Czytelnia

Wierzę, więc działam

Joanna Bątkiewicz-Brożek

Ekonomia z teologią w tle

Jacy są katoliccy pracodawcy w Polsce? Różni. Mogą dzielić się zyskiem z innymi w myśl logiki daru. Mogą też bezlitośnie wyrzucać z pracy młoda matkę — w myśl logiki wykorzystującej luki prawne.

Szef z Góry

Krępy mężczyzna w średnim wieku, klasyczne okulary — jego spokojny, ciepły głos budzi zaufanie. Andrzej Miłkowski, inżynier budowlany, skończył Politechnikę Gdańską. Pochodzi z Podhala. Firmę założył w latach osiemdziesiątych na Śląsku. Na początku zatrudniał dwóch pracowników. Dzisiaj ponad siedemdziesięciu. — Obwodnica Kraków—Zakopane do węzła Wielickiego, droga z Gliwic do granicy z Czechami czy odcinek Tarnów—Rzeszów — wymienia Miłkowski. — Od kilkunastu lat realizujemy projekty o najwyższej skali trudności, jakimi są autostrady.

Autostrada A-1 Pyrzowice—Piekary Śląskie—Gliwice jest w przebudowie. Za chwilę wyrośnie tu nowy węzeł z wyposażeniem w urządzenia bezpieczeństwa ruchu i ochrony środowiska. Pasażerom śląskiego portu lotniczego będzie łatwiej dostać się na lotnisko. To jeden z 200 km zaprojektowanych przez Complex-Projekt odcinków dróg w Polsce.

Na początku firma pochłaniała czas dla rodziny. Inżynier ma trójkę dzieci. Żona, oceanograf, dopiero od niedawna pomaga prowadzić księgowość. Miłkowski opowiada, że praca to była jedna wielka nerwówka. Napięcie nieraz sięgało zenitu. Walka z czasem, o klienta, z konkurencją. Ale postrzeganie konkurentów jako „zawodowych wrogów” — czego wymagają reguły rynku — nie licowało dla Miłkowskiego z ideą życia wartościami Ewangelii. Podobnie jak ideologia zysku, gromadzenia pokaźnych sum pieniędzy, nawet jeśli uczciwie zarobionych ciężką pracą. Zaangażowany w życie katolickiego ruchu Focolare, gdzie kluczową zasadą jest dążenie do jedności przez miłość do Jezusa w drugim człowieku, stał przed nie lada dylematem.

W latach dziewięćdziesiątych usłyszał o idei „ekonomii komunii” wylansowanej przez Chiarę Lubich, założycielkę ruchu. Włoszka proponowała awangardowy schemat funkcjonowania przedsiębiorstw. Radziła zysk każdego z nich podzielić na trzy, niekoniecznie równe części: pierwszą przeznaczyć na rozwój firmy i godziwe wynagrodzenie pracowników, drugą na pomoc ubogim i potrzebującym, a trzecią na tzw. formację człowieka w duchu kultury dawania, a więc szkolenia, kongresy, spotkania. Miłkowski wspomina: — Takie zasady oznaczały poważne zmiany, nie tylko w wymiarze finansowym, ale też czysto ludzkim. Przeczuwałem w nich głęboki sens. Do decyzji dojrzewałem jednak przez kilka lat.

Przeszkodą było przywiązanie do własności. — Musiałem się od tego uwolnić i ustąpić miejsca nowemu Właścicielowi. Od 1996 roku jest nim Pan Bóg. Ja tylko zarządzam — Miłkowski zawiesza głos. Tak ustawioną sprawę własności traktuje z niezwykłą powagą.

Complex-Projekt zajmuje kilka długich korytarzy w jednej z katowickich kamienic przy placu Wolności. Skromne pomieszczenia: żadnych dywanów, nowoczesnych mebli, foteli. Wszystko jest funkcjonalne. Na ścianach fotografie z placów budowy, mostów, projektów dróg. W korytarzu wejściowym wisi rzucający się w oczy krzyż. Jakby symboliczne potwierdzenie niepisanego w regulaminach aktu własności. — Moi pracownicy nie muszą o tym wiedzieć. Odczuwają, że w naszej firmie „coś jest inaczej”, dobrze się czują. A Szef z Góry zobowiązuje, bo w firmie najpierw działać muszą Jego zasady.

1 2 3 4 5 6 następna strona

Wierzę, więc działam

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?