Czytelnia

Przemiany współczesnego społeczeństwa

Sebastian Duda

Bóg jest dla mnie mało interesujący, z Magdaleną Środą rozmawia Sebastian Duda, WIĘŹ 2009 nr 5-6.

Duda
Ale przecież Kristeva w książce Czarne Słońce zajmuje się chrystologią, a Agamben (w Il Regno e la Gloria) — przy okazji spierania się Schmittem i Petersonem — daje obszerne komentarze do Bartha, Moltmanna, Ursa von Balthasara, Pawła, Tomasza, Augustyna, Orygenesa, a nawet Ojców kapadockich.

Środa
A Badiou zajmuje się św. Pawłem — wiem o tym. Nie sposób zajmować się filozofią, nie znając teologii, trudno w ogóle korzystać z języka, wyłączając z niego słowa ukształtowane przez religię. Nie można zrozumieć kultury ani odnaleźć się w dyskursach bez uwzględnienia mitów, symboli, sensów ukształtowanych przez wiarę i stale obecnych, „podskórnie” lub na powierzchni. Ja sama analizuję pojęcie caritas, mówię o teonomii uczestniczącej i przyglądam się konotacji prawdy zawartej w ewangelii św. Jana. Ale Bóg w tych wszystkich rozważaniach nie jest przedmiotem wiary. To nie wiara narzuca boski horyzont rozważań, lecz hermeneutyczna analiza wydobywa ukryte w słownikach czy dyskursach religijne źródła. Ale to się nie przekłada na wiarę w osobowego Boga. Bóg filozofów jest przecież inny, nie mieszka w Kościele, błąka się po zakamarkach myśli W laickiej Europie jest też zapewne coraz większa pokusa, by na Bogu budować oryginalność swojej myśli. I jest, jak widać, na to zapotrzebowanie.

Duda
Nietzsche, jak wiadomo, obwieścił, że „Bóg umarł”. Jednak wielu filozofom — przynajmniej od czasu Heideggera — owo zdanie Nietzschego służyło za punkt wyjścia do dalszej refleksji. Umrzeć miał nie tyle „Bóg prawdziwy”, co „Bóg tradycyjnej metafizyki” — stojący na szczycie piramidy bytów Byt Najwyższy, Pierwszy Poruszyciel, itd. Na takim twierdzeniu opierał się tzw. „teologiczny zwrot” w fenomenologii francuskiej w latach osiemdziesiątych XX wieku, którego najwybitniejszym przedstawicielem jest wspomniany przez Panią Jean Luc Marion. W swoim Bogu bez bycia Marion argumentuje, iż w gruncie rzeczy tradycyjny spór o istnienie Boga zasadny jest tylko w obrębie metafizycznej (czy też ontoteologicznej) idolatrii. Boski atrybut istnienia podlegać powinien takiej samej redukcji, jak inne boskie atrybuty (np. sprawiedliwość, wszechmoc, itd.) w tym, co w chrześcijaństwie nazwano „drogą negatywną” teologii (czy też teologią apofatyczną). Co Pani sądzi o tym „teologicznym zwrocie” we francuskiej myśli?

Środa
To nie jest dziedzina moich zainteresowań filozoficznych. Jean Luc Mariona, podobnie jak innego twórcę „teologicznego zwrotu”, M. Henryego, znam pobieżnie — na tyle, na ile jest mi to potrzebne do wykładania historii filozofii. W ogóle filozofowie, którzy próbują oryginalnie rewitalizować filozoficzną ideę Boga, stosując do tego narzędzia fenomenologii, są dla mnie mało interesujący.

Nie ukrywam, że dla mnie w ogóle Bóg jest mało interesujący. Może bardziej — filozoficzna potrzeba Boga. Dziwię się jej. Choć z drugiej strony, myślę, że ci, którzy potrzebują Boga, jakoś mniej potrzebują filozofii, a ci, którzy potrzebują filozofii, jakoś nie potrafią ukontentować się Bogiem.

Zwrot, o którym Pan mówi nie ma charakteru powszechnego! We Francji równie popularny jak Marion jest absolutnie teologiczny Michel Onfray (autor m.in. Traktaku ateologicznego), którego nie uważam za filozofa najwyższego lotu, ale — pewnie dlatego — świetnie się sprzedaje. W ramach filozofii politycznej guru jest liberał A. Renault. We Francji obecny jest duch dekonstruktywisty Jacquesa Derridy czy genialnego Michela Foucaulta. W Paryżu działa Julia Kristeva czy Hélène Cixus, które czerpią inspiracje z Lacanowskiej psychoanalizy czy feminizmu. Wiele mówi się o myślicielach lewicowych Chantal Mouffe czy Ernesto Laclau, którzy piszą o postmarksizmie w postideologicznych czasach.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 następna strona

Przemiany współczesnego społeczeństwa

Sebastian Duda

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?