Czytelnia

Teologia teatru

Anna Karoń-Ostrowska

Anna Karoń-Ostrowska, ?A Kościołem Jego niech się stanie Teatr...? Szkic do teologii teatru Jana Pawła II, WIĘŹ 2007 nr 5.

Zostałyśmy z Danusią zaproszone na poranną Mszę świętą do prywatnej kaplicy papieskiej, a potem na śniadanie. Wtedy w właśnie okazało się, że spektakl ma się odbyć tego samego dnia, wieczorem. Wpadłyśmy w popłoch, no, bo jak to?, tak od razu?, jak?, gdzie? Papież wydawał się rozbawiony całą tą sytuacją: „Róbcie sobie tu, co chcecie, macie salon do dyspozycji” – powiedział i wyszedł z jadalni, zostawiając nas w osłupieniu. Nigdy nie zapomnę tego przedpołudnia w papieskich apartamentach, po których zaczęłyśmy się szarogęsić, jak po własnym mieszkaniu przy pomocy cichej i pełnej zrozumienia s. Tobiany. To ona miała „obsługiwać” sprzęt grający i puszczać w odpowiednich momentach specjalnie do tego przedstawienia skomponowaną muzykę. Musiała to robić siostra, bo ja... stchórzyłam. Wystraszyłam się, że z wrażenia nie dam rady i zawalę sprawę. Do tej pory mi wstyd. Nawet do tego się nie przydałam, ale Papież to rozumiał...

Przestawiałyśmy meble w papieskim saloniku, wyrzuciłyśmy okrągły stół, bo przeszkadzał, ustawiłyśmy w półkole fotele, wyeksponowałyśmy jakieś antyczne popiersie, lampę „dla nastroju” zarzuciłyśmy jedwabnym szalem Danusi. Na godzinę przed rozpoczęciem spektaklu, jak w prawdziwym teatrze, Danusia przyszła się przebrać i ucharakteryzować do łazienki w papieskich apartamentach, a ja doglądałam szczegółów, wpadając co chwila do papieskiej kaplicy z prośbą o pomoc „z góry”. Ks. Stanisław Dziwisz przyglądał się temu wszystkiemu trochę chyba zadziwiony.

Potem zaczęli się pojawiać goście. Zawsze, ile razy miałam szczęście być zaproszona do Ojca Świętego, porażała mnie zwyczajność-nadzwyczajność tego miejsca. Wysiadało się z windy w korytarzu papieskich apartamentów, gdzie na ogół na gości czekał ks. Dziwisz. Obok drzwi windy stał wieszak, a na nim wisiała papieska peleryna, obok niej polecano nam wieszać swoje okrycia. Ta peleryna zawsze jakoś mnie ogromnie wzruszała, Papież narzucał ją na siebie, kiedy po obiedzie czy po kolacji wychodził jeszcze do ogrodu – na dach – żeby ze swymi sekretarzami odmówić modlitwy brewiarzowe.

Było zaproszonych tylko kilka bliskich osób: prof. Stanisław Grygiel z córką Moniką, sekretarka Ojca Św. s. Emilia Ehrlich, s. Magdalena Kujawska, urszulanka, która tłumaczyła na włoski rekolekcje kard. Wojtyły dla Pawła VI pt. „Znak, któremu sprzeciwiać się będą”, ks. Dziwisz i Siostry z Domu Papieskiego. Na końcu pojawił się Ojciec Święty. Ksiądz Stanisław wskazywał miejsca, usiedliśmy półkolem – Papież w środku, po jego prawej ręce prof. Grygiel, ja po lewej. Rozpoczął się spektakl.

Wtedy zrozumiałam – tak właśnie wyglądały pierwsze, okupacyjne przedstawienia Teatru Rapsodycznego. Salon, małe, wybrane grono widzów, muzyka i aktor-sługa słowa, który opowiada, kreuje rzeczywistość, otwiera myśl i serce ku innemu światu idei, wartości, marzeń. Jest przewodnikiem i w jakiś sposób tym, który pomaga nam „urodzić” myśl, zrozumienie, tęsknotę za prawdą, za tym, co niewidzialne, a obecne... Nie gra, a jedynie wskazuje słowem i gestem.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 następna strona

Teologia teatru

Anna Karoń-Ostrowska

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?