Czytelnia

Wierzę, więc działam

Michał Królikowski

Michał Królikowski, Dyrektor jak opat? Kultura zarządzania według św. Benedykta, WIĘŹ 2010 nr 7.

Moje doświadczenie zarządzania wskazuje na niezwykłą mądrość tego rozwiązania i tych wskazówek. Z punktu widzenia kierownika tworzy ono wewnętrzną dyscyplinę powściągliwości wobec pokusy, jaką rodzi władza — i nie chodzi tu nawet o pragnienie, by mieć jej więcej, lecz o dążenie do tego, by ją sprawnie, według swojego szybkiego rozeznania, wykonywać. Można tymczasem wskazać na prawidłowość, że przy braku staranności w podejmowaniu decyzji i opieraniu się tylko na własnym, nieweryfikowanym oglądzie sprawy, łatwo jest o błąd lub obiektywną nieroztropność.

Z drugiej strony, Benedykt mówi nie tylko zwołaniu rady w celu wysłuchania opinii przed podjęciem decyzji, lecz także o samodzielnym rozważeniu sprawy. Nakłada w ten sposób opatowi dyscyplinę wobec pokusy ucieczki w brak decyzyjności. Procedura konsultacji rodzi bowiem naturalne oczekiwanie na efekt w postaci decyzji i przynagla do jej podjęcia. Połączenie tych dwóch czynności w procesie decyzyjnym to metoda szanująca role, jakie odgrywają poszczególne osoby i dbająca o ochronę innych przed nadmierną pychą kierownika. Jedna osoba zarządza i ponosi odpowiedzialność, ona też organizuje podział pracy, gwarantując sprawne funkcjonowanie organizmu zbiorowego.

Równocześnie, każde zaangażowanie i odpowiedzialność współpracowników musi wrócić do przełożonego w relacji posłuszeństwa. Z mojego doświadczenia to spostrzeżenie jest bardzo istotne. Dojrzałym współpracownikom daje ono przestrzeń i zachętę do odważnego i pełnego wypowiadania się, nakierowanego na wspólne dobro, z szacunkiem dla innej, niekiedy bogatszej perspektywy, z jakiej patrzy przełożony, odpowiedzialny za decyzje. Będąc przełożonym i jednocześnie podwładnym, sam nauczyłem się w stosunku do swoich przełożonych powstrzymywać krytykę ich decyzji. Dbając o prawidłowe poinformowanie ich o moim stanowisku, działam zgodnie z ich decyzjami, nawet jeśli pozostają one w sprzeczności z moim oglądem sprawy.

Warto wreszcie wskazać na zachętę Benedykta do wykorzystywania potencjału wszystkich współpracowników — osoba młodsza, mniej doświadczona może mieć niekiedy rację lub pobudzać do zadawania sobie pytań, jakie inni, bardziej doświadczeni już pomijają, czasem niezasadnie.

Zarządzanie przez słuchanie, samodzielne podejmowanie decyzji z perspektywą pełnej odpowiedzialności za nie, budowanie autorytetu podwładnych i wymaganie podstawowych elementów szacunku dla trudnej roli, jaką spełnia przełożony — to z pewnością podstawowe cechy kierowania w duchu benedyktyńskim. Jest ono wielowymiarowe, nakierowane na troskę o głębokie dobro współpracowników-braci, ze świadomością swojej odpowiedzialności, która przekracza jedynie zagwarantowanie im pracy, lecz także zawiera troskę o warunki pracy właściwe ich godności, o ich postawę i sposób zaangażowania.

Posłuszny przełożony

Czy w duchu benedyktyńskim można mówić o pokorze i posłuszeństwie przełożonego? W powyższym świetle to pytanie nie brzmi abstrakcyjnie. Spotkałem wielu kolegów przełożonych (kierowników lub dyrektorów), którzy z poczuciem sprawowanej władzy i dumy zapewniali mnie o swojej roli w ukształtowaniu podległej im instytucji. Spotkałem także takich, którzy mimo że zostali z danego stanowiska odwołani kilka lat temu, bardzo intensywnie interesowali się losami danego urzędu i często, wręcz z emocjami, mówili o tym, że nowy dyrektor rozwala im (sic!) jednostkę.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 następna strona

Wierzę, więc działam

Michał Królikowski

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?