Czytelnia

Jerzy Sosnowski

Jerzy Sosnowski, Alergia antyprorocka, WIĘŹ 2007 nr 3.

Tę wierność w polskim, martyrologicznym wydaniu wskazuje też prorocki gest księdza Jerzego Popiełuszki.

Sam czuję, że zdziesiątkowana ta lista. To świadectwo rozproszenia, w którym żyję. I że można by dopisać jeszcze inne nazwiska — Martin Buber? Thomas Merton? Dalajlama? Może też i kilku artystów — Czesław Miłosz? Jerzy Nowosielski? — wierzę bowiem za prawosławiem, że to ostatecznie piękno zbawi świat. Ale kiedy myślę o tych, co tu ukrywać, zapomnianych lub zagadanych prorokach (ten ostatni termin chyba najpełniej oddaje to, co z nimi robi alergiczna kultura), wydaje mi się, że widzę coś jeszcze ważniejszego.

Otóż ze Starego Testamentu wzięliśmy obraz proroka, za którym idą tłumy. To prawdziwy obraz. Ale być może warto zapytać, ilu ludzi spośród tych tłumów usłyszało naprawdę słowa proroka. Nie po to, by uzyskać odpowiedź — nie mamy wglądu w sumienia bliźnich, własne jest wystarczająco skomplikowanym labiryntem — lecz po to, by z pomijanej dziś strony zobaczyć problem „prywatyzacji religii”. Bo ten sposób myślenia o zapoznanych przez społeczeństwo, lecz dostrzeganych przez jednostki prorokach ma coś wspólnego z „prywatyzacją religii”. Czyli z ideą, w której nauczyliśmy się dostrzegać wyłącznie zagrożenie.

Religii wypchniętej z życia społecznego w przestrzeń intymności grozi z pewnością marginalizacja także w jednostkowym życiu. Grozi to, że stanie się czymś w rodzaju niezobowiązującego indywidualnego obyczaju. Wyliczając ważnych dla mnie proroków, nie ośmieliłbym się przecież zapewniać, że idę za nimi: więc w tym sensie są i dla mnie prorokami zaledwie potencjalnymi, zneutralizowanymi. Trudno z tym rozpoznaniem polemizować.

Ale religia pozbawiona tej przestrzeni intymnej staje się w najlepszym razie regulatorem społecznych zachowań, zbiorowym rytuałem, pustym w środku. To w prywatnym zachwyceniu drugim człowiekiem, jego słowem, jego czynem, jego obliczem, rodzi się — tak myślę — wezwanie Dobrej Nowiny. O to miejsce święte świętych w naszym doświadczeniu religii nie przestawał dopytywać (irytując wielu) Czesław Miłosz.

Zatem: tak, antyprorocka alergia sprawia, że prorok nie dociera do nas lub dociera na krótko. Że my go ostatecznie przeoczamy. Wszystkie alergie naszej schorowanej kultury nie mogą sprawić jednak, by prorocy przestali przemawiać — i jednak trafiać, wprawdzie nie do tłumów, nie do nas, ale (jak być może robili przez wszystkie stulecia) do pojedynczego ciebie i do pojedynczego mnie. A to być może liczy się bardziej, niż potrafimy sobie wyobrazić.

Jerzy Sosnowski

Jerzy Sosnowski — ur. 1962. Pisarz, eseista, historyk literatury, dziennikarz radiowej Trójki, wykładowca w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej, felietonista „Więzi”. Wydał m.in. „Śmierć czarownicy”, „Szkice o literaturze i wątpieniu”, „Ach” oraz powieści: „Apokryf Agłai”, „Wielościan”, „Prąd zatokowy”, „Tak to ten”. Mieszka w Warszawie.

1 Tomáš Halik, „Zacheuszu!”, tłum. Andrzej Babuchowski, Kraków 2006, s. 15.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8

Jerzy Sosnowski

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?