Czytelnia

ks. Henryk Seweryniak

ks. Henryk Seweryniak, Chrześcijaństwo to nie tylko dusze, WIĘŹ 2000 nr 6

Pisarz wyśmiewa próby fundamentalistycznych „przeróbek” papieskiego Non abbiate paura („Nie lękajcie się”), ale w „Jubileuszu, Roku Świętym” nie czuje się nic z niezwykłej wymowy, mocy i pewności tego wezwania. Herlingowy papież, owładnięty chorobą i walką z nią, siedzi jak „więzień Watykanu” w Wiecznym Mieście, żadna z wielkich pielgrzymek nie dochodzi do skutku... Jeśli już gdzieś wyjeżdża, to do Włoch w celu wzięcia udziału w jakichś z góry skazanych na przegraną operacjach politycznych. Nie ma w opowiadaniu nic ze świeżego zapachu drzewa oliwnego w ogrodzie klasztoru św. Katarzyny na Synaju, z obejmującego rozległe przestrzenie świata i dziejów spojrzenia Mojżesza z Góry Nebo, ze smaku brewiarza odmawianego przez polskiego księdza Karola Wojtyłę w grocie w Betlejem, z wsłuchania się w milczenie Yad Vashem i w głos tajemnicy Fatimy... Zaliczam się do tych – stwierdza pisarz – którzy sądzą, że Papież prowadzi Kościół w Trzecie Tysiąclecie drogą słuszną, ale doskonale wie – i my też powinniśmy sobie z tego zdawać sprawę - że są na tej drodze ogromne przeszkody. Jak to wygląda w opowiadaniu „Jubileusz, Rok Święty”? Czy zdaniem sprawy z tej troski ma być okrzyk: Santo Padre, riposa... („Ojcze Święty, odpocznij”)?

Kuria Rzymska to, w opowiadaniu G. Herlinga-Grudzińskiego i w jego autokomentarzach, zbiorowość ludzi manipulujących papieżem, skłonnych do triumfalizmu. Dla mnie nijak wpisują się w ten obraz nazwiska: Ratzinger, Etchegaray, Deskur, Poupard, Kasper, Marini... Ale przecież nie o nazwiska tu chodzi, lecz o ludzi, którzy wyraziście i skutecznie wspomagają Ojca Świętego w pełnieniu posługi Piotrowej jako posługi wobec całego Kościoła i świata. To za sprawą Jana Pawła II, ale również za ich sprawą, prymat Piotrowy zyskał powszechny wymiar i blask, jaki ma u kresu drugiego tysiąclecia.

W opowiadaniu „Jubileusz, Rok Święty” obok „Kościoła instytucjonalnego” (jak chętnie go określa pisarz), występuje jeszcze tłum gromadzący się wokół papieża. Ale ten tłum, jak to tłum, niewiele rozumie, szuka sensacji, zaśmieca Wieczne Miasto, od czasu do czasu uczestniczy w zbiorowych spektaklach z udziałem papieża, jest coraz bardziej letni wewnętrzną obojętnością, która popycha do ciepła gromady, niezależnie od tego, co taka wspólnota oznacza i do czego duchowo zobowiązuje. Czy tłum – gromada z „Jubileuszu, Roku Świętego” – jest jeszcze Kościołem? A właściwie po co być Kościołem inkwizycji, wypraw krzyżowych i instytucji stworzonych przez ludzi?

Wreszcie Wielki Jubileusz. Wielki Jubileusz to u G. Herlinga-Grudzińskiego impreza bardzo ryzykowna i pełna niebezpieczeństw: tłumy pielgrzymów nadwerężą zarówno „kruchy Rzym”, jak i wątłe zdrowie papieża. A do tego zwały śmieci, hordy sekt i homoseksualistów, choroby, niemoralność... Pisarz mówi wprawdzie: Obok promyka nadziei jest w zakończeniu tego opowiadania także mój wewnętrzny lęk. Lęk, czy uda się to, co jest moją nadzieją. Tylko gdzie ta nadzieja w opowiadaniu?


poprzednia strona 1 2 3 4 5 następna strona

ks. Henryk Seweryniak

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?