Czytelnia

Benedykt XVI

Kościół w Polsce

Małżeństwo i rodzina

Zbigniew Nosowski

Zbigniew Nosowski, Bardzo dobra nowina o Miłości w małżeństwie, w: Bądźmy świadkami Miłości, red. ks. Szymon Stułkowski, Poznań 2009.

Czy można w jakiś sposób na nowo „ochrzcić” atmosferę tych najbardziej rodzinnych świąt? W swojej historii Kościół potrafił umiejętnie nawiązywać do powszechnych obyczajów po to, aby je chrystianizować, nadawać im sens chrześcijański, a tym samym odrywać od poprzednich znaczeń. Data 25 grudnia została wybrania w IV wieku jako dzień Bożego Narodzenia nie dlatego, że jacyś uczeni wyliczyli, iż tego dnia urodził się Jezus, lecz dlatego, że tego dnia obchodzone było pogańskie święto Niezwyciężonego Słońca, którego kult cesarz Aurelian usiłował wprowadzić w 274 roku jako powszechną religię Cesarstwa Rzymskiego. Ówczesny Kościół przenikliwie uznał, że zamiast zwalczać obyczaj świętowania w tym dniu, należy go po prostu przejąć, nadając mu zupełnie inny sens. Chrystusa przychodzącego na ziemię ukazywano jako prawdziwe Słońce Sprawiedliwości! Skuteczność tego zabiegu jest po wiekach imponująca4.

Mówić jednocześnie o pięknie i o trudzie

Bywając na ślubach, mam wrażenie, że istnieją kaznodziejskie mody ślubne. Jeszcze kilka lat temu najczęściej słyszałem przy takich okazjach kazania dotyczące piękna powołania małżeńskiego — mocno wyidealizowane opowieści, oderwane od codziennego życia z jego bolesnymi nieraz realiami. Od pewnego czasu wahadło przechyliło się jednak w drugą stronę. Kaznodzieje najwyraźniej zorientowali się, że nie można malować życia małżeńskiego w przesadnie różowych barwach i zaczęli opowiadać o tym, jak trudno jest wytrwać w miłości, ile pułapek i niebezpieczeństw czyha na małżonków we współczesnym świecie. Patrząc w takich sytuacjach na państwa młodych, współczuję im, że celebracja zawarcia sakramentu małżeństwa staje się okazją do przesadnego straszenia.

Trzeba zatem szukać równowagi: mówić jednocześnie i o pięknie, i o trudzie powołania małżeńskiego. Z jednej bowiem strony, cóż trudniejszego niż wytrwać z kimś drugim przez całe życie; a z drugiej — cóż piękniejszego niż wytrwać z kimś drugim przez całe życie. Osobiście lubię dodawać, że unikalnym doświadczeniem dostępnym tylko małżonkom jest szansa na to, że można zakochać się we własnej żonie, czasem nawet z wzajemnością.

Piękno katolickiej wizji małżeństwa jest współcześnie trudniej uchwytne, dlatego poświęcam mu więcej czasu i miejsca. Polega ono między innymi na unikalnej specyfice naszego rozumienia tego sakramentu. Nasz Kościół nie jest jedynym, który uznaje małżeństwo za sakrament — czynią tak również prawosławni. Jesteśmy jednak jedynym Kościołem, który twierdzi, że szafarzami sakramentu małżeństwa są sami narzeczeni. Sakramentem — widzialnym znakiem i uobecnieniem niewidzialnej Bożej Miłości — jest samo małżeństwo zawarte przez ochrzczonych, a nie pobłogosławienie zawartego małżeństwa. W świetle katolickiej teologii ksiądz jest tylko świadkiem małżeństwa z urzędu.

Małżeństwo rozumiane po katolicku jest wyjątkową formą Bożej łaski. Narzeczeni nie tylko przed Bogiem ślubują, lecz o niebo więcej! — ich miłość wyraża i symbolizuje Boga, który jest Miłością. Oni dwoje jako wspólnota małżeńska są sakramentem Miłości, która ich stworzyła i nieskończenie przerasta.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 następna strona

Benedykt XVI

Kościół w Polsce

Małżeństwo i rodzina

Zbigniew Nosowski

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?