Komentarze

wróć do menu komentarzy

wróć do archiwum

blog ogólny

Forum Romanum

blog ogólny
30 stycznia 2013
s. Barbara Chyrowicz

Bez kropki nad „i”




Sam Childers, w młodości narkoman i gangster, nawrócił się i, już jako pastor, wyjechał na misję do Sudanu Południowego. W czasach największej aktywności Armii Bożego Oporu założył tam sierociniec. Ośrodek wielokrotnie był atakowany przez partyzantów. Childers zdecydował się na jego zbrojną obronę, w wyniku czego zyskał specyficzny przydomek „kaznodziei z karabinem”. Jak oceniłaby siostra jego postępowanie?

Występował w obronie swojej i dzieci. Znana nam doskonale zasada pozwalająca użyć siły w obronie własnej zwraca uwagę na to, że w momencie, w którym człowiek jest zagrożony przez niesprawiedliwego agresora, podjęcie przez niego walki proporcjonalnej do zagrożenia jest czymś jak najbardziej uzasadnionym. Prawo Childersa do obrony zostało jeszcze dodatkowo wzmocnione, ponieważ chodziło nie tylko o niego, ale także o powierzone mu dzieci. Prawo do obrony własnej, a także osób nam powierzonych, nie budzi w moim przekonaniu większych kontrowersji natury moralnej.

A czy ta ocena zmieni się, jeśli dodamy, że Childers organizował także zbrojne rajdy w celu odbicia dzieci, które już zostały wcielone do partyzantki? Stawał się agresorem.

W takim wypadku sprawa staje się kontrowersyjna. Wszystko zależy od tego, jak zinterpretujemy prewencyjny charakter działań podejmowanych przez Childersa. Jak rozumiem, atakował, ponieważ wiedział, że gdzieś kryją się zagrażające jemu i jego dzieciom oddziały. Wychodził zatem z założenia, że jeśli on nie zaatakuje, to sam zostanie zaatakowany. Model prewencyjny jest jednym z wymienianych rodzajów wojen. Jest jednak uznawany za moralnie kontrowersyjny, ponieważ dopóki ktoś nie zostanie zaatakowany, jest jedynie potencjalną, a nie aktualną ofiarą. Jeżeli jednak Childers występował w obronie osób mu powierzonych…

Albo tych, które jeszcze nie zostały mu powierzone, ponieważ walczył nie tylko o dzieci z sierocińca.

Pytanie ogólne brzmi zatem: jeśli wiemy, że ktoś jest ofiarą, to czy mamy prawo odbić go z rąk prześladowcy, czy też powinniśmy pozostać bierni? Trudno zaakceptować pozostawienie kogoś na pastwę losu, gdy zdajemy sobie sprawę – jak choćby w przypadku jeńców wojennych – z tego, że jest torturowany i przetrzymywany w nieludzkich warunkach. Solidarność i poczucie odpowiedzialności za drugich skłaniają nas do podjęcia działania. Ocena interwencji podejmowanych przez Childersa będzie jednak wymagała uwzględnienia sposobu, w jaki próbował odbić dzieci z rąk prześladowców. Mógł przecież okazać się w trakcie rajdów jeszcze bardziej okrutny niż partyzanci – mógł też ograniczyć się jedynie do działań niezbędnych dla powodzenia akcji.

Ciąg dalszy na stronie magazynu „Kontakt”.



Komentarze:



Komentarze niepołączone z portalem Facebook

Komentarz pojawi się po zaakceptowaniu przez moderatora.

archiwum (236)

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?