Czytelnia

Katarzyna Jabłońska

Katarzyna Jabłońska, Chłopiec o świetlistym sercu, WIĘŹ 2002 nr 5.

Mohammada zagrał chłopiec niewidomy od urodzenia i akurat w tym przypadku jest to bardzo ważne. Szukając odtwórcy do roli swego bohatera Majidi wyruszył z czterema niewidomymi chłopcami w podróż do północnego Iranu. Dwóch spośród nich – wspomina reżyser – urodziło się na pustyni i nigdy wcześniej nie słyszało morza, ptaków, szumu lasu. Zawsze, gdy przyjeżdżaliśmy w nowe miejsce, mówili: „Chcemy je zobaczyć”. Oznaczało to, że chcieli wszystkiego dotknąć. Często używali słowa „piękne”, by opisać to, czego dotykali.

Sam Mohsen Ramezani, filmowy Mohammad, „Kolory raju” oglądał po raz pierwszy w czasie festiwalowego pokazu w Teheranie. Zanim rozpoczęła się projekcja powiedział publiczności: Nie macie pojęcia jak bardzo się cieszę, że będę dzisiaj oglądał mój film. W czasie seansu siedział tuż obok reżysera, który podczas scen bez dialogów albo bez udziału Mohsena szeptał mu do ucha, co dzieje się na ekranie. W podobny sposób film Majida Majidi oglądała niewidoma młodzież z Lasek, zaproszona na przedpremierową projekcję „Kolorów raju” do jednego z warszawskich kin.

W Iranie niewidomych nazywa się ludźmi „oświeconymi” i „ludźmi o świetlistych sercach”, absurdem byłoby jednak twierdzić, że Mohammad widzi więcej właśnie dlatego, że jest niewidomy. Zobaczyć oznacza w jego przypadku podjąć trud i ryzyko. Nagroda bywa niemała – ocalił bezbronne pisklę, potrafi niemal jak święty Franciszek rozmawiać z ptakami i wodą... Czegoś jest jednak pozbawiony, coś pozostaje dla niego niedostępne. Rozumiemy i odczuwamy to dotkliwie patrząc, na oszałamiające swą urodą obrazy natury, widząc twarze kochających go osób. Poza tym, trud i ryzyko, które podejmuje Mohammad, czasem przysparzają także bólu. Niekiedy okazują się również niewystarczające, żeby zobaczyć i spotkać to, co najważniejsze – miłość. To ostatnie doświadczenie wspólne jest już jednak nam wszystkim – widzącym i pozbawionym wzroku.

Spotkanie to dialog. Nie wystarczy tylko samemu dotykać – trzeba, żeby ktoś chciał nas dotknąć. Woda, wiatr, drzewo w jakiś naturalny sposób odpowiadają Mohammedowi, jednak ludzie już nie zawsze. Odpowiada ukochana babcia – stara kobieta o pięknej twarzy, czułym spojrzeniu i pełnych czaru ruchach młodej dziewczyny. Odpowiadają również siostry. Obie – starsza i młodsza – są jak skrzydła anioła, które unoszą Mohammada, biegnącego pomiędzy nimi przez istny gąszcz kolorowych kwiatów na łące. W takich momentach wydaje się, że niewiele brakuje, aby świat stał się rajskim ogrodem. W tym „niewiele” zawarte jest jednak wszystko. Opowiada o nim pełna cierpienia twarz ojca chłopca i to że za wszelką cenę próbuje oddalić syna od siebie. O tym „wszystkim” mówi również cichy płacz Mohammada, który przeradza się we wstrząsające wyznanie.

Mohammad nie jest dla swego ojca darem - jest brzemieniem. Jest również jakby znakiem nieszczęścia, którego w życiu ojca chłopca niemało. Złowrogie głosy, jakie mężczyzna słyszy czasem w lesie, zdają się przekonywać: uwierz swym oczom, jest tylko to, co widzisz. To dziecko może być tylko ciężarem i kłopotem dla siebie samego i innych, może przysporzyć tylko jeszcze więcej bólu. Nie znaczy to, że ojciec nie kocha syna, stara się raczej o tej miłości nie wiedzieć, jakby przed nią uciekał. To do pewnego stopnia zrozumiałe – gdyby dopuścił miłość do głosu, musiałby dostrzec, że jego niewidomy syn jest chłopcem o świetlistym sercu. Musiałby również zobaczyć inną jeszcze prawdę – że to właśnie Mohammad jest jego losem, i że pozostanie nim nadal nawet wówczas, kiedy oddali go od siebie.

poprzednia strona 1 2 3 następna strona

Katarzyna Jabłońska

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?