Czytelnia

Jerzy Sosnowski

Jerzy Sosnowski, Alergia antyprorocka, WIĘŹ 2007 nr 3.

Dorzućmy jeszcze urynkowienie jako ostatni mechanizm z tych, które deprecjonują zmarłego proroka. Jego sylwetka wykorzystana jako towar, jego imię traktowane jako marka — stają się nieodróżnialne od sylwetek i marek wniesionych na rynek przez zwykłych celebrytów. W tym kontekście warto wspomnieć batalię sądową, jaką trzeba było przeprowadzić, by uniemożliwić zawładnięcie przez pewną firmę logiem „pokolenie JP2”. Batalia została wygrana, ale zło już się stało. Pracowały na nią wytrwale również wszystkie firmy, zalewające nas — zresztą od lat — kiczowatymi wizerunkami Papieża-Polaka (na makatkach, kubkach, talerzach itp.), podobnie jak wydawnictwa dyskontujące fakt jego śmierci publikacją książek na jego temat. Rzecz jasna: część z nich warto było wydrukować. Ale z pewnością nie wszystkie...

Problem autorytetu

To alergiczne szaleństwo starałem się pokazać na przykładach ludzi, którzy moim zdaniem powinni byli zostać rozpoznani jako prorocy naszych czasów. Jakkolwiek u podstaw opisanych wyżej działań niejednokrotnie legła czyjaś zła wola, to przecież ich widoczna skuteczność jest możliwa właśnie dzięki generalnie antyprorockiemu nastawieniu naszej kultury, która tyleż wytwarza mrowie quasi- czy pseudoproroków, ile ich wszystkich zaraz obraca w nicość. Jak wspominałem, utrzymuje się dzięki temu równowaga między ludzką potrzebą pójścia za kimś, kto lepiej od nas wie, jak żyć, a równie ludzką potrzebą niepodejmowania ostatecznie żadnego radykalnego działania.

Prawdziwemu prorokowi jest jednak trudniej niż kiedyś dotrzeć ze swoim przesłaniem do słuchaczy także z całkiem innego powodu. Kultura europejska już ponad dwieście lat temu zakwestionowała bowiem autorytet jako zasadę, której wolno się trzymać dojrzałemu człowiekowi. Dorosłość zaczęła znaczyć: opieranie się na samym sobie, na własnych rozstrzygnięciach, wybieranie własnej ścieżki. Być dorosłym to nie zawierzać się innym osobom, nie mówiąc o instytucjach.

Stwierdzam ten fakt bez intencji krytycznej. Zanadto czuję się produktem tej kultury, spadkobiercą Oświecenia, bym nie doceniał wolności i odpowiedzialności, którymi na dobre i złe obdarowano jednostkę. Stwierdzam tylko, że choć pytam z innymi, jak żyć, jasne odpowiedzi na to pytanie — o ile nie uwzględniają mojej wolności i nie zawierają przestrzeni dla moich samodzielnych decyzji — budzą moją nieufność lub sprzeciw.

Współczesnego proroka kształtuje ta sama kultura. Współczesny prorok też jest — nolens volens — dziedzicem Oświecenia, wyzwoleńcem z przedoświeceniowych autorytetów. Dlatego z samodzielnością wyznawcy radzi sobie na ogół dobrze lub świetnie (jak ksiądz profesor Tischner, którego umiejętność konstruowania przestrzeni dialogu z innym człowiekiem mam za jeden z najważniejszych składników jego profecji). Problem powraca jednak, gdy na horyzoncie pojawia się równocześnie więcej niż jeden prorok.

Na ten temat pisze ksiądz profesor Tomáš Halik — wyznam ostrożnie, że od kilku lat czytam jego teksty z uwagą większą niż „zwykłych” autorów, przeczuwając w nim postać, którą być może będzie można postawić w jednym z szeregu z innymi, które tu przywołuję. W zbiorze opublikowanych kazań Halika znajduję zatem następujące słowa: w tradycji hebrajskiej bardzo często się zdarza, że w tym samym czasie występują dwaj nauczyciele, którzy głoszą wiarę w całkowicie odmienny sposób. [...] A było zwyczajem, że jeden z tych dwóch rabinów mówił do swoich uczniów: To, czego was uczę, jest prawdą; ale idźcie i posłuchajcie też tego drugiego, który sprawy Boże ukazuje z innej strony!1

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 następna strona

Jerzy Sosnowski

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?