Komentarze
blog Ewy Kiedio
Tuż obok
23 marca 2012
Bible-ing. Usiądź
Czy słyszeliście już, że życie w Warszawie jest głośne i rozpędzone? Doprawdy? I nie ma na to rady? Nie ma. Ale i... jest. O ile zamiast obrażać się na rzeczywistość, poszukamy własnych enklaw albo sami zbudujemy wokół siebie kawałek dobrej przestrzeni.
A więc jeszcze jedno pytanie: czy słyszeliście już o Bible-ingu? „Pośród tłumu ludzi. Plecy w plecy. Na ziemi. Wszyscy biegną ale... dookoła nas. Krążenie spojrzeń. Bez dotyku” – piszą ludzie uczestniczący w tym pomyśle. Idea Bible-ingu jest prosta i właściwie ma kilka tysięcy lat. Rzeczy dawne trzeba jednak co jakiś czas odświeżać, dokonywać drobnych przesunięć, czyli pakować je na nowo w stroje adekwatne do epoki.
Bible-ing to po prostu wspólna cicha lektura Pisma Świętego w przestrzeni miejskiej. Właśnie tej gwarnej i gnającej lawiną. 15 minut spędzonych w kręgu, nad własnym egzemplarzem Biblii, twarzą do przechodniów. Czy jest to manifestacja? Na pewno wyraźny znak. W przeciwieństwie do nachalnych ewangelizacji czy głośnego skandowania słów Biblii, mająca w sobie coś subtelnego, zapraszającego... i przypominającego, że każdy czas i każde miejsce mogą być czasem i miejscem łaski. W życiu modlitwy trudno o lepszą lokalizację niż... ta, gdzie właśnie jesteśmy.
Studenci z Duszpasterstwa Akademickiego Dąb przy parafii św. Andrzeja Boboli spotkali się w ten sposób na Metrze Centrum, Dworcu Centralnym czy w Złotych Tarasach. W piątek 23 marca, o godz. 18 będzie się można do nich dosiąść pod bramą UW, a w niedzielę 25 marca, o godz. 14.45 pod kościołem św. Anny. Kolejne miejsca znajdziemy na stronie facebookowej.
Polecamy książkę Ewy Kiedio:
Ewa Kiedio poleca:
Komentarze:
Komentarze niepołączone z portalem Facebook
2012-05-24 14:38:56 - Rafał S
Tu jest taka różnica, że ja nie przeżywam katharsis, nie zastanawiam się szczególnie nad tym co ludzie myślą tylko pozostawiam to Duchowi Świętemu. W ewangelizacji, bezpośredniej czy nie najważniejsze to uświadomienie sobie, że jest się tylko i wyłącznie narzędziem Pana Boga i uwierzenie w to, że Duch Święty jest z nami cały czas !
2012-05-20 16:28:46 - Małgorzata W.
Panie Rafale - ja sie bardzo cieszę, że jest ktoś kto myśli entuzjastycznie o tym pomyśle, komu Bibling dał zachłanność i ciekawość dla Słowa Bożego. Nie moge się jednak uwolnić od wspomnień pewnego międzynarodowego festiwalu teatralnego, podczas którego grupa Niemców , a właściwie każdy z nich włożył sobie na głowę coś na kształt abażuru i milcząco trwał w dziwnej pozie zadziwiając hannowerskich przechodniów . Ileż potem było westchnień w rodzaju - ach, przeżyłem katharsis, ludzie mnie szturchali, pukali się w głowę, dziwili a ja dawałem świadectwo sztuce !. Czuję się jej misjonarzem! Przyzna Pan, że wobec takich doswiadczeń i nasuwających się porównań -mogę być krytyczna wobec Biblingu.
2012-05-15 12:10:56 - Rafał S.
Bibling nie jest happeningiem. To jest dawanie świadectwa przede wszystkim chrześcijanom (nie tylko katolikom), że Pismo Święte nie jest pierwszą lepszą książką, że jest to Słowo Boga do nas ! Dlatego włącza się to w dzieło nowej ewangelizacji skierowanej do ludzi, którzy odeszli od Kościoła. Spotykamy ludzi, których realnie dotyka Duch Święty, których zadziwia nasza postawa, i o to chodzi! Mi osobiście Bibling dał to, iż teraz codziennie czytam Pismo Święte.
2012-04-16 15:03:29 - Ewa Kiedio
Tak, przyznam, że i we mnie budzą się podobne wątpliwości. Nie chciałabym jednak przesądzać sprawy, a w porównaniu z typowymi dla wspólnot i duszpasterstw głośnymi ewangelizacjami ulicznymi to już wydało mi się krokiem w sensownym kierunku.
2012-04-15 11:10:01 - Małgorzata W.
Proszę mnie poprawić, jeśli się mylę ale nie wierzę, że taki happening poza wywołaniem lekkiego zdziwienia u przechodzniów ma jakikolwiek inny sens. Gdybym była ateistką w równej mierze nie zajmowałby mojej uwagi ani czytający Biblię chrześcijanin ani czytający Koran - muzułmanin. Takie "świadectwo" jest zbyt ... w pewnym sensie - lekkie i przyjemne a przez to niewiele znaczące. Gdyby za to owi studenci z duszpasterstwa stanęłi w okolicach stacji centrum i zwyczajnie ochoczo i bezinteresownie pomagaliby matkom znosić wózek po schodach (bo windy najczęściej zepsute), pomagali staruszkom pewniej przemierzać schody, inwalidom poruszać się bez kłopotów to byłoby dla mnie coś wartościowszego. Nie wierzę też w szansę skupienia uwagi nad Biblią, gdy człowiek znajduje się w sytuacji zupełnie nieprzystającej do tej, w jakiej przywykł czytać Pismo Sw.
Komentarz pojawi się po zaakceptowaniu przez moderatora.