Czytelnia

Wierzę, więc działam

Marek Rymsza

Marek Rymsza, Nie pod korcem. O społecznym wymiarze praktykowania wiary, WIĘŹ 2010 nr 7.

Warto przypomnieć, że gdy w XIX wieku w Europie rozwijał się ruch settlements, propagujący pomaganie osobom marginalizowanym w sposób przekraczający podziały klasowe (a nie utrwalający je, jak to niejednokrotnie miało miejsce w przypadku tradycyjnych mieszczańskich wzorów dobroczynności takich jak bale charytatywne, loterie, czy aukcje), przedsięwzięć katolickich z tego nurtu nie sposób było odróżnić od tych podejmowanych przez antyklerykalne środowiska lewicowe. „Lewica katolicka” (czy nawet „chrześcijański socjalizm”) w warunkach XIX-wiecznych nie była bynajmniej oksymoronem — terminem wewnętrznie sprzecznym. Oksymoronem staje się dopiero w odniesieniu do współczesnej europejskiej nowej lewicy, która walkę z tradycyjną moralnością chrześcijańską w sferze kultury i obyczajów czyni jednym z wiodących elementów swojego politycznego programu, czego najlepszym przykładem są socjaliści hiszpańscy pod przywództwem premiera Zapatero.

Wrażliwość społeczna uwiarygadnia

Te trzy aspekty społecznego zaangażowania osób wierzących wzajemnie się przenikają i uzupełniają. Stawianie granic między nimi jest umowne, a często wręcz niemożliwe. Można oczywiście zauważyć, że aspekt głoszenia dobrej nowiny ukierunkowuje aktywność wierzących na środowiska dalekie od Kościoła, braterstwo wiary jest więzią spajającą społeczność wiernych, a pomoc bliźnim ma charakter najbardziej uniwersalny. Można też zauważyć, że funkcje pełnione w Kościele czy działalność zawodowa w pewien sposób determinują charakter społecznej aktywności ludzi wierzących. Ale tak naprawdę dojrzałość wiary polega na integracji wszystkich trzech „wektorów” społecznego zaangażowania, co z kolei umożliwia rzeczywistą integrację wiary z życiem.

Owa integracja wiary z życiem jest zarazem warunkiem skuteczności, jak i celem społecznego zaangażowania chrześcijan; bez niej mamy raczej do czynienia z wykonywaniem „zawodu” misjonarza, czy „działactwem” wiernych świeckich. To właśnie ta dojrzała integracja pozwalała Janowi Pawłowi II przekraczać jako człowiekowi piastującemu najważniejszą godność kościelną próg żydowskiej synagogi czy muzułmańskiego meczetu, modlić się jako oficjalnemu przedstawicielowi wspólnoty katolickiej pod Ścianą Płaczu w Jerozolimie czy występować na forum ONZ z apelem o respektowanie praw człowieka — za każdym razem nawiązując relację z jakże odmiennym społecznym otoczeniem. To dzięki integracji wiary z życiem Matka Teresa z Kalkuty stała się „sumieniem świata”, zapewniając siostrom Misjonarkom Miłości „dostęp” do ubogich w społecznościach niechętnych czy wręcz wrogim chrześcijanom. Społeczne zaangażowanie wyznaczyło też drogę świętości ks. Jerzego Popiełuszki. Ten kapłan zginął śmiercią męczeńską, gdyż jako duszpasterz nie chciał porzucić środowisk ludzi pracy zaangażowanych w ruch „Solidarności”. Gdy pętla aparatu przemocy zaciskała się nad nim, miał przecież propozycję wyjazdu na bezpieczną placówkę do Włoch, z której w imię solidarności przez duże i małe „s” nie skorzystał. Dał swym życiem przykład indywidualnego heroizmu, o silnej orientacji społecznej.

Te wielkie postacie ludzi Kościoła pokazują, jak wrażliwość społeczna osadza wiarę w codzienności i równocześnie jak doświadczenie wiary do owej wrażliwości prowadzi. Można by przywołać jeszcze wiele innych, mniej znanych osób, które swym życiem potwierdziły tę współzależność. W mojej rodzinie, na przykład, taką postacią był zmarły przed dwoma laty Adam Ryszard Siciarz — działacz radomskiej Solidarności, współtwórca radomskiej Caritas i radny. Jako jego siostrzeniec byłem świadkiem, jak doświadczenie i przeżywanie wiary prowadziło go do społecznego zaangażowania — na rzecz miasta, parafii, ludzi ubogich, dzieci ze środowisk zagrożonych patologią czy ruchu Domowy Kościół.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 następna strona

Wierzę, więc działam

Marek Rymsza

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?