Komentarze

wróć do menu komentarzy

wróć do archiwum

blog Ewy Karabin

Okruchy dnia

blog Ewy Karabin
7 grudnia 2012

Adwentowe gry i zabawy




Rozmowy, jakie toczą księża z maluchami w trakcie Mszy roratnich, są dla mnie nieustającym źródłem uciechy. Odkładając jednak na chwilę na bok kwestię własnego perwersyjnego poczucia humoru, coraz poważniej się zastanawiam, czy taki pomysł na roraty nie jest duszpasterskim strzałem w stopę.

O przebiegu Mszy roratnich w mojej parafii pisałam już w zeszłym roku (zob. tutaj). W tym adwencie sprawa wygląda ciut lepiej, konkurs wiedzy religijnej zamienił się w interaktywną opowieść o „szkole Jezusa”, w której o byciu w Kościele opowiada się na przykładzie analogii z uczniowskim życiem. Dodam, że obserwowanie, jak duchowny usiłuje zapanować nad żywiołem, niezawodnie dostarcza odrobinę radości w szare poranki. Dziś na przykład ksiądz zapytał:
– Drogie dzieci, jakie zasady panują w szkole?
– Nie biegamy. Nie przeklinamy. Pytamy, zanim pójdziemy do toalety – z przejęciem wymieniają maluchy.
– Brawo, a jeszcze jakaś zasada?
– Nie zabijaj!

Żarty żartami, ale gdy obserwuję ludzi dookoła siebie, przestaje mi być wesoło. Kościół wypełniają – nie będzie niespodzianek – głównie osoby starsze, potem są rodzice z maluchami, a na końcu ludzie młodzi. Zastrzegam z góry, że nie zamierzam tu uderzać w znany ton lamentu o starzejącym się i wyludniającym Kościele. Zastanawiam się jedynie, czy przez skupienie się w czasie Mszy roratnich na nieletnim targecie duszpasterze nie wysyłają swoim wiernym komunikatu: ta forma praktyk jest dla dzieci. A z tego można wyciągnąć prosty wniosek: gdy maluchy wyjdą spod kurateli rodziców, mogą spokojnie przestać się w adwencie zrywać o świcie aż do momentu, gdy sami zaczną prowadzać swój przychówek na roraty.

Przyznam się, że nie rozumiem, dlaczego akurat tę Mszę – tradycyjnie pełną pięknej symboliki, która bez dodatkowych gadżetów potrafiłaby zachwycić także najmłodszych – postanowiono w wielu parafiach sprowadzić do Mszy dla dzieci, infantylizując homilie niekiedy do granic absurdu. Buntuję się na myśl o tym, jak wspaniałe mogłyby być to rekolekcje dla pozostałych parafian – rozpisane w trudnoosiągalnym zazwyczaj miesięcznym rytmie. Złoszczę się, że niezwykłe czytania tego okresu przegrywają w walce o czas na refleksję z koniecznością organizacji gier i zabaw dla maluchów. Nauki o oczekiwaniu, przełamywaniu ciemności światłem, umiejętności przetrwania „szarej godziny” zdecydowanie bardziej potrzebują dorośli – teraz jest na to czas, bo jak pisze Maciej Biskup OP: „Adwent to czas Boskiej interwencji wyciągania nas z niedobrego snu. [...] Na przekór pogłębiającej się jeszcze ciemności nocy przychodzimy na roratnią Liturgię. Ona jest dniem oraz światłem: «Teraz nadeszła dla nas godzina powstania ze snu. Teraz bowiem zbawienie jest bliżej nas niż wtedy, gdyśmy uwierzyli. Noc się posunęła, a dzień się przybliżył» (Rz 13,11).



Ewa Karabin poleca:

Dywiz - pismo katolaickie


Komentarze:



Komentarze niepołączone z portalem Facebook

Komentarz pojawi się po zaakceptowaniu przez moderatora.

archiwum (58)

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?