Komentarze

wróć do menu komentarzy

wróć do archiwum

blog ogólny

Forum Romanum

blog ogólny
14 grudnia 2011
Tomasz Wiścicki

Premier, który się księżom nie kłania




Stwierdzenie, że Gowin nie może zostać ministrem, bo będzie się kierować katolickimi poglądami, oznacza, iż ludzie poważnie traktujący swoją wiarę powinni być wyeliminowani z życia publicznego – pisze w „Rzeczpospolitej” Tomasz Wiścicki, członek Zespołu Laboratorium WIĘZI.

Wypowiedzi polityków Platformy na tematy kościelne wywołują lawinę komentarzy dociekających, co mają oni na myśli – nie bez pewnej nuty konsternacji. Czy premier, mówiąc, że nie będzie klękał przed księżmi, naprawdę sądzi, że Kościół oczekuje hołdów od najwyższych przedstawicieli państwa? Czy zapowiadając włączenie księży do powszechnego systemu emerytalnego, nie zauważył, że oni już tam są?

Nieuleczalnie pisowski

Roztrząsanie, co premier wiedział, a czego nie, wydaje się prowadzić w ślepą uliczkę. Ten zbiór wypowiedzi układa się w spójną całość jedynie wówczas, gdy rozważymy nie tyle, co premier miał na myśli, ile – czemu miało to służyć.

Otóż tak się składa, że wypowiedzi te mają istotną cechę wspólną: odwołują się do zestawu stereotypów popularnych wśród ludzi Kościołowi niechętnych. Premier nie będzie klękał przed księdzem – bo, jak wiadomo, kapłani chcą sobie wszystko podporządkować. Księży trzeba zrównać z innymi pod względem emerytur – bo, jak wiadomo, są uprzywilejowani.

Nieprzypadkowo księża w exposé dołączeni zostali do sztandarowego zestawu posiadaczy emerytalnych przywilejów: górników, rolników i służb mundurowych. Konkordat warto renegocjować, i to nie przejmując się dobrymi obyczajami, bo – jak wiadomo – on też jest wyrazem przywilejów Kościoła i jego dominacji nad państwem.

Z tym zestawem „mądrości” polemizowano już wielokrotnie, ale – jak każdy podobny zestaw pozornych argumentów mających racjonalizować niechęć do rozmaitych grup i instytucji – racjonalnej dyskusji się on nie poddaje. Premier, jak sądzę, odwołuje się do nich bardzo świadomie. Odkąd PO przestała być partią konserwatywno-liberalną, a stała się wszechogarniającą partią władzy, ludzie podatni na tę (pozorną) argumentację stali się także jej potencjalnym elektoratem, o który warto zabiegać, odwołując się do jego świata pojęć.

Współgra to z przeświadczeniem, że o twardy elektorat katolicki zabiegać nie warto, bo jest on nieuleczalnie pisowski, a z kolei bardziej miękka część elektoratu katolickiego nie cierpi PiS tak bardzo, że i tak odda głos na jego pogromców.

Środowisko, z którego wywodzi się Donald Tusk – Kongres Liberalno-Demokratyczny – zwracało uwagę brakiem zainteresowania Kościołem. Ta obojętność w bardziej zlaicyzowanych krajach byłaby może naturalna, ale u nas nosi znamiona ostentacji. Zarazem ułatwia ona elastyczność w sprawach kościelno-światopoglądowo-moralnych, nie traktując ich w kategoriach pryncypiów, ale jeszcze jednego przedmiotu politycznej gry.

Cały tekst można przeczytać tutaj.



Komentarze:



Komentarze niepołączone z portalem Facebook

Komentarz pojawi się po zaakceptowaniu przez moderatora.

archiwum (236)

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?