Czytelnia

Katarzyna Jabłońska

Katarzyna Jabłońska, Chłopiec o świetlistym sercu, WIĘŹ 2002 nr 5.

W dziecku można dostrzec metaforę losu, który podobnie jak ono, jest jednocześnie dany i zadany. Każdy rodzic pragnie, aby jego dziecko było zdrowe i pięknie, a każdy człowiek marzy o szczęśliwym życiu. Jednak los, podobnie jak dziecko, bywa czasem kaleki. Trzeba się niemało natrudzić, żeby zaakceptować kalekie dziecko: pokochać je i dostrzec, że właśnie takie również jest darem. Nierzadko wymaga to wręcz heroizmu, podobnie jak akceptacja swego losu, zwłaszcza kiedy pełen jest cierpienia i niespełnienia. Jednak tak, jak dziecko złączone jest ze swymi rodzicami więzami krwi, tak również więź człowieka z jego losem jest nierozerwalna. Doświadczy tego boleśnie ojciec Mohammada.

Człowiek może oczywiście swój los odrzucić, nikt jednak nie może ostatecznie odłączyć się od swego losu, wyrzec się go. Ten, kto zechce to zrobić, uczyni się bezdomnym, ponieważ to właśnie nasz los jest naszym domem. Przyjąć swój los oznaczałoby zatem zamieszkać we własnym domu. Zdarza się wcale nie tak rzadko, że nie jest to dom na miarę pragnień człowieka, że bywa niewygodny, że mieszkanie w nim oznacza trud, a nawet przysparza bólu. Ale to właśnie ten dom stoi, podobnie jak rodzinny dom Mohammada, na skraju „ogrodu”... Rajskiego ogrodu?

Opowiadając o spotkaniu i niespotkaniu człowieka z samym sobą, światem i drugim człowiekiem, opowiada Majidi również o spotkaniu człowieka z Bogiem – o ich wzajemnym poszukiwaniu siebie nawzajem. Boga nie można zobaczyć, ale można Go dotknąć, jak mówi mały Mohammad, „koniuszkami palców”. Szukam Go wszędzie – wyznaje w chwili rozpaczy chłopiec – żeby Go dotknąć i powiedzieć wszystko, co leży mi na sercu. Scena, w której padają te słowa, jest przejmująca.

Majid Majidi – twórca niezapomnianych „Dzieci niebios” – nadał „Kolorom raju” skromną formę i opowiedział w nich o prostych sprawach i zwyczajnych (a przecież nadzwyczajnych!) ludziach (grają ich często niezawodowi aktorzy). Jednak jego film jest w istocie niezwykle głębokim traktatem teologicznym. Jest również jednym z tych wyjątkowych dzieł, które potrafią nie tylko udźwignąć opowieść o grozie życia w wewnętrznym zatrzaśnięciu i skamienieniu, ale jednocześnie potrafią unieść opowieść o nadziei. Tego rodzaju filmy nie zdarzają zbyt często. Niemałą część z tych, które pojawiły się w kinie ostatnich lat, zawdzięczamy właśnie twórcom irańskim (o kinie irańskim pisałam na tych łamach dwukrotnie – „Więź” 12/1999 i 9/2001).

Teologiczny traktat, który stworzył Majidi, jest tym bardziej niezwykły, że został wywiedziony nie z umysłu teologa, ale z tych miejsc w człowieku, w których doświadcza on przepastnej ciemności, ale też – bezkresnej jasności. I właśnie dlatego znaczy tak wiele.



„Kolory raju” – scenariusz i reżyseria: Majid Majidi, zdjęcia: Mohammad Davoodi, muzyka: Alireza Kohandairy, scenografia: Asghar Nezhadimani, montaż Hassan Hassandoost, wystepują: Hossein Mahjoob (ojciec), Mohsen Ramezani (Mohammad), Salameh Feyzi (babcia), Farahnaz Safari (starsza siostra), Elham Sharifi (młodsza siostra) i inni, Iran 1999, 90 minut, dystrybucja: Gutek Film.

poprzednia strona 1 2 3

Katarzyna Jabłońska

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?