Komentarze
blog Konrada Sawickiego
Z obu stron
10 kwietnia 2012
Konrad SawickiBracia, nie oczerniajcie jeden drugiego
Rok temu najważniejsi polscy hierarchowie, którzy tworzą Radę Stałą Konferencji Episkopatu Polski, napisali przesłanie na pierwszą rocznicę katastrofy smoleńskiej. Dziś warto przypomnieć ten ciekawy dokument zatytułowany „Miłość nigdy nie umiera”.
Tytuł jest bardzo wymowny i wyraża chrześcijańską perspektywę, jaką do tragicznego wydarzenia z 10 kwietnia 2010 roku powinni przykładać wierni polskiego Kościoła. Biskupi przypominają, że sposób, w jaki podchodzimy do śmierci osób bliskich i przez nas cenionych ujawnia naszą chrześcijańską lub pogańską tożsamość. Przywołują tu mocne słowa kard. Josepha Ratzingera: „Odpowiedź człowieka może być dwojaka: Może być nią opór, próba zdobycia mimo wszystko autonomicznej władzy – a więc przyjęcie postawy rozpaczliwego, gniewnego buntu. Ale odpowiedzią może też być powierzenie się tej innej Mocy, ufne poddanie się jej kierownictwu bez lękliwego oglądania się na siebie”.
Gniewny bunt wobec śmierci, choć po ludzku zrozumiały, nie może być ostatnim słowem chrześcijanina wypowiedzianym wobec dotkliwej straty. Ból, rozpacz i gniew są reakcjami normalnymi. „Ważne jednak, abyśmy się na nich nie zatrzymali i uczynili jeden krok dalej – krok wiary, tzn. powierzyli Panu Bogu bolesną rzeczywistość oraz siebie samych” – napisali biskupi. Ich słowa zachęcają wiernych, by rozważnie przeżywali żałobę i przypominają obrazowo, że „cmentarz nie może stać się naszą świątynią, ani naszym domem”. Zbyt długie trwanie na cmentarzach nie ma sensu. „Nie odnajdziemy tam naszych bliskich, ponieważ oni przeszli już do wieczności i odtąd miejscem spotkania z nimi jest wiara i ufna modlitwa, a także podjęcie ideałów ich życia” – czytamy w liście Rady Stałej.
W tym tekście znalazła się tez przestroga przed „powierzchownym kultem w postaci pomników, tablic, lampek i kwiatów”. Takie niebezpieczeństwo skupiania się na materialnych formach żałoby dotyczy tych wszystkich, którzy koncentrując się na rozpaczy, zapominają o tym, że „trzeba raczej z całą żarliwością zwrócić się ku Bożemu miłosierdziu”.
Słowo Rady Stałej na pierwszą rocznicę katastrofy smoleńskiej jest ważnym głosem w burzliwej dyskusji, jaka toczy się w Polsce po 10 kwietnia 2010 roku oraz. Biskupi nie stają w tej dyskusji po żadnej ze stron sporu, nie szukają winnych, nie roztrząsają skomplikowanych przyczyn, nie tworzą żadnych teorii – bo to nie ich rola. Patrząc na tę katastrofę w świetle chrześcijańskiej wiary, kierują swoją uwagę raczej ku przyszłości.
Zamiast więc szukać winnych, hierarchowie Kościoła proszą wiernych: „Bracia, nie oczerniajcie jeden drugiego”, jakby zachęcając do zrezygnowania z takiej retoryki sporu, która skupia się na oskarżeniach, kto ma krew na rękach. I apelują: „Niech ta katastrofa umocni wzajemne więzi w naszej Ojczyźnie, Europie i świecie. Niech świadomość tej wspólnoty pozwoli nam zespolić serca, ideały i czyny, by nasz świat stawał się coraz bardziej ludzki”.
Choć generalnie ten list nie przyznaje, kto w sporach toczonych wokół katastrofy smoleńskiej ma rację, a kto nie, to w jednym miejscu można dopatrywać się wyraźnego głosu biskupów. Piszą bowiem: „Kraj ogarnęła narodowa żałoba także dlatego, że ta śmierć ujawniła nam prawdziwą wartość osób, które zginęły”. Nie sposób nie odczytać tych słów, jako żalu wobec faktu niedoceniania prezydentury Lecha Kaczyńskiego. Dysonans przekazów medialnych dotyczących byłego prezydenta – tych z czasów urzędowania wobec tych tuż po śmierci – był tak dojmująco bolesny, że biskupi zdecydowali się na takie zawoalowane wyrażenie dezaprobaty z faktu przesadnego krytykowania czy wręcz wyśmiewania Lecha Kaczyńskiego.
Przesłanie Rady Stałej wyraża mądre podejście pasterzy Kościoła do niezwykle trudnego i zapalnego tematu. Zamiast wikłać się w polityczne spory duchowni robią to, co wynika z ich pasterskiego powołania: oceniają rzeczywistość w świetle wiary i Ewangelii oraz zachęcają do budowania pozytywnego dziedzictwa ufundowanego na smoleńskiej ofierze krwi.
Co ciekawe biskupi formułują swoją własną interpretację katastrofy i jej celowości: „Wszyscy oni oddali życie, aby kłamstwo katyńskie zniknęło na zawsze z przestrzeni publicznej; aby prawda o ludobójstwie tysięcy bezbronnych jeńców polskich dotarła do świadomości świata. W konsekwencji tej śmierci cel został osiągnięty”.
Komentarze:
Komentarze niepołączone z portalem Facebook
Komentarz pojawi się po zaakceptowaniu przez moderatora.