Komentarze

wróć do menu komentarzy

wróć do bloga

blog ogólny

Forum Romanum

blog ogólny
31 lipca 2015
ks. Leszek Slipek

Dziesięć zadań Kościoła




Książka, wokół której koncentrują się niniejsze rozważania, stanowi kompendium nauczania Ojca Świętego Franciszka. Wydobywa najważniejsze kwestie teologiczne i moralne, do których regularnie wraca w swoich wystąpieniach papież. Znacząca jest data ukazania się tej publikacji na rynku niemieckim – w drugą rocznicę rozpoczęcia przez Franciszka posługi na Stolicy Piotrowej. Oto pojawia się polskie tłumaczenie książki kardynała Waltera Kaspera, niemieckiego teologa, wieloletniego przewodniczącego Papieskiej Rady do spraw Popierania Jedności Chrześcijan i Komisji do spraw Kontaktów Religijnych z Judaizmem, a także członka Kongregacji Nauki Wiary i Kongregacji do spraw Kościołów Wschodnich.

Ojciec Święty Franciszek jest – jak na to zwraca uwagę Walter Kasper – pierwszym w ostatnich dziesięcioleciach papieżem, który nie brał osobiście udziału w II Soborze Watykańskim. Pontyfikat ten zapoczątkowuje więc w Kościele erę posoborową, zwiastującą konieczność odświeżonej, dostosowanej do nowych czasów recepcji nauczania Vaticanum II. Odpowiedź na pytanie o to, jaki powinien być Kościół nowej ery, otrzymujemy regularnie w nauce głoszonej przez papieża Franciszka. Główne akcenty umiejętnie rysuje również w swoich rozważaniach kard. Kasper.

Ujęcie to wykracza poza to, co zwykło się przypisywać Franciszkowi – powtarzane często pragnienie „Kościoła ubogiego dla ubogich”. Drogę (to jedno ze słów kluczy obecnego pontyfikatu), jaką powinna podążać wspólnota wiernych, Ojciec Święty pokazuje w programowy sposób nie tylko w przekazie werbalnym, lecz także przez rozmaite znaki zewnętrzne: prosty styl życia, bezpośredni, oddziałujący na wyobraźnię charakter wystąpień oraz gesty i zachowania wobec poszczególnych osób czy grup.

Nowa faza recepcji nauczania II Soboru Watykańskiego wykraczałaby poza to, na czym skupiano się dotychczas, a więc poza wewnętrzną odnowę Kościoła czy reformy liturgiczne i organizacyjne. Papież Franciszek – podkreśla Walter Kasper – podejmuje natomiast raczej zaniedbywany postulat ostatniego soboru i wzywa lud Boży do tego, aby wyszedł „na peryferie swojego terenu […] ku nowym środowiskom społeczno-kulturalnym” (EG 30). Namawia zatem Franciszek do uczynienia Kościoła „otwartym domem z otwartymi drzwiami, domem ojcowskim, w którym każdy znajdzie miejsce ze swym trudnym życiem”. Do tego ważnego aspektu przyjdzie jeszcze powrócić.

Otrzymujemy zatem wraz z książką kardynała Kaspera wartościowy punkt odniesienia: porządkujący, uprzystępniający pewne treści, a nade wszystko osadzający to nauczanie w szerszym kontekście Magisterium Ecclesiae w sposób znamionujący wielkie znawstwo autora. Warto jednak postąpić o krok naprzód i podjąć pogłębioną refleksję na temat zarysowującej się nowej ery i jej wyzwań. Owocem tej refleksji jest dziesięć zadań, które – jak nam się zdaje – winien podjąć Kościół, aby skuteczniej trafiać z prawdą Ewangelii do współczesnego człowieka i autentycznie budować Królestwo Boże na ziemi.

Przedstawione zadania wypływają bezpośrednio z podstawowego celu, wyrażonego przez papieża chociażby w adhortacji Evangelii gaudium. Chodzi mianowicie o to, aby „Kościół – jak to ujmuje Walter Kasper – w żywy sposób głosił Bożą Ewangelię, wierzył w nią, oddawał jej cześć i według niej żył. Jest ona dla [Franciszka] Ewangelią radości w sensie życia spełnionego we wszystkich jego wymiarach, radości, którą może obdarzyć człowieka wyłącznie Bóg, będący wszystkim we wszystkich (EG 4n.; 265)”.

Kościół zakorzeniony w Ewangelii

Jak to już zostało powiedziane, dla papieża zasadnicze znaczenie ma Ewangelia, uznawana przezeń za korzeń wiary oraz źródło i przyczynę radości. Franciszkowi bliskie jest pierwotne znaczenie tego słowa, odsyłające nie do księgi czy zbioru ksiąg, ale do orędzia, czy raczej „przekazywania dobrej, wyzwalającej nowiny, która zasadniczo zmienia położenie słuchacza, wzywa go do konfrontacji z nową sytuacją i domaga się od niego podjęcia decyzji”. Charakterystycznym rysem tego pontyfikatu jest przy tym czerpanie z wiecznej nowości Ewangelii, zawsze tej samej, a mimo to wciąż zaskakującej aktualnością.

To zatem najpierwsze, niełatwe zadanie Kościoła: stale dawać się Bogu zaskakiwać i wyrywać z utartych schematów, w Dobrej Nowinie właśnie znajdując wezwanie do nawrócenia i zmiany orientacji. W tym świetle winny być również ujmowane zasady wiary i moralności, które wymagają raczej reinterpretacji z perspektywy Ewangelii niż rewolucji, do której nawoływanie przypisuje się niekiedy papieżowi.

Jak podkreśla Walter Kasper, Ewangelia jest dla Ojca Świętego kluczem do pełnego zrozumienia złożonej i sprzecznej wewnętrznie rzeczywistości, a bez przeznaczenia czasu na modlitwę i adorację w Kościele ani w świecie nie dokonają się żadne dzieła duchowe (EG 262). Słowo Boże ma się stawać „coraz bardziej sercem wszelkiej działalności kościelnej”, bo „słuchane i celebrowane, zwłaszcza w Eucharystii, karmi i umacnia wewnętrznie chrześcijan oraz czyni ich zdolnymi do prawdziwego świadectwa ewangelicznego w życiu codziennym” (EG 174).

Należy z mocą dopowiedzieć, że siejba Słowa, choć napotyka opory i trudności ze strony świata, musi być kontynuowana z wciąż żywą nadzieją, iż pewnego dnia wyda ono plon. Trzeba więc iść i dzielić się Chrystusem w porę i nie w porę, głosić całą trudną Ewangelię, nie ujmując z niej niczego, nie poddając się pokusie żałosnego kompromisu, a żniwo pozostawić Panu. Bardzo często bowiem owoce będą widzieli nie ci, którzy siali, lecz ci, którzy widząc plon obfity, nawet się nie domyślają, że ktoś kiedyś posiał ziarno i posmutniał, myśląc, iż obumarło.

Kościół będący znakiem sprzeciwu

Ewangelia jest nowiną dobrą, ale także wymagającą, przypomina za Franciszkiem Walter Kasper. Z jej głoszeniem i wcielaniem w życie jej zasad nieuchronnie wiąże się opór i sprzeciw – już za czasów Jezusa bowiem czy w dotychczasowej historii Kościoła świat przeważnie odrzucał tę receptę na szczęście.

Tymczasem – podkreślmy to mocno – Kościół jest i musi pozostać znakiem sprzeciwu na wzór swojego Mistrza. Nie może zabiegać o względy czy to rządzących, czy ideologii, czy też współczesnych tendencji, ale głosić odważnie całą Ewangelię niezależnie od tego, czy odnosi korzyści, czy też powoduje dla siebie większe trudności. Nie tym powinniśmy się kierować.

Kościół pełen pokory

Papież Franciszek namawia, jako się rzekło, do wychodzenia z Dobrą Nowiną ku nowym środowiskom z radością i odwagą oraz pomimo napotykanego sprzeciwu. Często przy tym podkreśla, że z tej właśnie przyczyny – bycia na ulicy, blisko ludzi – woli Kościół poturbowany, poraniony i brudny niż ten, który zamyka się w swoich strukturach, podczas gdy za jego murami czekają głodni i potrzebujący.

Tu właśnie rysuje się kolejne zadanie Kościoła ery posoborowej: trzeba nam dzisiaj szukać takiego sposobu kształtowania wspólnoty wierzących, który jest związany z refleksją nad pokornym życiem Jezusa i Jego ziemskim nauczaniem. Kościół jest wszakże w drodze ku swemu spełnieniu bez większych gwarancji sukcesu niż te, jakie miał Chrystus.

Wielu ludzi Kościoła pragnie, żeby on triumfował na tym świecie, by się z nim liczono, by go słuchano. Denerwujemy się, gdy jest inaczej. Słuszna to postawa, jeśli zasadza się na czystym pragnieniu, aby sprawa Boża się rozwijała. Niestety jednak bardzo często jest to lęk przed podążaniem drogą Krzyża. Tymczasem jeśli Kościół oblecze się w splendor ziemski, może się okazać, że zszedł z drogi wskazanej przez Chrystusa. Trzeba bardzo dużo wewnętrznej czystości, by nie ulec pokusie kompromisu, przypodobania się ludziom i światu, życia w półcieniach, a nie w świetle Ewangelii.

Trzeba przyznać, że bardzo boimy się zgodzić na to, by być Kościołem, z którym wielcy tego świata nie chcą się liczyć. Boimy się być głosem wołającym na pustyni świata, odrzuconym, bezkompromisowym, pokornym, nieszukającym własnej chwały. Tymczasem to jest właśnie droga, jaką nam wskazał nasz Mistrz.

Kościół otwarty

Kolejne przedstawiane tu zadania Kościoła tworzą ścisły splot, oparty na idei Kościoła otwartego, czy nawet – jak pisze Walter Kasper, powołując się na innego teologa niemieckiego, Johanna Baptista Metza – aktualizujący „mistykę nie zamkniętych, lecz otwartych oczu, która przeobraża się w mistykę działających, niosących pomoc rąk”. Na różne sposoby więc papież stara się otworzyć, przewietrzyć Kościół, nadmiernie skupiony na własnych problemach, ale równie często daleki od spraw codzienności.

Po pierwsze więc, potrzeba otwarcia się przy jednoczesnym zachowaniu równowagi między obecną wędrówką a celem i przeznaczeniem ostatecznym, ku któremu zmierzamy. Ważne, aby nie ulegać przy tym pokusie skłaniającej do oddalenia od ziemi, codzienności czy ciężaru obowiązków. Jakże często bowiem postawą przyjmowaną dziś przez ludzi Kościoła jest zamknięcie się w bezpiecznym wieczerniku duchowych rozważań o Bogu, komentarzy biblijnych i rozmyślań przy jednoczesnej rezygnacji podejmowania palących problemów świata wśród tych, a nie innych ludzi. Dla fałszywie pojętej wygody rezygnuje się z działania, przekształcania społeczeństwa, walki o sprawiedliwość i pokój.

Tymczasem wszyscy jesteśmy wezwani i powołani do budowania Królestwa Bożego w łonie ludzkiej historii, wśród trudności i ciemności współczesnego świata ugrzęzłego w doczesności. Budowanie struktur społecznych opartych na prawdzie, sprawiedliwości, pokoju, miłości jest przybliżaniem finalnego stanu Królestwa.

Kościół miłujący świat

Aby Kościół mógł skutecznie wydobyć się ze swego zamknięcia i zacząć realnie przemieniać świat, musi wpierw świat umiłować – na wzór Chrystusa. Potrzebna jest wręcz rewolucja miłosierdzia. Ten aspekt regularnie wraca w nauczaniu Franciszka (por. choćby: „Posługa miłości jest konstytutywnym wymiarem misji Kościoła i nieodzownym wyrazem jego istoty”, EG 179). Nieprzypadkowo słowo „miłosierdzie” uznaje Walter Kasper za jeden z kluczy do tego pontyfikatu. Znamienne też, że w swoim pierwszym rozważaniu przed modlitwą Anioł Pański papież Franciszek polecił jako lekturę książkę niemieckiego kardynała pod wiele mówiącym tytułem Barmherzigkeit. Grundbegriff des Evangeliums – Schlüssel christlichen Lebens (pol. Miłosierdzie. Klucz do chrześcijańskiego życia).

Chrześcijaństwo musi oznaczać, że doskonały chrystianizm jednego chrześcijanina służy zbawieniu innych i nie jest prawdziwie doskonały, jeśli nie jest naprawdę dla drugich. Czasami na krzyżach przydrożnych umieszcza się napis: „Zbaw duszę swoją”. To zadanie możliwe jest jednak do zrealizowania tylko poprzez miłość bliźniego. Inaczej jest to zaledwie pół prawdy. Wiara prawdziwa to taka, która powoduje dobre działanie.

Miłość bliźniego zawiera się w miłości człowieka do Boga, w konsekwencji więc nie Kościół nie może nigdy stracić z oczu człowieka. Owa miłość bliźniego w miłości do Boga polega na tym, abyśmy głębią swojego serca przyjęli całe życie Boże i aby to przyjęcie było błogosławieństwem dla tych, którzy wśród nas i z nami powinni otrzymać zbawienie Boże.

W praktyce zatem chrześcijanin winien zawsze dziękować Bogu za to, że Ten raczył go wybrać, wezwać i położyć w nim nadzieję oraz że go uczynił współpracownikiem i towarzyszem. Ten moment dziękczynienia wraz z postanowieniem działania powinien stać się stałym elementem porannej modlitwy, która jest ofiarowaniem siebie i pokorną prośbą o pomoc Bożą. Człowiek Kościoła miłującego modli się: „Boże, tak umiłowałeś świat, że posyłasz swoje dziecko – to znaczy mnie – na świat, aby go zbawiać”. Słowo zbawiać znaczy w tym kontekście ‘podejmować działania prowadzące do tego, aby świat uzyskiwał swój wewnętrzny sens’. Nie trzeba być ani przywiązanym do świata, ani oderwanym od niego. Trzeba być przywiązanym w sposób właściwy! Trzeba po prostu świat kochać.

Człowiek Kościoła powinien jednocześnie głęboko sobie uświadomić, że moralność ewangeliczna nie może się sprowadzić do spełniania tylko tego, co konieczne. Chrześcijanin musi się nauczyć nieustannego dążenia do coraz większej miłości. Podstawowe zobowiązanie wszystkich ochrzczonych polega nie tylko na samym zachowaniu przykazań, lecz na robieniu wszystkiego, co możliwe, aby w jak najpełniejszy sposób odpowiedzieć na miłość Boga.

Kościół obecny w świecie

Otwarcie się Kościoła na świat oraz autentyczne umiłowanie świata musi prowadzić do stałego odnajdywania przez członków wspólnoty wierzących odpowiedzi na pytanie o to, czego oczekuje Bóg w konkretnej sytuacji. To bezpośredni krok do faktycznego istnienia i działania Kościoła w świecie. Bóg ma bowiem prawo do obecności w życiu publicznym, ma prawo istnieć wszędzie tam, gdzie istnieje człowiek. Wiara zakłada zatem świadectwo i zaangażowanie publiczne.

Duchowe braterstwo może bardzo łatwo przekształcić się w „kapliczkę”. Ludzie bowiem czasami zespalają się nie po to, by rozpocząć razem eksperyment jedności, który by ich doprowadził do coraz bardziej otwartych i obszerniejszych społeczności, lecz by uciec właśnie od otwarcia się, którego się boją.

Podkreślmy – interpretując i w pewien sposób parafrazując nauczanie papieża Franciszka w tej materii – że błędem jest postrzeganie chrześcijańskiej „religii” w ciasny, prywatystyczny sposób jako wyłącznie sprawy między samotną duszą a jej Bogiem. Wyznawcy Chrystusa muszą unikać tragicznego rozdziału między wiarą a życiem codziennym – rodzinnym, zawodowym, ale także społeczno-politycznym. we wszystkich tych sferach przeżywamy swoją wiarę, jesteśmy wezwani do miłowania bliźnich, stykamy się z pokusą, mamy spełniać Boży twórczy plan i dążymy do świętości. Chrześcijanin, który pełni funkcję polityka, nie przestaje być chrześcijaninem, nie bierze na czas swojego urzędowania urlopu od wyznawania przynależności do Chrystusa. I nie ma prawa o tym zapominać, w przeciwnym razie bowiem przyjdzie mu żyć w ciągłym konflikcie z własnym sumieniem, w konflikcie wyniszczającym jego życie duchowe i życie wiary.

W wielu dziedzinach życia – w małżeństwie, w rodzinie, w środowisku zawodowym, w życiu narodowym i politycznym – poprzez ludzi wierzących Kościół znajduje się tam, gdzie jest świat. Chrześcijanin nie może więc być wyłączony z tego, co się dzieje w społeczeństwie. Niewłaściwie pojęty indywidualizm powoduje, że ludzie czasami ograniczają się w egzaminowaniu swojego sumienia do sprawdzania, czy nie występowali bezpośrednio przeciwko Panu Bogu. Nie stawiają sobie pytania, czy apostołowali, czy działali, czy starali się budować wspólnotę i Królestwo Boże w swoim środowisku. Jakże błędna to postawa, świadcząca wyraźnie o niezrozumieniu własnego powołania i posłannictwa chrześcijańskiego.

Istotą życia chrześcijanina jest by wszystko, czym żyje, uczynić chrześcijańskim. Być chrześcijaninem – to zobowiązanie do tego, aby mieć oczy otwarte na wszystko, co się dzieje wokół, i odpowiadać na wezwanie do czynienia w miarę swoich możliwości wszelkiego dobra: w biurze, w fabryce, na roli, w rodzinie. Nikt nie może nas zwolnić z tego zadania.

Doskonałe chrześcijaństwo powinno oznaczać, że to, co widoczne w życiu codziennym, na świecie i w historii – całe życie publiczne człowieka – oraz to, co dzieje się sekretnie w głębi wewnętrznej świadomości, całkowicie się pokrywa. A wtedy to, co można dostrzec w zewnętrznym postępowaniu, jest w rzeczywistości widzialnym wyrazem tego, co dzieje się przed Bogiem w głębi serca. Nie może być tak, że po zamknięciu drzwi własnego domu zostawiamy w nim wierność normom Chrystusowym, a w świecie zewnętrznym postępujemy tak, jak on dyktuje. To tak, jakby ktoś był wierny swojej żonie tylko w domu, a poza nim nie widział nic złego w niedochowaniu tej wierności

Kościół przemieniający siebie i świat

Autentyczna wiara – streszcza Walter Kasper najważniejszą myśl Franciszka w tej materii – powinna zawierać w sobie pragnienie zmieniania świata, przekazywania wartości, „zostawienia czegoś dobrego po sobie na ziemi” (EG 183). Bez takiego zaangażowania praktyki religijne są bezowocne, pozostają pustymi przemówieniami (EG 207). Dlatego też decyzja każdego z członków Kościoła o otwarciu się na świat, świadome i rzeczywiste jego umiłowanie, a wreszcie – stałe i twórcze zaznaczanie swojej obecności jako chrześcijanina we wszystkich sferach życia powinny faktycznie owocować tym, że świat zostanie przemieniony. Oto docelowe zadanie Kościoła wynikające z przyjęcia drogi otwarcia. Obejmuje ono dwa aspekty – indywidualny i wspólnotowy.

W odniesieniu do życia każdego chrześcijanina należy podkreślić, że nie polega ono na ogólnym łączeniu się myślą z Bogiem w przerwach między obowiązkami zawodowymi i troskami życiowymi ani na aktach strzelistych i pobożnych westchnieniach w wolnych chwilach. Życie członka wspólnoty wierzących musi przyjąć nową jakość w całej swej istocie – jakość, dzięki której stanie ono coraz bardziej treścią i znakiem Królestwa Bożego. Nie chodzi o poszukiwanie wysubtelnionej religijności, przeżywanej dla niej samej, która odciąga od integralnego powołania chrześcijańskiego bez uwzględniania jego historycznego realizmu i osobistego zaangażowania. Autentyczna chrześcijańska duchowość to wymagająca postawa, według której człowiek z całą swoją osobowością żyje integralnie takim życiem, jakie wskazuje mu wiara Chrystusowa na tym świecie, w tym, a nie innym wieku, wśród tych, a nie innych ludzi.

W aspekcie wspólnotowym należałoby sobie uświadomić i dostrzec potrzebę nowego wizerunku Kościoła. Zakłada to również rewizję struktur pełniących rolę służebną wobec przepowiadania wiary. Te ciągle obowiązujące zostały wymyślone i przystosowane do christianitas, religii państwowej. Na poziomie naszych kościołów i parafii widać aż nazbyt dobrze, że wiele z działających instytucji odwołuje się do modelu trydenckiego. Owszem, funkcjonują one jeszcze dość dobrze i są potrzebne do prowadzenia dzieła ewangelizacji. Nie sposób jednak nie odczuć, że dostają już zadyszki, ponieważ były tworzone dla Kościoła o charakterze większościowym, który uległ zmianie.

Kościół angażujący wszystkich swoich członków

Jak wskazuje Walter Kasper, dla papieża Franciszka Kościół jest przede wszystkim „ludem, będącym w drodze do Boga, ludem pielgrzymującym i ewangelizującym, przekraczającym każdy wymiar instytucjonalny”. Z tego sposobu postrzegania wynika pragnienie Ojca Świętego, aby w życiu Kościoła uczestniczyły wszystkie stany, zarówno duchowni, pozostający w widomej mniejszości, jak i cały lud Boży – mężczyźni i kobiety, młodzi i starzy. Na mocy chrztu i bierzmowania wszyscy jego członkowie są bowiem uczniami-misjonarzami i powinni mieć wpływ na decyzje podejmowane we wspólnocie.

Oto ważne zadanie Kościoła: włączyć do wspólnego dzieła każdego wierzącego na miarę jego powołania i charyzmatów. Każdy ochrzczony został wezwany do tego, by w ramach swoich możliwości budował królestwo Chrystusowe, historię zbawienia w historii ludzkiej. Osiąga ten cel, rozwijając w swoim środowisku chrześcijańskie życie i moralność oraz budując sprawiedliwe struktury, które staną się rzeczywistym odbiciem owego Królestwa i będą stwarzały następnym pokoleniom szansę życia chrześcijańskiego.

Warto pamiętać, że chrzest nie zapewnia nam zarezerwowanego miejsca w niebie, lecz czyni nas współpracownikami Boga. Pomni tego zaszczytnego zadania, mamy współpracować ze Stwórcą dla dopełnienia dzieła stworzenia i dzieła odkupienia. Szczególne zadanie w tym kontekście przypada wiernym świeckim. Ich posługa, jako się rzekło, nie może się ograniczać li tylko do zadań wewnątrzkościelnych; musi się ona przejawiać również w niesieniu wartości chrześcijańskich w życie społeczne, polityczne i gospodarcze oraz w zaangażowaniu na rzecz zastosowania Ewangelii w dziele przekształcenia społeczeństwa.

Kościół dynamiczny

Postulowana przez papieża i przywoływana tu idea Kościoła otwartego wymaga, aby nie tylko przewietrzenia struktur organizacyjnych. Wszystko to, co do tej pory zostało powiedziane, pokazuje, że Franciszkowi chodzi o autentyczny Kościół żywy – tętniący życiem i niebojący się zmian. Ojciec Święty wskazuje, że naturze chrześcijanina powinno być obce trwanie w bezruchu zamiast podążania naprzód, egzystowanie w miejsce prawdziwego życia pełnią. Wymowną tego egzemplifikacją jest obraz wody, która nie płynie – ta pierwsza się psuje. Tak samo szkodliwy i przeciwskuteczny jest wszelki bezruch, marazm, paraliż.

Stan taki – podkreśla Franciszek – istotnie unieruchamia członków wspólnoty wierzących. Skoncentrowanie się na sobie, swoisty narcyzm, prowadzi nieuchronnie do smutku i odrętwienia. Stąd już niedaleka droga do głównego ludzkiego grzechu i najstarszej pokusy, z którą jesteśmy konfrontowani – acedii, gnuśności serca, porywającej człowieka w dół siły ciążenia, ociężałości, znużenia sprawami duchowymi prowadzącego do pogrążenia się w smutku tego świata (2 Kor 7,10) (EG 1n.; 81). Oto więc swoista „teologia wyzwolenia” według papieża, polegająca na wyswobodzeniu się z wewnętrznej pustki i izolacji zamkniętego w sobie człowieka oraz jego zwróconego ku sobie serca.

Kościół subsydiarny

II Sobór Watykański przypomniał i utwierdził prawdę o tym, że jeden Kościół powszechny uobecnia się w Kościołach partykularnych, w nich przybiera konkretną postać i konkretne oblicze; istnieje w poszczególnych Kościołach partykularnych i się z nich składa (Lumen Gentium, 23), Kościoły lokalne istnieją zaś w Kościele uniwersalnym, trwają w zjednoczeniu z nim i czerpią z niego życie. Między Kościołem powszechnym a Kościołami partykularnymi ma zatem miejsce wzajemne przenikanie.

Owa jedność w różnorodności powinna dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek dotychczas stać się motorem działania. We współczesnym Kościele bowiem odpowiedzialność jest w coraz większym stopniu realizowana we wspólnocie. Wiąże się to z oryginalnością Kościołów lokalnych. Nie można nadać jednego prawa, które byłoby równie użyteczne dla Kościoła na Madagaskarze, w Polsce, we Włoszech, w Kongu i w Argentynie. Problemy tych Kościołów mają charakter par excellence partykularny. Dlatego powinien im być pozostawiony pewien margines decyzji i inwencji.

W przywołaną tu zachętę, aby Kościołom partykularnym pozostawiać w ramach Kościoła powszechnego swobodę kształtowania własnej rzeczywistości zgodnie z lokalnymi uwarunkowaniami, wpisywałaby się zasada pomocniczości (subsydiarności), znana w założeniu od starożytności, ale na gruncie społecznej nauki Kościoła rozwijana od przełomu XIX i XX wieku. Istota zasady subsydiarności, będącej szczególną artykulacją zasady solidarności, sprowadza się do twierdzenia, że „społeczność wyższego rzędu nie powinna ingerować w wewnętrzne sprawy społeczności niższego rzędu, pozbawiając ją kompetencji, lecz raczej winna wspierać ją w razie konieczności i pomóc w koordynacji jej działań z działaniami innych grup społecznych, dla dobra wspólnego” (Centessimus Annus, 48). Jej ponowne odkrycie i pełniejsze wcielenie w życie byłoby rozwinięciem idei Kościoła partykularnego wszczepionego w Kościół powszechny. Być może też w tym miejscu można by upatrywać łącznika z Franciszkową opcją na rzecz ubogich. To wszakże jest w uznaniu Ojca Świętego jedna z najważniejszych, o ile nie najważniejsza kwestia stanowiąca klucz do rozwiązania problemów współczesnego Kościoła i świata.

ks. Leszek Slipek – ksiądz archidiecezji warszawskiej. Studiował teologię duchowości na Uniwersytecie Gregorianum w Rzymie i uzyskał tytuł doktora teologii duchowości. Obecnie jest proboszczem parafii pw. św. Andrzeja Apostoła w Warszawie. Autor książki pt.: „Parafia jakiej pragnę” oraz licznych artykułów poświęconych kapłaństwu.



Komentarze:



Komentarze niepołączone z portalem Facebook

Komentarz pojawi się po zaakceptowaniu przez moderatora.

archiwum (236)

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?