Komentarze
blog ks. Andrzeja Draguły
Mój komentarz do wszystkiego
5 grudnia 2011
O dwóch dyskusjach
Nie będę cytował poszczególnych wypowiedzi ani podawał nazwisk reprezentujących poszczególne stanowiska. Każdy choć ogólnie się orientujący w publicznej debacie wie, co kto mówi o karze śmierci, jej zasadności, wartości moralnej itd. Rozbieżność stanowisk, które głoszone są – każdy jest o tym przekonany – z wnętrza katolicyzmu, jest zaskakująca. Stanowisk jest wiele, od skrajnych: Kościół jest za karą śmierci, Kościół nie jest, aż po bardziej zniuansowane: w pewnych okolicznościach, w ostateczności, teoretycznie tak, ale praktycznie nie ma potrzeby itd. Przywoływane są i przeciwstawiane poglądy Benedykta XVI i Jana Pawła II, obu redakcji Katechizmu, Evangelium Vitae, kard. Nycza i św. Tomasza, bp. Pieronka i Pawła Milcarka. Niezwykła subtelność tej materii pokazuje, że bardzo trudno jest tutaj o precyzyjną i wyczerpującą wypowiedź, która w pełni ukazywałaby prawdziwe stanowisko Kościoła. Pokazuje to także, że w tej materii możliwa jest także dyskusja, to znaczy nauczanie na temat kary śmierci w Kościele ewoluuje i nie osiągnęło jeszcze chyba formy ostatecznej.
Czy Kościół jest za karą śmierci? „I tak, i nie”. Czy Kościół jest przeciw karze śmierci? „I tak, i nie”. Obie odpowiedzi są poprawne, obie wszak domagają się szeregu uściśleń, przypisów i notatek na marginesie, które w dyskusji publicystycznej są prawie niemożliwe. Celowo zacytowałem tutaj słynną już odpowiedź ks. Adama Bonieckiego daną Monice Olejnik na pytanie, czy krzyż powinien wisieć w sejmie. Na naszych oczach dochodzi do – moim zdaniem – niebezpiecznego przesunięcia w obszarze „doktryny” i jej usytuowania. Chyba dla wszystkich jest oczywiste, że kwestia oceny moralnej kary śmierci i jej zasadności leży bliżej dogmatyczno-etycznego centrum objawienia i depozytu wiary niż kwestia umieszczania krzyży gdziekolwiek. Paradoks polega na tym, że w publicznej dyskusji obie te kwestie zamieniły się nagle miejscami i charakterem.
Nagle okazało się, że dyskutowalna jest kwestia kary śmierci, a niedyskutowalna – kwestia krzyża w sejmie czy zachowania (pseudo)artystyczne. A przecież ów „współczynnik dyskutowalności” wyglądać powinien właśnie odwrotnie. To problem kary śmierci podlega definiowaniu przez Magisterium Ecclesiae, a nie problem obecności krzyża w miejscach publicznych czy jakichkolwiek innych lub też ten czy inny wybryk wokalisty na scenie. To w kwestii kary śmierci trzeba jak najbardziej precyzyjnego nauczania wiernych, ponieważ – jak pokazują to dyskusje także w domach – ludzie są doprawdy skołowani. „Kościół jest za, a nawet przeciw” – powtarzają dzisiaj polscy katolicy, którzy pogubili się w meandrach teologii moralnej, która skalpelem scholastyki rozprawia się z kwestią, analizując przedmiot, podmiot, cel, okoliczności, ewentualne dobro, potencjalną szkodę i inne jeszcze pomniejsze kryteria oceny wykonywania kary głównej.
I jeszcze jedna konstatacja, smutna zresztą. Ci, co wołali o jednoznaczność w tamtych, peryferyjnych kwestiach, w tej zasadniczej dalecy są od jednoznaczności. Podziw wzbudza ich zdolność do lawirowania, aby tylko nie zgodzić się z tendencją, która ujawnia się w ostatnich wypowiedziach Kościoła. Podziw wzbudza też ich zdolność do „właściwej” oceny znaczenia obu wypowiedzi: jeśli chodziło o Bonieckiego, to dobrze, że mu zabronili gadać, bo przecież „każdy duchowny to rzecznik Kościoła”, a słowa Benedykta o karze śmierci to przecież jeszcze nawet nie encyklika… i żadnej dyskusji nie ucinają.
Polecamy książki ks. Andrzeja Draguły:
Komentarze:
Komentarze niepołączone z portalem Facebook
2011-12-05 19:40:59 - Piotr Chrzanowski
cd. 2
Dzisiaj żywimy się oświeceniowy złudzeniem, ostatnia wypowiedź do Wspólnoty św. Idziego dowodzi niestety, ze ulega mu także papież, że oto żyjemy na najlepszym z możliwych światów i doszliśmy niemal do końca historii. Jest to jednak oczywista nieprawda. Gospodarka europejska drży w posadach, do wyobrażenia jest koniec waluty euro, po metropoliach przetaczają się protesty „oburzonych”. Czy naprawdę poza naszą wyobraźnią jest sytuacja, gdy po ulicach miast rozlewa się gwałtowna fala anarchii i przemocy? Czy tak trudno sobie wyobrazić, że ta anarchia spowoduje, że nastąpi gwałtowna zapaść systemów penitencjarnych? No i co wtedy? Jak karać zbrodniarzy, którzy niewątpliwie skorzystają z chaosu. Powiedziałbym, ze eliminując karę główną z kodeksów uwierzyliśmy w milenarystyczną herezję i w przypadku nadzwyczajnych wydarzeń państwa staną bezbronne wobec fali przemocy.
2011-12-05 19:40:22 - Piotr Chrzanowski
cd. 1
W dyskusji o stosowaniu kary śmierci zachodzi jeszcze jedno poważne pomieszanie pojęć. Samo umieszczenie kary głównej w kodeksie karnym przez osoby sprawujące władzę prawodawczą, nie oznacza wcale jej konkretnego zastosowania. Prawodawcy bowiem uchwalając kodeks muszą uwzględniać, że będzie on aplikowany do różnych osób, w różnych miejscach, czasie i okolicznościach. O ile więc naganne byłoby określenie pewnej kategorii czynów, które niezależnie od tych uwarunkowań, sędziowie zmuszeni byliby zawsze karać śmiercią, o tyle danie im możliwości, żeby stosownie do rozeznania w poszczególnych sprawach karę tę zastosować, jest po prostu uznaniem charakteru powierzonej im władzy. Dlaczegóż nie zaufać sędziom, że podzielą papieską ocenę? A przecież zawsze jeszcze pozostanie prawo łaski należne głowie państwa.
2011-12-05 19:39:49 - Piotr Chrzanowski
X. Bonieckiemu nie zabronili gadać! Swoje osobliwie ekstrawaganckie poglądy może cały czas przedstawiać w Tygodniku Powszechnym. Jest godne ubolewania, że tak zasłużony kapłan nie potrafił zrozumieć, że audycja p. Olejnik, to miejsce gdzie jego wypowiedzi maja tylko o tyle wartość, o ile dadzą się gospodyni wykorzystać jako „pała” do tłuczenia bardziej „zamkniętych” braci w wierze wiekowego marianina.
W kwestii zaś kary głównej to nie tyle „lawirowanie” zwolenników jej stosowania dziwi, ile „odwracanie kota ogonem” przez jej przeciwników i to tak różnych jak kard. Nycz i abp Głódź. Tymczasem Kościół, opierając się na Piśmie świętym zawsze karę śmierci dopuszczał, dziś dopuszcza i nie wiem jak miałby to nauczanie kiedykolwiek zmienić. Opinia, co do tego, że dziś sytuacja konieczności jej stosowania jest bardzo rzadka lub nie zachodzi wcale, ze względu na wsparcie jej najwyższym autorytetem nauczycielskim musi być starannie rozważona, ale w konkretnych sytuacjach decyzja, zgodnie z właściwie rozumianą autonomią Kościoła i państwa, należy do osób sprawujących władzę świecką.
2011-12-05 16:19:39 - Jan Stefanów
idem
2011-12-05 14:53:42 - Zbigniew Nosowski
Z ust, a właściwie spod klawiatury, wyjąłeś mi, Andrzeju ten komentarz. Zamierzałem podobny napisać, tylko nie zdążałem. Podpisuję się pod nim w całości.
Komentarz pojawi się po zaakceptowaniu przez moderatora.