Czytelnia

Jerzy Sosnowski

Jerzy Sosnowski, Alergia antyprorocka, WIĘŹ 2007 nr 3.

Na tym tle opisana na początku monumentalizacja wydaje się mechanizmem stosunkowo wyrafinowanym i niosącym pewne niebezpieczeństwa. Prorok na pomniku pozostaje — wprawdzie jedynie werbalnym — punktem odniesienia. Ktoś może go ożywić, ponawiając autentyczną wymianę myśli nad jego dziedzictwem. Nawet zmonumentalizowany prorok pozostaje więc zagrożeniem. Nic dziwnego, że wytworzyły się tymczasem inne mechanizmy destruowania prorockiej charyzmy, na ogół zresztą stosowane synchronicznie, wzmagając nawzajem swoje niszczące skutki.

Mamy zatem wśród tych mechanizmów — tworzenie replik. Klasyczny przykład, jaki się tu nasuwa, to dzieje recepcji postaci Matki Teresy z Kalkuty, której zaraz przydano jako ułatwiony odpowiednik — ksieżną Dianę. We francuskiej komedii „Amelia” (którą trudno przecież posądzać o kierowanie myśli widza w stronę szczególnie wyrafinowanej moralistyki) mówi o tym symptomatyczny dialog. Oto kioskarka komentuje śmierć lady Di słowami: „Taka piękna i taka bogata”. Amelia odpowiada natychmiast: „A gdyby była brzydka i biedna, to byś jej tak nie żałowała?”, gdy zaś kioskarka, oburzona tą trafną uwagą, wznosi oczy ku niebu, Amelia dorzuca jeszcze: „Matka Teresa na przykład” Oddziaływanie fascynującej albańskiej zakonnicy zostało niewątpliwie pomniejszone przez szum, jaki wytworzyły wokół „konkurencyjnej prorokini” niechętne chrześcijaństwu media.

Inny mechanizm to — kompromitowanie przez współudział. Wspominałem o tym, że proroków neutralizuje się dziś zazwyczaj na kilka sposobów równocześnie, i pamięć o Matce Teresie została także w ten sposób osłabiona. W spektakularnej akcji, mającej na celu złagodzenie oddziaływania wzoru z Kalkuty, zaczęto nagłaśniać oczywisty skądinąd fakt, że Matka Teresa opowiadała się po stronie ruchu pro life. A ponieważ przeciwnicy aborcji to, oprócz wielu zacnych ludzi, także trudni do zaaprobowania fanatycy — wystarczy przypomnieć zamachy na kliniki aborcyjne w USA — wytworzono zatem mgłę niedomówienia: tak jakby Matka Teresa mogła błogosławić zamachowcom.

W Polsce zresztą mechanizm ten zadziałał również w stosunku do innej postaci i w odmiennym politycznie kierunku. Jednym z polskich proroków naszych czasów — osobiście nie mam co do tego wątpliwości — był ksiądz profesor Józef Tischner. Otóż jego z kolei pamięć próbuje się całkiem skutecznie zbrukać faktem, że „trzymał z liberałami”, obciążając konto zmarłego w 2000 roku duszpasterza wydarzeniami, które obóz polskich liberałów stawiają w kontrowersyjnym świetle, a które wyszły na jaw w roku 2001 i później (jak np. afera Rywina).

Tischnera dezawuuje się jako proroka także za pomocą infantylizowania jego przesłania — to kolejny, charakterystyczny mechanizm. Dawno nie zetknąłem się z nawiązaniami do jego natchnionej „Etyki solidarności” — głębokiej i inspirującej analizy tego, co w sensie duchowym przyniósł ruch związkowy z 1980 roku. Tymczasem wielokrotnie przywołuje się góralskie żarty księdza Tischnera. Nie kwestionuję znaczenia tej formy porozumiewania się filozofa ze słuchaczami. Trudno mi jednak pogodzić się z faktem, że w potocznej opinii Tischner to coraz częściej ten ksiądz, który rozróżniał trzy rodzaje prawd: „świnta prawda, tyz prawda i g... prawda” (i na tym koniec).

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 następna strona

Jerzy Sosnowski

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?