Czytelnia

Kobieta

Bardziej z bliska Z matką Jolantą Olech, przełożoną generalną urszulanek szarych, rozmawiają Katarzyna Jabłońska i Zbigniew Nosowski, WIĘŹ 2004 nr 6.

A jakie byłyby typowe reakcje polskich zakonnic na słowa „Jest siostra piękną kobietą”?

– Jedna by powiedziała: „Ach, cóż pan mówi!” Inna by się spłoniła. Jeszcze inna by powiedziała: „Dziękuję za komplement!” Sądzę, że żadna by się nie obraziła. Reakcje byłyby tak różne, jak różne mogą być reakcje kobiet na te słowa.

Oczywiście, bycie osobą konsekrowaną wymaga bardzo przemyślanej autoformacji do dobrego przeżywania swojej kobiecości. Zakonnica zalotna, czy zachowująca się jak podlotek lub kobieta uwodząca, byłaby żałosnym przykładem zakonnicy nieświadomej własnej kobiecości. Staramy się uświadamiać to siostrom w naszej formacji. Ale to nie oznacza, że chce się im tę kobiecość zlikwidować. Problem polega nie na tym, czy zakonnica może być kobietą. Chodzi o odpowiednie „wychowanie” kobiecości, aby siostra była kobietą, świadomą swej godności i swej tożsamości, a nie kobietką. Rzecz jasna, wiele zależy od osobistej dojrzałości.

W jaki sposób polskie zakonnice mogą przyczynić się do tworzenia nowego feminizmu, jaki postuluje Jan Paweł II?

– Jestem głęboko przekonana, że zakonnice od zawsze były przedstawicielkami pewnego feminizmu w Kościele. Od początku zaistniały one przecież jako samodzielne kobiety umiejące organizować własne życie i pracę oraz mieć pewną pozycję w Kościele i w świecie. I to w czasach, gdy pozycja kobiet była dużo gorsza niż współcześnie! Nie wydaje się zatem, abyśmy musiały cierpieć na kompleksy wobec ruchów feministycznych. Chodzi nam jednak o inny feminizm, zakorzeniony w chrześcijańskiej wizji mężczyzny i kobiety, równych w godności. Warto tu wspomnieć o wielkiej roli Jana Pawła II w tej refleksji. W tej perspektywie cały ruch życia konsekrowanego mógłby być przykładem feminizmu chrześcijańskiego.

Tę tradycję trzeba mądrze kontynuować: znać dobrze swoje miejsce i swoje zadania, a jeśli walczyć, to o to, co potrzebne, możliwe, co się nam czasem należy choćby z prawa, a co nie zawsze udaje się od razu w Kościele uzyskać. Walczyć nie szablami, lecz poprzez własną postawę, kompetencję, czasem po prostu cierpliwość. Takim przykładem jest w Kościele polskim kwestia nadzwyczajnego szafarstwa Eucharystii, czyli możliwości rozdawania Komunii świętej. Przepisy prawa powszechnego w Kościele stanowią, iż kobiety też mogą być nadzwyczajnymi szafarzami Eucharystii. W Polsce jest to na razie niemożliwe w skali ogólnej, a przydałoby się bardzo choćby w duszpasterstwie chorych. Istnieją jednak diecezje i biskupi, którzy dają takie pozwolenia zakonnicom – niektórzy tylko wewnątrz wspólnot zakonnych, inni w szerszym zakresie. Chociaż są i takie diecezje, w których biskup nawet nie odpowiedział na list z prośbą o takie pozwolenie… Ale proces już się rozpoczął. I na pewno będzie szedł naprzód. Trzeba cierpliwości, bo zmiany nigdy nie są łatwe.

Czy warto?

Jaka jest Siostry odpowiedź na pytanie, czy warto być zakonnicą?

– Na pewno warto, dla mnie warto – ale to nie znaczy, że czasami nie bywało trudno. Gdybym znalazła się w sytuacji wyboru sprzed trzydziestu kilku lat, to sadzę, że zrobiłabym to samo. Czuję się zresztą człowiekiem, który nie tyle wybrał życie zakonne, co został wzięty za głowę i wstawiony do zakonu – i jest mi z tym po prostu dobrze. To jest tajemnica powołania przez Boga, który znalazł sposoby, aby swoje, nie moje, plany przeprowadzić.

Ja sobie bardzo cenię to, że jestem zakonnicą. Dlaczego? Niełatwo wytłumaczyć komuś, kto nie ma powołania do małżeństwa, że warto obciążać się żoną, dziećmi, utrzymaniem domu ze wszystkimi problemami: krzykami dzieci, pieluchami, troską o ich odpowiednie wychowanie itd. Tak samo nie jest łatwo wytłumaczyć, że w życiu konsekrowanym można być szczęśliwym. I że człowiek czuje się zrealizowany, chociaż kariery żadnej nie zrobił…

A przełożeństwo, zebrania Episkopatu, Synody Biskupów?

– Co to za kariera…! Raczej więcej zadań i odpowiedzialności. „Czy warto?” to jest właściwie pytanie o to, czy jesteś na swoim miejscu. Wtedy wiesz, że to jest właśnie TO, że to jest dla ciebie to jedyne i najlepsze miejsce na świecie. Ale wtedy też trzeba na co dzień dokonywać wyborów, które będą wspierały ten pierwszy, najważniejszy wybór, będą go umacniały, czyniły trwalszym i bardziej przejrzystym. Tak jest w każdym życiu, ale w naszym szczególnie – ze względu na tę „węższą” drogę. Jednocześnie zawsze trzeba z czegoś zrezygnować, co uczy wyborów i odpowiedzialności za nie. Osobiście musiałam zrezygnować z różnych zainteresowań, których nie mogłam realizować – chociażby jeszcze i dziś chętnie pojechałabym na jakąś wyprawę archeologiczną – ale wcale nie jestem pewna, czy poza klasztorem bym je zrealizowała.

Żeby odpowiedzieć: „warto być zakonnicą”, trzeba się naprawdę zgodzić na to, że to Pan Bóg ma inicjatywę. Radość i świadomość udanego, dobrze przeżytego życia daje odpowiedź możliwie radykalna i konsekwentna, na Jego wezwanie. Życia zakonnego nie można sobie wymyślić...


Rozmawiali Katarzyna Jabłońska i Zbigniew Nosowski


Jolanta Olech USJK – mgr socjologii. Od 1967 – w zgromadzeniu urszulanek Serca Jezusa Konającego. W latach 1973-1980 pracowała w nuncjaturze dla krajów skandynawskich. Od 1976 – członek Zarządu Generalnego zgromadzenia, od 1995 przełożona generalna. Od 1996 przewodnicząca Konferencji Wyższych Przełożonych Żeńskich Zgromadzeń Zakonnych w Polsce. Dwukrotnie była audytorem Synodu Biskupów w Rzymie. Mieszka w Warszawie.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11

Kobieta

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?