Czytelnia
Sławomir Jacek Żurek, Biografia żydowskiego anioła. O Arnoldzie Słuckim, WIĘŹ 2003 nr 4.
Od Października 1956 do momentu wyjazdu z Polski po Marcu 1968 Słucki ogłosił sześć książek poetyckich, znakomitych, utrzymanych w zupełnie innym tonie niż te z epoki stalinowskiej.1 Zresztą u Słuckiego niezależnie od faz twórczości iącej się stylistyki pojawiały się zawsze motywy kulturowo-religijne, prawda, że w różny sposób. Dziesięć lat po śmierci poety, na łamach paryskiej „Kultury” Witold Wirpsza pisał: Myślę, że w ostatniej fazie swej twórczości Słucki jest poetą głęboko religijnym, był nim właściwie inzawsze, tylko się z początku zdarzyło tak, że kostium i maska do tego nie pasowały.
Słucki był również autorem tekstów poetyckich przeznaczonych dla dzieci i młodzieży. Tłumaczył literaturę głównie rosyjską i żydowską na język polski. Był znawcą historii literatury żydowskiej, polskiej, niemieckiej, rosyjskiej i francuskiej. Oprócz języków starożytnych znał żydowski, rosyjski, ukraiński, niemiecki, angielski. Wiele lat po śmierci poety została wydana „Antologia poezji żydowskiej” (1983) pod jego redakcją.
Arnold Słucki był także znawcą tradycji i kultury żydowskiej, tak Starego, jak i Nowego Testamentu, nieobce mu były również teksty talmudyczne oraz zawiłe meandry interpretacji kabalistycznych. Znał biegle hebrajski iPodobno w swym warszawskim mieszkaniu komentował konkretne fragmenty Ewangelii odwołując się do aramejskiego oryginału i tradycji judaistycznej. Świadectwem tych zainteresowań hermeneutycznych jest powstała w tamtym okresie poezja:
Oto
dwaj mężowie rozmawiali
z nim,
dwaj reporterzy skrzydlaci,
którzy, pokazawszy się w czasie,
go myli,
rozczesywali,
a włókna jego obciążone były
snem,
Piotr i ci, którzy byli z nim,
obciążeni byli
snem.
Mistrzu, dobrze nam
tu
na ziemi jałowej,
wiadomo, kiedy On tu przechodził,
rozdarł go diabeł i roztargał
i biała gwiazda syczała z nieba:
nie przeszkadzajcie mu.
„Eliot” [z tomu „Biografia Anioła”]
*
Pobyt w Tel Awiwie, a później w Berlinie traktował jako przejściowy i oczekiwał na możliwość powrotu do kraju. Z tego okresu (1970-1972) zachowały się u przyjaciół (Jerzego Ficowskiego i Jacka Bocheńskiego) jego listy. Pierwszy, adresowany do Elżbiety i Jerzego Ficowskich, wysłany z Izraela:
Kiron 15.04.1970
(...)
Dziękuję serdecznie za list, oboje dziękujemy pięknie i kłaniamy się (jak powiada wieszcz Władysław) czapką do ziemi po polsku!
Istniejemy, a więc i poprzez tę barierę snu można sobie o tym zakomunikować. Życie współcześne nie sprzyja niestety epistolografii, dlatego też wiersze, jakie drukuję na obczyźnie traktuję z konieczności jako listy od przyjaciół. Łatwiej, oczywiście, byłoby sobie wszystko wyjaśnić prozą przy „Pigwie” (przez duże „P”)2 wiedziałbym dokładniej, co znaczy „mnisze” i „papirologiczne”3, bo nam trochę języki się pomieszały. Nie tracę nadzieji4 , że wszystko się z czasem rozplącze, może i za naszego życia? Dźwigamy więc cierpliwie te osobliwie ciężkie „Norwidy”, na jakie nas skazano czy skazaliśmy się! Trzeba przetrwać, jak radził w ciężkich chwilach Stanisław Jerzy!5 Jak zawędrujesz w Jego stronę miasta, uracz go kwiatkiem od nas! Innych pozdrów! Żeby tylko za dużo nie pili i nam coś zostawili na później!