym zjeździe była akurat Ewa Karabin, więc miała prawo do sprostowania tego, co napisali Panowie Redaktorzy. Przy okazji przypomniała zasadnicze rysy idei „katolicyzmu otwartego” sformułowane przez Tadeusza Mazowieckiego w pięciu punktach. Red. Terlikowski raczył skomentować wpis na blogu, nie pozostawiając bez własnej oceny owych pięciu punktów przytoczonych przez Ewę Karabin, które – jak stwierdził – setnie go rozbawiły. „Credo katolików otwartych” – jak sam je nazwał – red. Terlikowski skonkludował następującymi słowami: „A ja rozumiejąc, co jest w tych poglądach «otwartością» nijak nie jestem w stanie zrozumieć, co jest w nich «katolicyzmem»...”. Postanowiłem pomóc. Nie, nie Pani Ewie. Panu Tomaszowi w odczytaniu katolickiego charakteru owego „credo”. A oto pięć punktów i ich „rozwinięcie”:

1. Tylko człowiek wolny może odpowiedzieć na wezwanie Boga.

„Człowiek jednak może zwracać się do dobra tylko w sposób wolny. (…) Bóg bowiem zechciał człowieka pozostawić w ręku rady jego, żeby Stworzyciela swego szukał z własnej ochoty i Jego się trzymając, dobrowolnie dochodził do pełnej i błogosławionej doskonałości. Tak więc godność człowieka wymaga, aby działał ze świadomego i wolnego wyboru, to znaczy osobowo, od wewnątrz poruszony i naprowadzony, a nie pod wpływem ślepego popędu wewnętrznego lub też zgoła przymusu zewnętrznego” (Konstytucja Gaudium et spes, nr 17).

2. Nie jestem jedynym posiadaczem prawdy, dlatego warto wchodzić w dialog z innymi.

„Przez wierność sumienia chrześcijanie łączą się z resztą ludzi w poszukiwaniu prawdy i rozwiązywaniu w prawdzie tylu problemów moralnych, które narzucają się tak w życiu jednostek, jak i we współżyciu społecznym” (tamże, nr 16).

„Prawdy zaś trzeba szukać w sposób zgodny z godnością osoby ludzkiej i z jej naturą społeczną, to znaczy przez swobodne badanie przy pomocy magisterium, czyli nauczania, przez wymianę myśli i dialog, przez co jedni drugim wykładają prawdę, jaką znaleźli albo sądzą, że znaleźli, aby nawzajem pomóc sobie w szukaniu prawdy; skoro zaś prawda została poznana, należy mocno przy niej trwać osobistym przeświadczeniem” (Deklaracja Dignitatis humanae, nr 3).

3. Wątpienie jest konstytutywną cechą człowieka, również wierzącego.

Moim zdaniem, rzecz sama w sobie oczywista. Przypomnieć można choćby sentencję łacińską: „Dubitando ad veritatem pervenimus” (Wątpliwość jest drogą do prawdy) tudzież wyrażenie św. Anzelma: „Fides quaerens intellectum”, cytowane w Katechizmie Kościoła Katolickiego (nr 158).

4. Zakładam autonomię państwa i Kościoła oraz autonomię sumienia.

„Wspólnota polityczna i Kościół są w swoich dziedzinach od siebie niezależne i autonomiczne” (Konstytucja Gaudium et spes, nr 76).

„Nakazy Bożego prawa człowiek dostrzega i rozpoznaje za pośrednictwem swego sumienia, do którego jest obowiązany wiernie się stosować w całym swym postępowaniu, aby dotrzeć do swego celu – Boga. Nie wolno więc go zmuszać, aby postępował wbrew swemu sumieniu. Ale nie wolno mu też przeszkadzać w postępowaniu zgodnie z własnym sumieniem, zwłaszcza w dziedzinie religijnej” (Deklaracja Dignitatis humanae, nr 3).

5. Każdy z nas ponosi odpowiedzialność za rozwój społeczny i stan naszej wspólnoty.

Moim zdaniem jest to tak oczywiste, że nie wymaga udowadniania, ale przypomnijmy dla przykładu: „Wszyscy chrześcijanie niech odczuwają swoje szczególne i sobie właściwe powołanie we wspólnocie politycznej, na mocy którego winni świecić przykładem, sumiennie spełniać obowiązki i służyć dobru wspólnemu, pokazując czynem, jak da się pogodzić władza z wolnością, inicjatywa jednostkowa z organiczną więzią i wymogami całego ciała społecznego, pożyteczną jedność z owocną rozmaitością. W porządkowaniu spraw doczesnych niech biorą pod uwagę słuszne, choć różniące się między sobą poglądy i niech szanują obywateli także stowarzyszonych, którzy uczciwie tych opinii bronią” (Konstytucja Gaudium et spes, nr 75). O odpowiedzialności za wspólnotę Kościoła przypominać nie trzeba.

Na koniec dwa słowa komentarza. Związek tez „credo” katolicyzmu otwartego z nauczaniem Soboru Watykańskiego II jest – moim zdaniem – aż nazbyt oczywisty, co zrozumiałe, bo przecież kształtowały się właśnie w nurcie odnowy soborowej. Żeby go nie dostrzec, trzeba po prostu z góry założyć negatywne nastawienie do tych, którzy uznają je za swoje. Ostatnie dyskusje wewnątrzkościelne skłaniają mnie do dwóch wniosków. Po pierwsze, nie potrafimy rozmawiać bez wzięcia w nawias uprzednich nastawień: pre-teksty okazują się ważniejsze niż teksty. To one determinują interpretację. Po wtóre, zbyt łatwo formułujemy oceny co do katolickości innych, przyjmując własne rozumienie i przeżywanie katolicyzmu za jedyne, prawdziwe, poprawne i modelowe. W ten sposób uniemożliwia się jakikolwiek dialog i wspólne poszukiwanie prawdy. Zresztą, o czym ja mówię? Niektórzy są przekonani, że prawdę pełną i ostateczną znaleźli i posiedli. Niczego szukać nie muszą. Ani z nikim dialogować.


Polecamy książki ks. Andrzeja Draguły:



Komentarze:



Komentarze niepołączone z portalem Facebook

2011-11-27 19:13:30 - Autor

W tym konkretnym przypadku duskusji Terlikowskiego z Mazowieckim (via Karabin) jest jeszcze jedna trudność. Nie wiemy, czy według Mazowieckiego są to tezy specyficznie katolickie czy też przynależące do katolicyzmu, co nie znaczy że nie są aktualne także poza nim. W związku z tym nie wiemy, jak z nimi dyskutować i jak o nich myśli Terlikowski, jako obcych katolicyzmowi czy jako dla katolicyzmu niespecyficznych, ergo nie-katolickich w sensie ścisłym.


2011-11-26 22:15:47 - Autor

W tym konkretnym przypadku duskusji Terlikowskiego z Mazowieckim (via Karabin) jest jeszcze jedna trudność. Nie wiemy, czy według Mazowieckiego są to tezy specyficznie katolickie czy też przynależące do katolicyzmu, co nie znaczy że nie są aktualne także poza nim. W związku z tym nie wiemy, jak z nimi dyskutować i jak o nich myśli Terlikowski, jako obcych katolicyzmowi czy jako dla katolicyzmu niespecyficznych, ergo nie-katolickich w sensie ścisłym.


2011-11-26 22:06:13 - Autor

I jeszcze jedno. Wybiórczość jest w takich duskysjach jakby naturalna. Każdy z dyskutantów będzie wskazywał na te wypowiedzi, które są mu bliskie i potwierdzają tezę. Dlatego nie jestem przekonany, że "znacznie istoniejsze" byłoby wskazanie na inny ustęp z dokumentów SWII. Wszystkie są jednakowo ważne. I chyba nie należy ich sobie przeciwstawiać, lecz interpretować je spójnie i wzajemnie.


2011-11-26 21:58:49 - Autor

Do Pana Piotra Chrzanowskiego. Ma Pan absolutnie rację co do konieczności uzupełniania tych tez, tudzież stwierdzenia, że nie są one abslutnie i wyłącznie katolickie. Myślę, że nikt ich tak nie traktuje. Specyfiką takich dyskusji jest to, że skupiają się na tym, co różnicuje, zakładając - jak ufam - fundament. Nie da się powiedzieć o wszystkim, To, że ktoś wskazał na takie cechy nie znaczy, że neguje inne, czy też je pomija. Chyba nie ma konieczności za każdym razem powtarzać, że wierzę w Jezusa Chrystusa, bo to oczywistość. Albo że przyjmuje się nienaruszoną naukę głoszącą zmartwychwstanie Pańskie. Jedni będą podkreślali, że prawdy trzeba szukać, inni, że ją zachować, ale nie znaczy to, że jedni i drudzy negują to, co te poglądy dopełnia. Tak sądzę. A że w katolicyzmie coś jest zgodne ze zdrowym rozsądkiem ludzkim to chyba nic katolicyzmowi nie ujmuje.


2011-11-26 20:15:56 - Piotr Chrzanowski

Teza czwarta co do autonomii sumienia wymaga uzupełnienia, że owe obowiązki, o których mowa wyżej „dotykają i wiążą sumienie człowieka”, zaś w odniesieniu do autonomii społeczności cywilnej, że SW II pozostawia nienaruszoną „tradycyjną naukę katolicką o moralnym obowiązku ludzi i społeczeństw wobec prawdziwej religii i jedynego Kościoła Chrystusowego” (DH 1).
Teza piata, jeżeli potraktować ja poważnie oznacza, że tzw. katolicyzm otwarty jest całkowicie wyprany z elementu nadprzyrodzonego. Zdawałoby się, że powinnością katolika jest słowem i świadectwem życia głosić dobrą nowinę (Ewangelię) o zbawieniu w Jezusie Chrystusie i o Jego Kościele, niestety dla „otwartych” ważny jest jakiś zgoła doczesny „rozwój społeczny”.
I jeszcze słowo o Terlikowskim. W swoim czasie był on, rzekłbym, bardzo „otwarty” w takich kwestiach jak ekumenizm czy dialog międzyreligijnym. W ostępach sieci da się ciągle znaleźć jego dyskusję z, wtedy jeszcze nie biskupem, księdzem Siemieniewskim, gdzie Terlikowski w sposób bardzo ocierający się o herezję opowiada coś o autonomii zbawczej judaizmu. Jednakowoż zawsze był mało elastyczny jeżeli chodzi o sprawy etyczne. I mam wrażenie, ze jeśli dziś także w innych sprawach się co nieco „zamknął”, to dlatego, że zdał sobie sprawę, że, wg mnie z nielicznymi wyjątkami, „katolicyzm otwarty” kończy się niedopuszczalnymi kompromisami w sferze etycznej.


2011-11-26 19:02:14 - Piotr Chrzanowski

Poza tym realizm wymaga przyznania, że są osoby w swoich poglądach i czynach tak uzależnione od zła, że nawiązywanie z nimi dialogu jest uwiarygodnianiem tego zła. Problem jest też, że w wielu miejscach „otwarci” są na różne sposoby tak powiązani z lewicą, że nie chcą dostrzec, że jej współczesna agenda jest właściwie nie do pogodzenia już nie tylko z katolicyzmem, ale z najbardziej elementarnie rozumianymi prawami człowieka, skoro licznym ludziom prawa najbardziej podstawowego odmawia. Trzeba tez powiedzieć, pozwalając sobie na mała ukonkretniającą dygresję”, że w Polsce ta antychrześcijańska lewica jest „otwartym” często, przynajmniej towarzysko, dużo bliższa niż, będący formalnie braćmi w wierze, „zamknięci”.
Teza trzecia jest straszliwie pesymistyczna i za fakt konstytutywny bierze przypadłość naszej natury skażonej grzechem pierworodnym. Tymczasem wydaje się, że znacznie istotniejsze byłoby wskazanie, że niezależnie od tej słabości, z natury człowieka wynika, że „wszyscy ludzie obowiązani są szukać prawdy, zwłaszcza w sprawach dotyczących Boga i Jego Kościoła, a poznawszy ją, przyjąć i zachowywać” (DH 1)


2011-11-26 19:00:49 - Piotr Chrzanowski

Ja jednak, nawet po rozwinięciu pięciu tez przez Autora uważam, że nie ma w nich nic specyficznie chrześcijańskiego (katolickiego), poza pierwszą swobodnie może się do nich przyznać ateistyczny humanista, a poza tym są albo banalne, albo tak ogólnikowe, że wymagają solidnego doprecyzowania.
I tak sądzę, że katolik nie może wyznawać tezy drugiej bez jednoczesnego stwierdzenia, że pełnia Prawdy i pełnia środków zbawienia jest w Kościele Chrystusowym, który trwa w i jest na tym świecie Kościołem katolickim „rządzonym przez następcę Piotra i biskupów będących z nim w jedności” (LG 16). Co ipso facto oznacza, że w innych wspólnotach religijnych tej pełni Prawdy nie ma a są tylko jej elementy. „Wierzymy, że jedyna prawdziwa religia przechowuje się w Kościele katolickim i apostolskim” (Dignitatis humanae 1)


2011-11-26 16:26:30 - Dominika

Zgadzam się z księdza odpowiedzią :) Nie miałam oczywiście na myśli ojców soborowych, tylko konkretnych katolików, których znam. Z tą pryncypialną postawą, o której napisałam, spotykam się niestety dość częsta :(


2011-11-26 14:19:42 - Autor

Do Pani Dominiki Krupińskiej. Nie, nie jest oryginalny. Zresztą mało kto z nas jest oryginalny. W teologii "wszystko już było", w dużej mierze nasze poszukiwania teologiczne to poszukiwania języka i sposobu wyrażania tego, co już było, i to czasami lepiej powiedziane niż sami próbujemy. W pewnym sensie, Tomasz nie wymyślił nic nowego niż patres ecclesiae, a ci nic nowego niż Ewangelia (Objawienie), gdyby bowiem wymyślili "coś nowego" rychło popadliby poza ortodoksję. Przyznam, że nie znam takich teologów (a może i są) i takich katolików (a może i są), dla których rzeczywiście Kościół zaczyna się od SWII. Jeśli tak jest, to błąd jest oczywisty i niedyskusyjny. Sam sobór w wielu miejscach świadomie nawiązuje do tego, co przed nim. Ojcowie soborowi nie wymyślili "nowego Kościoła", jedynie zreinterpretowali relację Kościoła do świata, stwierdzając między innymi, że Kościół ze światem dzieli "radość i nadzieję". Jeśli rzeczywiście jest tak jak Pani mówi, że dla niektórych wizja Kościoła sprowadza się do Tomasza jako betonu i przeszłości jako okresu błędów i wypaczeń, to nalezy takim katolikom przynajmniej współczuć. Nie ma to bowiem nic wspólnego z prawdą o Kościele. Sam zacytowałem SWII, bo jakby nie było jest on punktem odniesienia i to zapewne ważniejszym niż Tomasz, który - inaczej niż sobór - nie przynależy do Magisterium Ecclesiae.


2011-11-26 14:10:18 - Autor

Do Pana Ireneusza Cieślika. Wielokrotnie dawałem wyraz swojej niechęci do określenia "katolicyzm otwarty", katolicyzm zamknięty, bo moim zdaniem są to określenie nieprawdziwe. Katolikiem się jest albo się nim nie jest, a to co katolickie określone jest w Magisterium Ecclesiae, w tym w Katechizmie Kościoła Katolickiego, które jest wspołczesną "norma fidei". Z "otwartością" katolicyzmu jest zaiste pewien problem. Sam dostzregam, że jest on bardziej "otwarty" na tych spoza Kościoła niż na tych "innych" w Kościele. Myślę jednak, że to nie jest wina jedynie "katolików otwartych". Wielokrotnie próbowałem rozmawiać z "zamkniętymi" i wciąż próbuję, ale niestety spotykam się tam z bardzo małą otwartością, choćby dlatego, że inaczej rozumiemy poszukiwanie prawdy: jedni bardziej w dialogu ze światem, drudzy bardziej w reinterpretacji tradycji. Oczywiście - w dużym skrócie. Pewno jednej i drugiej postawie brak czegoś z tej drugiej.


2011-11-26 10:59:38 - Ireneusz Cieślik

Zbyt ograniczony jest mój ogląd wielu spraw, by oceniać, czy zgodny z prawdą jest pogląd o "obumieraniu katolicyzmu otwartego". Być może abp Michalik i red. Terlikowski wiedzą to lepiej i teza o obumieraniu jest diagnozą celną. Jeśli tak jest rzeczywiście, to w świetle księdza komentarza, obumieranie katolicyzmu otwartego byłoby również symptomem obumierania katolicyzmu jako takiego, czego już autorzy tezy o obumieraniu zdają się nie dostrzegać. A szkoda, bo osłabia to znacznie wartość ich diagnozy.
Na marginesie ostatnich dyskusji wewnątrzkościelnych można za to zauważyć, że pewien typ katolicyzmu otwartego ma się znakomicie: to "katolicyzm" otwarty jedynie na pochlebców i tak samo myślących. Tylko - chciałoby się powiedzieć parafrazując Terlikowskiego - nijak nie jestem w stanie zrozumieć, co w takiej postawie jest "katolicyzmem".


2011-11-26 08:45:40 - Dominika Krupińska

Pan Mazowiecki nie jest w żadnej mierze oryginalny. Te punkty można bez trudu wyprowadzić z nauczania św. Tomasza z Akwinu, okrzyczanego przez katolików otwartych patronem przedsoborowego betonu. Nie spadły z nieba wraz z SWII. Dla mnie osobiście wyróżnikiem katolicyzmu otwartego jest to, że teologia zaczyna się dla nich dopiero z SWII, a wcześniej był dwutysiącletni okres błędów i wypaczeń. Z ojców Kościoła wybierają trochę wygodnych cytatów, a potem to już tylko ciemnota do 1965 r.


Komentarz pojawi się po zaakceptowaniu przez moderatora.

archiwum (167)

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?