Czytelnia

Michał Kurkiewicz

Michał Kurkiewicz, Czekamy na dzieje Białorusi, WIĘŹ 2000 nr 5.

Dochodzimy wreszcie do „Białorusi” Mironowicza, wydanej (we współpracy z Instytutem Historycznym UW) w ramach popularnonaukowej serii „Historia państw świata w XX w.”. Są tu, po raz pierwszy w polskiej historiografii, rzetelnie przedstawione dzieje BSSR i Republiki Białorusi, doprowadzone do końca ubiegłego roku. Poza materiałem faktograficznym praca zawiera szereg ocen rzadko dotychczas przedstawianych w obiegu popularnym, a przy tym niezbędnych dla zrozumienia dzisiejszej Białorusi. Autor np. przypomina dziewiętnastowieczną ideologię „zapadnorusizmu” (tj. białoruskości będącej swego rodzaju rosyjskim regionalizmem, elementem „ruskości”, pojmowanej jako szeroko rozumiany kolektyw religijno-kulturalno-narodowy.) Mironowicz nie myli się, twierdząc, że „zapadnorusizm” przesądził o oderwaniu idei białoruskiej od psychologiczno-kulturalnego kontekstu polskiego. Trzeba tu dodać, że swoisty „zapadnorusizm”, tyle że postsowiecki, jest głównym elementem obecnej białoruskiej propagandy państwowej.Autor zwraca uwagę, że po traktacie ryskim 1921 r. (nie bez racji porównywanym przez Białorusinów do trzeciego rozbioru Polski) presja tak ze strony RP, jak Rosji sowieckiej zniszczyła dorobek białoruskiego odrodzenia narodowego minionych lat. Mało tego, chwilami obie potęgi wręcz współdziałały w tej sprawie. Autor dowodzi, że aresztowanie szefów Białoruskiej Włościańsko-Robotniczej „Hromady”, z posłem Bronisławem Tarszkiewiczem na czele - jak i w ogóle rozprawa z „Hromadą” w 1927 r. - było dyskretnie wspomagane przez ZSSR. Jak pisze Mironowicz, wiele wskazuje na to, że agenci „Kominternu” umożliwili stronie polskiej zdobycie dowodów współpracy liderów „Hromady” z sowieckimi ośrodkami politycznymi. Rzecz nie tak znów absurdalna, jakby się to mogło wydawać. W tym bowiem czasie bolszewicki rząd kończył właśnie eksperyment z dekolonizacją byłego imperium rosyjskiego, polegający na tworzeniu sui generis państw narodowych w związkowych republikach. Moskwa szykowała się właśnie do rozprawy z tzw. „narodowym demokratyzmem”. Nie tylko zresztą białoruskim, bo tak samo było na Ukrainie i w innych republikach.

Pisząc o nazistowskiej okupacji autor przypomina, że AK chwilami niemal na równi z białoruskimi działaczami narodowymi kolaborowała z Niemcami. Nie chodzi tu nawet o jawne umowy nowogródzkiej AK z siłami niemieckimi, dostarczającymi jej broni. Ważniejsze jest to, że na Kresach Niemcy niejednokrotnie byli arbitrem w sporze obu sił. Wyniszczanie się elit białoruskich i polskich rękami policji niemieckiej trwało z różnym nasileniem, a intensywność konfliktu najczęściej regulowana była bieżącymi potrzebami władz okupacyjnych - uważa Mironowicz. Mamy tu zatem mechanizm polityczny podobny do stosowanego przez Niemców na Wołyniu i w Galicji. Jedynie proporcje były inne, bo polsko-białoruskie konflikty narodowe nie osiągnęły nigdy poziomu ludobójstwa.

Z ocen, dotyczących spraw już całkiem najnowszych, zwraca uwagę - dość co prawda zawoalowana - krytyka Białoruskiego Frontu Narodowego za jego koncepcję szybkiej białorutenizacji sowieckiej Białorusi. Zbyt intensywnie zgłaszane postulaty białorutenizacyjne wywoływały wśród setek tysięcy lekarzy, urzędników, inżynierów i nauczycieli obawy o ich przydatność w życiu publicznym. Cała ich wiedza była oparta na terminologii języka rosyjskiego. To komentarz wart rozpowszechnienia u nas, bo w Polsce wiele osób (w tym także piszący te słowa) jeszcze niedawno brało tego typu plany BNF za rzeczywistość. Realia okazały się niestety inne: zwyciężyła postsowiecka mutacja „zapadnorusizmu”.

poprzednia strona 1 2 3 następna strona

Michał Kurkiewicz

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?