Czytelnia

Grzegorz Pac

Grzegorz Pac, Człowiek z klasą, człowiek z kasą..., WIĘŹ 2006 nr 10.

Oczywiście tego typu próby prostego przekładania postaw dziadków czy rodziców na postawy dzieci trudno traktować poważnie. Zresztą wyraziciele poglądu o bezgranicznym wpływie rodzinnego domu i panującego w nim klimatu na nasze przyszłe życie nie dostrzegają zapewne, że w swym sposobie myślenia niebezpiecznie zbliżają się do tych, którzy rzadko mówią o winie przestępców, podkreślają natomiast znaczenie złego środowiska, zaniedbań domowych, patologicznego dzieciństwa (mówię „niebezpiecznie”, gdyż – przynajmniej w sferze deklaratywnej – są ich głównymi oponentami). Skoro bowiem może być gen patriotyzmu, może być też gen przestępstwa. Posiadanie pierwszego nie jest żadną zasługą, drugiego zaś nie jest winą.

Powróćmy jednak do dziedziczenia klasy. Dom rodzinny może nam z pewnością pomóc wyrobić w sobie taki czy inny stosunek do świata, ale przecież nie determinuje nas całkowicie. Łatwiej o klasę, gdy widzi się ją u swych bliskich. Ale czy Herbert, gdy pisał o smaku, który każe wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo, myślał o postawie dziedzicznej? Szczerze wątpię. Jeśli klasę rozumieć będziemy jako równoznaczną z herbertowskim smakiem, okaże się ona nie tyle dana, co zadana, co przecież nie znaczy, że mamy w tej konkurencji równy start.

Dochodzimy tu do kwestii zasadniczej. Nieuchwytne, trudne do zdefiniowania, a językowo bez wątpienia nieco przestarzałe określenie „klasa” to cały zespół cech, spośród których te poniekąd dziedziczne, takie jak ogłada czy kultura umysłowa, nie są wcale najważniejsze. W samym centrum jest etyczny kompas, który pokazuje, jak postępować w sposób prawy. Czym więc różni się posiadanie klasy od moralnej uczciwości? Co różni „człowieka z klasą” i „prostego, dobrego człowieka”? Chyba pewna wrażliwość, która pozwala mu niekiedy precyzyjniej diagnozować rzeczywistość. Dzięki inteligencji, wykształceniu, znajomości zasad wychowania może lepiej rozumieć subtelny kod stosunków międzyludzkich i szybciej dostrzegać, gdy się mu uchybia. Ale kiedy tak się dzieje, diagnoza rzeczywistości nie wystarczy – trzeba odwagi, aby wyjść, skrzywić się, wycedzić szyderstwo. Rozumieć, czym jest powinność, wypełniać ją – czasem samotnie – to właśnie znaczy: mieć klasę.

1 G. Kligman, I. Szelenyi, „Poverty and Social Structure in Transitional Societies”, Berlin 2002.
2 „Elita musi pytać. Rozmowa z profesorem Jerzym Jedlickim”, „Polityka” 2006 nr 36.

poprzednia strona 1 2 3 4 5

Grzegorz Pac

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?