Komentarze

wróć do menu komentarzy

wróć do bloga

blog Zbigniewa Nosowskiego

Lepiej krótko niż wcale…

blog Zbigniewa Nosowskiego
12 kwietnia 2016

A dlaczego nie?




„A dlaczego nie?” – pyta retorycznie abp Juliusz Paetz zagadnięty przez reportera TVN24, czy weźmie udział w celebrze piątkowej Mszy świętej z okazji 1050-lecia chrztu Polski.

Chętnie odpowiem, dlaczego nie. Bo byłaby to kolejna krzywda wyrządzona przez niego Kościołowi w Polsce. Uważam tak z trzech powodów:
1. Bo nie godzi się, by Mszę z takiej okazji koncelebrował jakby nigdy nic bohater jednego z największych skandali w najnowszej historii Kościoła w Polsce. I to skandalu niewyjaśnionego do końca!
2. Bo dobrym obyczajem osób publicznych, wobec których postawione są poważne zarzuty, jest to, że usuwają się w cień – nawet jeśli czują się niewinnie oskarżone. W przypadku arcybiskupa oznaczać to powinno nie tylko rezygnację z funkcji, ale też z publicznej obecności w Poznaniu, aby nie utrudniać życia następcy.
3. (to motyw najmniej istotny) Bo jeśli do tego dojdzie, to byłby to kolosalny błąd z dziedziny public relations. Informacje medialne o poznańskich obchodach skoncentrowałyby się przede wszystkim na tej sprawie – a chyba nie o to chodzi Kościołowi?

Jak wiadomo, przed 15 laty bardzo poważne przesłanki wskazywały, że abp Paetz krzywdził swoich podwładnych, zwłaszcza kleryków; szkodził im, próbował ich uwodzić, wykorzystując ich zależność od siebie jako biskupa. Takie zachowania są same w sobie niedopuszczalne, tym bardziej gdy chodzi o duchownego, tym bardziej gdy chodzi o metropolitę.

Dzisiejsze medialne poruszenie jest tylko kolejnym dowodem, że sprawę trzeba koniecznie ostatecznie publicznie wyjaśnić. Przed sześciu laty, po poprzednim publicznym zamieszaniu wokół byłego metropolity poznańskiego, pisałem w „Tygodniku Powszechnym”:

Pożar został zatem, jak się wydaje, ugaszony. Ale może znowu ponownie wybuchnąć, jeśli nie zlikwiduje się przyczyny, dla której w tej sprawie mała iskra tak łatwo przeradza się w groźny ogień. Tą przyczyną jest, w moim przekonaniu, brak publicznego wyjaśnienia przez Stolicę Apostolską poważnych zarzutów, jakie padły wobec abp. Juliusza Paetza.

Przez osiem lat przyzwyczailiśmy się już, że niewiele na ten temat wiadomo – i że wiele więcej wiadomo nie będzie. Najwyższa pora na – mówiąc językiem kościelnym – stanięcie w prawdzie. A mówiąc językiem świeckim: na więcej jawności. Ubiegłotygodniowe zamieszanie pokazuje raz jeszcze, że bez publicznego wyjaśnienia meritum oskarżeń sprawa będzie wracała, powodując coraz więcej zgorszenia. [...]

Nie rozumiem zatem, dlaczego wciąż w sprawie abp. Paetza przedstawiciele Stolicy Apostolskiej nie zatroszczyli się o stwierdzenie, czy zarzuty były uzasadnione. Wciąż musimy się tego domyślać, odczytując ukryte znaczenie dyplomatycznych watykańskich decyzji, tajemniczych rozgrywek, potwierdzeń i zaprzeczeń. W czasach jawności i przezroczystości – gęsta mgła niedomówień i niedopowiedzeń.

Da się to zrobić z godnością. Nie trzeba opisywać szczegółów. Wystarczy, żeby watykański rzecznik otrzymał prawo do pójścia o dwa kroki dalej i mógł wyjaśnić własne słowa: dlaczego nałożono na arcybiskupa „restrykcje” i dlaczego „pozostają one w mocy”. Wystarczy krótki komunikat – np., że komisja potwierdziła fakt zachowań nielicujących z godnością urzędu biskupiego (cały tekst „Proszę o jawność” jest dostępny tutaj).

Minęło kolejne sześć lat, a te słowa pozostają, niestety, wciąż całkowicie aktualne.



Polecamy książki Zbigniewa Nosowskiego:



Komentarze:



Komentarze niepołączone z portalem Facebook

2016-04-14 20:34:52 - Rafał Krysztofczyk

W czasach PRL-u powszechne było mniemanie, że to, co wspólne tak naprawdę nie było wspólne tylko "ich". Teoretycznie wszyscy byliśmy właścicielami naszej Ojczyzny, w praktyce była to kpina z tej naszej własności. Może to zabrzmi nieznośnie pompatycznie, ale ja naprawdę czuję się "właścicielem" naszego Kościoła Katolickiego. To "właścicielstwo" polega na tym, że cieszę się z dobra, które w Nim jest i boli mnie gdy dzieje się zło. Ja jestem także przez swoją postawę (staram się) pełnoprawnym uczestnikiem tej wspólnoty. Jakim prawem i boskim i ludzkim jestem ja i wielu innych w praktyce lekceważony przez starszych w naszym Kościele? Dlaczego nikt od parafii począwszy (są wyjątki) na ekscelencjach skończywszy (są wyjątki), nie pyta nas o zdanie i nie chodzi tu o sprawy czysto teologiczne? Na litość, gdzie jest ta służba, gdzie umywanie nóg, gdzie szukanie zagubionej owcy? Dlaczego?


Komentarz pojawi się po zaakceptowaniu przez moderatora.

archiwum (149)

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?