Czytelnia

Kościół w Polsce

Maria Rogaczewska

Maria Rogaczewska, Bez władzy, za wolnością. Polski katolicyzm jako religia publiczna, WIĘŹ 2006 nr 12.

W jaki sposób powstało w Kościele tamtych czasów tak wielkie zaufanie do człowieka, że na spotkania w salach parafialnych zapraszano niemal każdego – goszczono artystów, naukowców, lewicowych dysydentów i hipisów? Choć bolesne odkrycia historyków w ostatnich latach dowodzą, że zaufanie to zostało wielokrotnie nadużyte (mam na myśli współpracę z komunistyczną służbą bezpieczeństwa) i że często graniczyło z naiwnością, wciąż jednak pozostaje ono znaczącym fenomenem tamtych czasów.

Genezy zaufania (między świeckimi a klerem czy różnymi grupami w Kościele) oraz atmosfery duchowej swobody można upatrywać w fakcie, że wszystkich łączył „wspólny wróg”. To jednak bardzo uproszczone wyjaśnienie. Tajemnica zaufania polegała bowiem i na tym, że religia rozkwitała jako przestrzeń wolności, jako środowisko dla spontanicznych, oddolnych inicjatyw, podczas gdy państwo pozostawało przestrzenią przymusu. W PRL Kościół katolicki nie mógł oprzeć swojej siły o formalny przymus, na który monopol miało państwo. Opierał ją jedynie o – szeroko podzielaną w społeczeństwie – motywację do uprawiania praktyk religijnych jako sposobu zamanifestowania odrębności społeczeństwa od państwa. Za progiem kościoła ludzie mogli poczuć się wolni od niemiłych aspektów państwa, ale zarazem nie czuli się pozostawieni samym sobie, bo byli częścią pełnego mocy, żywego zgromadzenia.

Co oznaczał fakt, że religia znajdowała się poza „przestrzenią przymusu”? W epoce komunistycznej przekaz religijny nie mógł być kierowany poprzez formalne, potężne, a niekiedy przymusowe agendy (szkoły publiczne, ogólnopolskie media, programy partii politycznych), jak to nieraz dzieje się w dzisiejszej Polsce. Za sprawą wyroków historii, bardziej niż wewnętrznego impulsu w polskim Kościele, religia znalazła się na peryferiach przestrzeni władzy. Zwłaszcza na poziomie lokalnym – tam, gdzie Kościół znajduje się najbliżej człowieka – wprowadzaniem religii w praktyczne życie społeczne nie zajmowały się oficjalne i potężne w zasoby instytucje, lecz spontaniczne grupy etosowe, jak to określił w swoim klasycznym artykule Tadeusz Szawiel3.

W grupach tych – oazach, duszpasterstwach akademickich, klubach inteligencji katolickiej oraz innych grupach młodzieżowych czy rodzinnych ruchach katolickich – idee katolickiej nauki społecznej były przyswajane w świetle praktycznych doświadczeń ich uczestników oraz podlegały autonomicznej interpretacji przez ludzi świeckich. Organizowali się oni często bez odgórnej inicjatywy instytucjonalnego Kościoła (inaczej niż w przypadku Akcji Katolickiej po 1989 roku). Ich istnienie może służyć za empiryczny dowód słuszności tezy José Casanovy o pojawieniu się religii publicznej w Polsce w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Mimo że ferment społeczny i intelektualny, pobudzany przez dynamizm tych grup, rodził się na mikropoziomie życia społecznego (parafie, rodziny, grupy młodzieżowe), nie oznaczało to prywatyzacji religii, choć tego gorąco życzyły sobie władze, lecz coś przeciwnego. Właśnie tam – na poziomie tych grup, parafii, nielegalnych obozów młodzieżowych – krystalizowała się „religia publiczna”, rozumiana jako moralne przebudzenie sumienia i praktyczna strategia oporu.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 następna strona

Kościół w Polsce

Maria Rogaczewska

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?