Czytelnia

Benedykt XVI

ks. Jerzy Szymik

ks. Jerzy Szymik, Cień rzeczy duchowych, WIĘŹ 2002 nr 12.

Kim jest Chrystus? Jest kimś, w kim prześwituje Bóg. W rozdartym ciele ukrzyżowanego Jezusa widzimy, kim jest Bóg — kimś, kto wydał siebie za nas aż po krzyż. Chrystus jest kimś, kto nie da się zawłaszczyć ani lewicy, ani prawicy. Nie jest On ani superstar, ani rewolucjonistą, ani konserwatorem zestarzałych tradycji. Jest w Nim i bunt, i wierność w proporcjach właściwych w sposób niepowtarzalny jedynie Jemu. Wcielenie Bożego Syna dowartościowuje teologicznie cały wymiar biologiczny życia, człowieka, świata. Tu — we Wcieleniu — tkwią źródła antymanichejskiego oporu chrześcijaństwa. „Z każdej strony” życia i człowieka prowadzi droga do Jezusa. Jak Ratzinger napisał kiedy indziej („Raport o stanie wiary”): kiedy serce człowieka styka się z boskim Logosem, ze Słowem, które stało się ciałem, wówczas zostaje dotknięty ów najgłębszy punkt ludzkiego istnienia.

Jakie są zadania Kościoła? Kościół niezłomnie musi stawiać naprzeciw ludzi ostateczne prawdy, definitywny obraz doskonałości, najgłębsze kryteria wartościowania, i nie może się dać zwieść na manowce namiętnościom, wahaniom uczucia, podstępom egoizmu. Te słowa powtarza Seewald za Guardinim, a Ratzinger wyraźnie bez zastrzeżeń się z nimi zgadza. Dodaje: Kościołowi dana została pewność, dzięki której wiemy, co jest nie do pogodzenia z Ewangelią, ale jednocześnie katolickość Kościoła sprawia, że należy On do całego świata, do wszystkich kultur i wszystkich epok. Kościół zawsze istnieje po to, by przekraczano granice. I w innym miejscu: Kościół jest młody. (...) ufnie możemy podążać ku przyszłości, ponieważ nasz Pan, Jezus Chrystus, z pewnością go nie opuści.

Kim jest prorok? Jest kimś, kto z perspektywy Boga przygląda się epoce: ostrzega przed destrukcją, wskazuje właściwą drogę. Dzięki prorokom Kościół broni człowieka przed autodestrukcyjnym działaniem pychy, która zawsze polega na tym, by zastąpić Boga sobą. Również dzięki nim — prorokom — Kościół chroni maleńkich, podkreślając wagę prostoty serca, łagodności, ubóstwa.

Pytań pada zresztą mnóstwo. Kardynał odpowiada z wyczuciem, bez namolności besserwissera, ale też z odwagą.

Co jakiś czas, prowokowany przez Seewalda, Ratzinger błyska oryginalną interpretacją czy tezą, których ostrza są wyzywająco ustawione pod prąd dzisiejszych „trendów” w myśleniu i powszechnie przyjmowanych (pseudo)pewników. Klęcząca pozycja nigdy nie powinna zniknąć z Kościoła. Jest ona najbardziej dobitnym przejawem cielesnym chrześcijańskiej pobożności: Z jednej strony, pozostajemy wyprostowani, spoglądając ku Niemu, z drugiej — jednak uginamy kolana. I gdzie indziej: Bądźmy Bogu wdzięczni za wielkich kaznodziejów, ale też powinniśmy się nauczyć pokory słuchania mniej wybitnych. Jaka niedziela, taki dzień śmierci — zgadza się z Seewaldem i myśl tę rozwija: Gdy z życia znika niedziela, a wraz z nią Bóg, człowiekowi brakuje rezerw, dzięki którym mogłoby jeszcze dojść do przełomu, ostatecznego przełomu. Voila: oto Ratzinger par excellence.

Ponieważ rozmowa toczy się w klasztorze Monte Cassino, dlatego też co jakiś czas pojawiają się w książce św. Benedykt i echa jego reguły. W tym kontekście wybrzmiewa również parokrotnie słowo „umiar” — jak się okazuje, w koncepcji Kardynała jest to jedno ze słów-kluczy do tajemnicy udanego życia. Równowaga, umiejętność cierpliwego współżycia z innymi, wewnętrzna wolność wobec wszystkiego, także wobec pracy (!) i wobec pokusy niebywałej radykalności, którą jednostka może utrzymać, ale która nie potrafi dłużej zaowocować wspólnotowym życiem — oto benedyktyński ideał życia, drogi Ratzingerowi.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 następna strona

Benedykt XVI

ks. Jerzy Szymik

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?