Czytelnia

Polacy - Żydzi

Zbigniew Nosowski

Zbigniew Nosowski, Bez okoliczności łagodzących. Dlaczego należy czytać Grossa i się z nim nie zgadzać.

Nie trzeba tak ostro

A przecież Gross doskonale wie, że w PRL nauczanie historii manipulowano (ja np. do matury właściwie nic istotnego nie dowiedziałem się o polskich Żydach, żyjąc i chodząc do szkoły w mieście, w którym przed wojną Żydzi stanowili ponad 60% mieszkańców). Gross wie znakomicie, że po 1989 też nie potrafimy dobrze nauczać historii, a w sferze historii polskich Żydów do odrobienia pozostały olbrzymie zaniedbania. Polacy nie znali przecież ani swoich bohaterów (jak Irena Sendlerowa czy Henryk Sławik), ani nie wiedzieli o niegodziwościach, jakich dokonywali niekiedy nasi rodacy. Zanim się potępi tę niewiedzę, uznając ją za zakłamanie, należałoby przynajmniej ją zrozumieć i opisać.

Nie odpowiada mi metoda zastosowana przez Jana Tomasza Grossa, ponieważ w takich sytuacjach zdecydowanie wolę postępować raczej mądrzej niż ostrzej, także w ocenie zjawisk bardzo negatywnych. Mam bowiem poczucie obowiązku, bym jako publicysta dążył do tego, by jak najtrafniej opisać problemy i sugerować (jeśli potrafię) najlepsze ich rozwiązania, nie zaś, by jak najmocniej potępiać zło. Przypomnieć można słynną rozmowę na spacerniaku obozu internowania między Tadeuszem Mazowieckim a Sewerynem Jaworskim, przywódcą radykalnego skrzydła NSZZ „Solidarność”. Jaworski spotkawszy Mazowieckiego powiedział: „A nie mówiłem, panie Tadeuszu, że trzeba było ostrzej?”. Mazowiecki odparł: „A nie mówiłem, panie Sewerynie, że trzeba było mądrzej?”. Zdecydowanie staję po stronie „mądrzej” niż „ostrzej”

Sprzeciwiam się takiemu rozumieniu publicystyki, w którym zakłada się, że dyskusja jest możliwa tylko dzięki wyostrzeniu tez Że trzeba przesadzić, być niesprawiedliwym, żeby się przebić Zwłaszcza Jan Gross nie musi się już przebijać przez mur milczenia. Po „Sąsiadach” samo jego nazwisko gwarantuje zainteresowanie mediów i opinii publicznej jego książkami. Dlatego właśnie nie musiał stosować języka tak ostrego, mógł napisać tę książkę innym tonem. Pożytek byłby dużo większy.

Wszyscy bez wyjątku?

Jestem katolikiem i dlatego przy lekturze „Strachu” zwracałem szczególną uwagę na wątki religijne i moralne w tej książce, także stosowane miary moralności.

Wobec Kościoła Gross jest bardzo wymagający. Z jednej strony słusznie — bo Kościół stawiając ludziom duchową i moralną poprzeczkę bardzo wysoko, najwyżej winien ustawiać ją samemu sobie. Słusznie, bo Gross idzie tu za moralną jednoznacznością Zofii Kossak-Szczuckiej: „kto milczy w obliczu mordu — staje się wspólnikiem mordercy. Kto nie potępia — ten przyzwala”.

Z drugiej strony jednak nie sposób dostrzec, że autor „Strachu” jest wobec Kościoła nie tylko bardzo wymagający, ale też bezlitosny. Mniejsza już o jego rozumienie Kościoła „jako instytucji obsługującej moralne potrzeby ludności” (s. 41). Bardziej chodzi mi o przyjmowane wprost przez Grossa założenie, że księża i zakonnice „z racji uprawianego zawodu i zasad wiary powinni byli wszyscy bez wyjątku zbrodni Zagłady się przeciwstawić” (s. 314, podkreślenie w oryginale).

Takie stawianie sprawy wydaje się dość nieludzkie. Wielokrotnie wszak słyszeliśmy i czytaliśmy wypowiedzi osób, które przyznawały, że nie wiedzą, jak zachowałyby się w sytuacji odwrotnej. Zacytuję tylko Zygmunta Baumana: „co byśmy uczynili, gdyby do naszych drzwi zapukał obcy nam, obdarty i wynędzniały człowiek, prosząc o schronienie, za którego udzielenie groziłaby nam i naszym najbliższym kara śmierci na miejscu lub powolne dogorywanie w obozie? Mnie, któremu tej próby los zaoszczędził, wolno tylko uczciwie przyznać, że nie wiem...”3 Gross uważa, że jemu wolno więcej: wolno mu stawiać innym (całej grupie społecznej) wymaganie „powinniście być bohaterami”.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 następna strona

Polacy - Żydzi

Zbigniew Nosowski

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?