Czytelnia

Jerzy Sosnowski

Jerzy Sosnowski

Alergia antyprorocka

Zamierzam opisać tu pewną charakterystyczną chorobę, na którą mniej więcej od stu lat cierpi nasza kultura. Słowo „choroba” nie wydaje mi się metaforyczne, w każdym razie nie bardziej, niż gdy mówimy o wirusach toczących komputery. Zarówno w przypadku software'ów, jak w kulturze, mamy do czynienia z zorganizowaną strukturą, reagującą w określony sposób na bodźce; tradycja rozumienia kultury jako swego rodzaju organizmu jest zresztą długa. Kiedy przyglądamy się, jak niektóre znaki (dzieła, idee, obyczaje, wartości) zostają przez daną kulturę przyswojone, inne zaś nie, trudno opędzić się od skojarzenia z działającym wewnątrz organizmu systemem immunologicznym.

Alergia to, jak się przypuszcza, patologiczna reakcja tego właśnie systemu: uwrażliwia się on na substancje, które do tej pory były przez niego rozpoznawane jako neutralne i przepuszczane (aprobowane). Otóż mam zamiar opisać właśnie swoistą alergię naszej kultury: mechanizm obronny, skierowany przeciwko wszystkim postaciom, którym skłonni bylibyśmy przypisać status „proroka naszych czasów”. Takie rozpoznanie kogoś przez uczestników kultury uruchamia w niej natychmiast reakcję, w której wyniku prorocki status potencjalnego proroka zostaje w zarodku unieważniony.

Prorok i pomnik

Jednym z najwcześniejszych świadectw, mówiących o alergii antyprorockiej, jest dramat Stanisława Wyspiańskiego „Wyzwolenie” (1903). W sztuce tej na scenie pojawia się Geniusz, któremu Wyspiański, podczas prapremiery występujący również jako inscenizator i twórca kostiumów, przydał rysy pomnika Adama Mickiewicza. Z tym to Geniuszem stoczy na deskach scenicznych pojedynek główny bohater „Wyzwolenia”, Konrad. Imię Konrada nie jest przypadkowe (Wziąłem to IMIĘ — zgadniesz z czynu, mówi on konspiracyjnie do Muzy). Jego walka z Geniuszem ma więc charakter buntu przeciw własnemu stwórcy, przeciw ojcu — jak buntem przeciw ojcu jest dla Polaka walka z dziedzictwem Mickiewicza, narodowego wieszcza, narodowego profety. Owocem tego buntu ma być tytułowe wyzwolenie: Wyzwolin ten doczeka się dnia / Kto własną wolą wyzwolony! — zapowiada Muza.

Rozumowanie Konrada, jeśli spróbować je wyrazić mową niewiązaną, odrzeć z patosu sztuki, przedstawia się następująco: to, co nas, jako społeczeństwo, niewoli, to przede wszystkim obecność zaborcy. Prawdziwy problem polega jednak na tym, że nie umiemy się potraktować serio, że w samych sobie widzimy jedynie konsumentów, a nie twórców rzeczywistości, która nas otacza. Wołamy: „Zróbcie z nas to lub owo”, „Dajcie nam wolność”, „Ofiarujcie nam niepodległe państwo”. Jeśli ktoś nam je przedłoży w ofercie, oczywiście skorzystamy Tak się jednak nie zdarzy: po wolność możemy sięgnąć jedynie sami.

Naszą aktywność powinna uruchomić sztuka, ona właśnie do tego służy, by prowokować do realnych działań. Tylko że sztuka uległa w naszych oczach całkowitej konwencjonalizacji. A patronuje owej konwencjonalizacji — skonwencjonalizowany Geniusz, ów Mickiewicz-na-pomniku. I dlatego właśnie to on, choć kojarzy się Polakom jak najlepiej, jest głównym przeciwnikiem Konrada. Zdaje im się, że oddając mu zdawkową (skonwencjonalizowaną) cześć, zapewniają sobie narodową tożsamość. Tymczasem traktując w ten sposób swoją tradycję, ulegają właśnie ubezwłasnowolnieniu. Ich sposób myślenia zdradza w gorzkim monologu Stary Aktor: Mój ojciec był bohater, a ja to jestem — nic. Póki tradycję będziemy traktowali nie jak wyzwanie, któremu musimy sprostać, lecz jak kapliczkę, przed którą odprawiamy nasze narodowe gusła, póty nie staniemy się godnymi spadkobiercami przeszłości, a będziemy do niej nawiązywali w coraz bardziej zbanalizowany, spetryfikowany sposób. I temu właśnie stara się przeciwdziałać Konrad, przeganiając Geniusza, uniemożliwiając mu zamknięcie narodu w grobie, do czego niedwuznacznie Geniusz zmierza.

1 2 3 4 5 6 7 8 następna strona

Jerzy Sosnowski

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?