Czytelnia

Ewa Karabin

Ewa Karabin, Czy Marszałek wielkim Polakiem jest?, WIĘŹ 2010 nr 5-6.

Już 10 lat później z inicjatywy byłych legionistów ustanowiono Marsz Szlakiem Pierwszej Kompanii Kadrowej, który miał charakter sportowo-obronny i był największym tego typu przedsięwzięciem w międzywojniu. Ostatni marsz w II RP odbył się tuż przed wybuchem drugiej wojny światowej, w sierpniu 1939 r. i wzięło w nim udział 100 tys. Polaków (warto dodać, że właśnie wtedy z ust Edwarda Rydza-Śmigłego padły znane słowa: „Nie oddamy ani guzika”). — Po roku 1939 agresja niemiecka, a potem sowiecka przerwały naszą niepodległość i do idei marszu można było powrócić dopiero w 1981 r., w karnawale „Solidarności” — opowiada komendant marszu, Jan Józef Kasprzyk. — Ten pierwszy powojenny marsz miał charakter półoficjalny, od 1982 r. marsze odbywały się, rzecz jasna, nielegalnie — w 1984 r. wszyscy jego uczestnicy zostali aresztowani. Dopiero po '89 marsz szczęśliwie powrócił do formuły przedwojennej.

Co roku w sierpniu kilkaset osób z całego kraju postanawia przejść trasą „kadrówki”, aby w ten sposób uczcić pamięć Marszałka, ale także wziąć udział w spotkaniach z uczestnikami walk o niepodległość, zawodach strzeleckich, konkursach edukacyjnych, koncertach pieśni legionowych. W 2009 r. marsz wyruszył po raz 29. w swojej powojennej historii. Ten rok był szczególnie ważny, bo mijało właśnie 95 lat od Czynu Legionowego i 20 lat od rejestracji Związku Piłsudczyków, głównego organizatora marszu. Przed domem Piłsudskiego na Oleandrach zgromadziło się ok. 400 osób: młodzież z organizacji strzeleckich, harcerze, przedstawiciele Wojska Polskiego, Straż Graniczna, uczniowie szkół noszących imię Piłsudskiego, a nawet szwadron kawalerii. Co przyciągnęło ich w to miejsce? Kasprzyk nie ma wątpliwości: — Sztandar niepodległości dzierżony jest nie tylko przez tych, którzy walczyli kiedyś o Polskę, ale również przez ludzi młodych, którzy go dziś przejmują i starają się podtrzymywać tradycje bliskie nam wszystkim.

Jak cukierki?

O Piłsudskim można powiedzieć bez cienia przesady, że był przywódcą kultowym. W okresie międzywojennym jego imieniem nazywano instytucje, statki, samoloty, był obywatelem honorowym kilkudziesięciu miast, w latach 1935-39 patronował Uniwersytetowi Warszawskiemu. Ulica uwielbiała go niczym ówczesne gwiazdy ekranu, wieszała podobizny w swoich domach i w zakładach pracy, śpiewała o nim pieśni i recytowała wiersze. Poza popularnymi do dziś utworami: Jedzie, jedzie na Kasztance czy My, pierwsza brygada warto wspomnieć chociażby powstałą w 1915 r. Pieśń Legionistów Polskich, która wzywała na melodię Mazurka Dąbrowskiego: „Marsz, marsz Piłsudski, / Prowadź na bój krwawy, / Pod twoim przewodem / Wejdziem do Warszawy”.

W zachowanym do dziś nagraniu z 5 września 1924 r. Piłsudski mówi: „Najzabawniejsza jest jednak myśl, że kiedy mnie już nie będzie, głos pana Piłsudskiego sprzedawany będzie za trzy grosze gdzieś na jarmarkach, prawie na funty, jak pierniki, prawie na łuty, jak jakie cukierki”. Niewiele pomylił się ten, którego popiersia i oleodruki przez dziesięciolecia były obiektem pożądania Polaków, tępionym przez PRL-owskie władze. Dziś sympatyk Marszałka może przebierać w ofertach pamiątek po swoim bohaterze: gipsowe popiersie do powieszenia na ścianie — 8,99 zł, 15-centymetrony odlew z mosiądzu — 149 zł, stojące popiersie z gipsu białego lub patynowanego na brąz — 20 zł, moneta 5-złotowa z portretem Komendanta wybita w siedemdziesiątą rocznicę odzyskania niepodległości — 389,99 zł. Cepelia swoim klientom proponuje: „Niepowtarzalną figurkę Józefa Piłsudskiego wykonaną z mosiądzu, produkt niezwykle czarujący” — za jedyne 350 zł. Bardziej wymagający mogą nabyć niemal 10-kilogramowe popiersie Marszałka na granitowej podstawie za 1850 zł.

poprzednia strona 1 2 3 4 następna strona

Ewa Karabin

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?