Komentarze

wróć do menu komentarzy

wróć do archiwum

blog Konrada Sawickiego

Z obu stron

blog Konrada Sawickiego
9 stycznia 2013
Konrad Sawicki

Opcja zerowa




Podczas pewnego prywatnego spotkania u znajomych zwrócił się do mnie 70-letni mężczyzna. – Słuchaj, ty studiowałeś teologię i znasz się na tych kościelnych sprawach, to wyjaśnij mi jedną ważną rzecz – mówi do mnie. Ja już cały w gotowości, umysł i pamięć na baczność, wykłady z dogmatyki, liturgiki i moralnej wirują mi w głowie, a rzeczony sympatyczny jegomość wykłada mi tenże nurtujący go teologiczny problem: - Bo jak jest pogrzeb, to trumna z nieboszczykiem powinna być nogami do ołtarza czy do drzwi kościoła?

Absolutnie nie drwię z tego – bardzo inteligentnego, tak na marginesie – człowieka. Chodzi mi tylko o to, by pokazać jakiego rodzaju kwestie religijne i okołoreligijne nurtują polskich katolików. Inna scenka z ostatnich tygodni. – Jak tam msza? – pytam pewną 60-latkę, gdy wróciła właśnie z parafialnego kościoła. – A wiesz, nasz proboszcz mnie bardzo pozytywnie zaskoczył – odpowiada z wypiekami na twarzy. – Wcześniej co prawda mnie wkurzył, bo nie ogłasza nigdzie kolędy, tylko zmusza ludzi, żeby przychodzili do kościoła tylko po to, żeby usłyszeli swoją ulicę w ogłoszeniach parafialnych. Ale dziś postawił w bocznej nawie taką fajną, wielką miedzianą beczkę z kranikiem i ze święconą wodą w środku. Można sobie nalewać do woli. Rewelacja! – opowiadała.

Można oczywiście narzekać na niski poziom edukacji religijnej katolików czy też na kiepskie przygotowanie duszpasterskie księży. Kijem Wisły nie zawrócisz, trzeba przyjąć to za faktyczny stan naszego Kościoła. Ale warto z takich historyjek wyciągać wnioski. Okazuje się, że dla wiernych ważne są czasem takie – wydawałoby się - detale jak sposób ustawienia trumny na mszy pogrzebowej czy też dizajnerska beczka na wodę święconą. Trzeba to zaakceptować, uszanować, a następnie wykorzystać do pogłębienia wiedzy religijnej i samej wiary.

Jednocześnie dodać warto, że przesada w aktywnościach okołoduszpasterskich, które w pierwotnym zamiarze mają przyciągnąć do Kościoła, może okazać się zgubna. Niedawno znajomy ksiądz, który jakiś czas mieszkał we Włoszech, opowiadał mi o tamtejszym pomyśle na budowanie przy parafiach boisk piłkarskich i centrów sportowych. Tak też się stało w wielu miejscach. Efekt? Pomysł niby ciekawy ale w licznych przypadkach skończył się tym, że centra usamodzielniły się od parafii, a organizowane w niedziele imprezy sportowe nierzadko przeszkadzają odprawianiu mszy świętej lub z nią konkurują. Kto wygrywa tę rywalizację, chyba nie trzeba dodawać.

Czasy w których podobno przekupki na targu rozprawiały o istocie Trójcy Świętej czy też o boskiej i ludzkiej naturze Chrystusa raczej bezpowrotnie minęły. Tęsknimy za takimi postaciami jak św. Jan Maria Vianney, genialny proboszcz z francuskiego Ars, ale te czasy (obym się mylił) chyba już też minęły. Poziom naszego polsko-katolickiego życia duchowego jest niski: i świeckich, i duchownych, bo przecież są to zbiory połączone i wzajemnie się kształtujące.

Konkluzja? Tak na moje oko, kolejny program duszpasterski dla polskiego Kościoła – po zupełnie niezrozumiałej „Komunii z Bogiem” – powinien opierać się na najbardziej podstawowych katechezach liturgicznych. Takich, które zaczną całkowicie od zera, które wyjaśnią ludziom m.in. istotę mszy pogrzebowej, kwestię trumny i ewentualnie urny czy też wody święconej.



Komentarze:



Komentarze niepołączone z portalem Facebook

Komentarz pojawi się po zaakceptowaniu przez moderatora.

archiwum (49)

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?