Czytelnia

Michał Kurkiewicz

Michał Kurkiewicz

Czekamy na dzieje Białorusi

Eugeniusz Mironowicz: „Białoruś”, Wydawnictwo „Trio”, Warszawa 1999, s. 298.

Nie sposób się oprzeć wrażeniu, że o ile nasi dziennikarze sporo i na ogół sensownie piszą o Białorusi, to kraj ten nie budzi większego zainteresowania polskich historyków. Co więcej; powstają wprawdzie prace i artykuły analityczne, zamieszczane np. w „Białoruskich Zeszytach Historycznych”. Te jednak są siłą rzeczy skierowane do grona specjalistów. Zainteresowana tematem szersza publika nie była dotychczas rozpieszczana przez polskich autorów.

Krótki wykaz literatury przedmiotu należałoby zacząć tu od „Historii Białorusi” Marcelego Kosmana (Ossolineum 1979). Wszystko, co w pracy tej dotyczy XX wieku, nie nadaje się do czytania. Co więcej, autor, opisując nawet mińskie manifestacje patriotyczne z 1861 r., nie mógł się powstrzymać od przeinaczania sensu wydarzeń w duchu miłym partii, rządowi i ościennemu mocarstwu: nastroje w Mińsku uspokoiły się nieco po sprowadzeniu kozaków, albo: po nabożeństwie za zmarłego arcybiskupa Fijałkowskiego tłumy odśpiewały „rewolucyjny hymn” (na podstawie dość bogatej memuarystyki można się spodziewać, że chodziło o „Serdeczna Matko...” albo „Boże coś Polskę”).

Pierwsza, dostępna zainteresowanej publiczności praca, gdzie można było znaleźć sporo informacji o dwudziestowiecznej Białorusi, to oczywiście bezdebitowa książka „Białorusini, Litwini, Ukraińcy” Bohdana Skaradzińskiego (pod pseudonimem Kazimierz Podlaski, „Przedświt”, Warszawa 1984; kilkakrotnie potem wznawiana). Celem tej książki było jednakże - jak mówił sam autor - znalezienie odpowiedzi na leninowskie pytanie „co robić” w sprawach pobratymczych. A zatem informacje o Białorusi, jako takiej, były tam siłą rzeczy skrótowe i dotyczyły głównie Białorusinów w II RP i w PRL.

Istotnym osiągnięciem polskiej historiografii była monografia „Białoruś pod okupacją niemiecką” Jerzego Turonka („Wers”, Warszawa-Wrocław 1989). Rzecz bez żadnej przesady pionierska, bo do jej opublikowania funkcjonujący powszechnie obraz nazistowskich rządów na polskich Kresach i w BSSR był mocno zafałszowany; wiedzieliśmy sporo o wileńskiej i nowogródzkiej AK, coś niecoś o partyzantce sowieckiej, ale już nie o białoruskich działaczach narodowych, którzy poszli na współpracę z Niemcami, ani o motywacjach takich wyborów.Pierwszym opracowaniem z ambicjami syntetycznego ujęcia historii politycznej Białorusi w XX w. była „Białoruś. Historia, współczesność, konflikty narodowe” Józefa Darskiego (Instytut Polityczny, Warszawa 1993). Jednak również i ta pozycja nie jest wolna od skrótów i uproszczeń.

Spośród ostatnich publikacji warto wymienić pracę „Władza a społeczeństwo. Białoruś 1991-1998” Siergieja Owsiannika i Jeleny Striełkowej („Presspublica”, Centrum Stosunków Międzynarodowych, Warszawa 1998). Choć praca ta, jako raczej politologiczna, niekoniecznie pasuje do niniejszego wykazu mizernych dokonań polskiej historiografii na temat Białorusi, to warto ją polecić z jednego względu: jej autorzy najlepiej jak dotychczas wytłumaczyli dlaczego - pozornie wbrew logice - reżim Łukaszenki nie upada. I to mimo kompromitacji zamordyzmu jako metody rządzenia oraz mimo stałego pogarszania się wskaźników makroekonomicznych. Otóż najpierw białoruski rząd (w 1991 r.) i cztery lata później prezydent Aleksandr Łukaszenko zezwolili mieszkańcom tak wsi, jak i miast na posiadanie niewielkich (od 6 do 10 arów) kawałków ziemi. To właśnie płody z tych ogródków sprawiły, że kraj uniknął klęski głodu i poważnych zamieszek. Powyższa konstatacja pozwala w dużej mierze zrozumieć obecną sytuację na Białorusi.

1 2 3 następna strona

Michał Kurkiewicz

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?