Czytelnia

Kościół w Polsce

Michał Paluch OP

Michał Paluch OP

Czy jesteśmy „Titanicem”?
Rzecz o Kościele w Polsce

Gdy półtora roku temu przeżywaliśmy niedoszły ingres arcybiskupa Wielgusa, miałem wrażenie, że jestem na Titanicu, który wpłynął na górę lodową. Spodziewałem się zresztą, że historia potoczy się podobnie jak w przypadku słynnego zderzenia: mimo że woda zaczęła konsekwentnie zalewać niższe piętra statku, wszystko jak gdyby wróciło do normy – orkiestra dalej grała, a pary obracały się w rytmie walca.

Dziś wprawdzie nie wiem, czy miałem wówczas rację i czy porównanie jest trafne, jedno jednak jest pewne: orkiestra naszego Kościoła gra dalej, jak gdyby nic się nie stało. Kryzys, który przeżyliśmy, nie doczekał się – czy coś naprawdę ważnego przeoczyłem? – poważnego rozliczenia. Sytuacja Kościoła w Polsce nie została wieloaspektowo i dogłębnie przeanalizowana. Poniższy tekst nie ma oczywiście ambicji podjąć zadania, które mogłoby wypełnić wyłącznie całe środowisko, ma być jedynie głosem w sprawie. Dla księdza, którym jestem, to zresztą sprawa najważniejsza.

Ostatnie lata upływają nam pod znakiem prób modernizacji państwa i społeczeństwa oraz niekończących się dyskusji na ten temat. Trudno się temu dziwić: nowe możliwości, które zostały przed nami otwarte przez członkostwo w NATO i Unii Europejskiej, powinny zostać jak najlepiej wykorzystane. Unowocześnianie wzbudza dużo emocji: szczególnie młodsze pokolenie zdaje sobie sprawę, że stoi przed szansą cywilizacyjnego skoku, który może pomóc nam dogonić zarówno pod względem materialnym, jak i co do procedur działania społeczeństwa obywatelskiego, grupę najlepiej rozwiniętych krajów świata. Oznacza to, że przyszłość Kościoła w Polsce będzie zależeć w dużej mierze od tego, czy i w jakim charakterze będzie potrafił on wziąć udział w procesie modernizacji. Najmłodsze pokolenie precyzyjnie i bezwzględnie rozliczy Kościół pod tym względem.

Kościół – lekarz czy hamulcowy?

Modernizacja podejmowana wewnątrz Unii nie jest projektem światopoglądowo całkowicie neutralnym. Wyrasta z oświeceniowych ideałów, które, jak wiadomo, instytucjom konfesyjnym nadzwyczaj przychylne nie są. Jeśli pokusić się o przekucie majaczącej w tle ideologii na prosty slogan, stosunek do religii można byłoby dość adekwatnie podsumować: „rozum zamiast autorytetu” (wiary).

Co ciekawe, Kościół katolicki ma wobec takiego podejścia, bardzo dojrzałą odpowiedź. Charles Journet jeszcze przed ostatnim Soborem ujął ją zwięźle: „rozum nie jest po to, by się adorować, ale by się ofiarować”. Ludzka racjonalność może spełnić się wyłącznie wtedy, gdy odrzuci narcystyczną samowystarczalność i pozostanie otwarta na „coś więcej”. Przy tym jednak – tu dochodzę do sprawy kluczowej – nie chodzi, broń Boże, o odrzucenie lub zanegowanie rozumu! Jest on przecież największym wśród naturalnych darów, które otrzymaliśmy od Stwórcy. Chodzi o współpracę i wzajemną inspirację między rozumem a wiarą religijną. Encyklika „Fides et ratio” Jana Pawła II wyraziła to za pomocą obrazu dwóch skrzydeł, które są potrzebne, by ludzki duch mógł wznieść się do kontemplacji prawdy.

1 2 3 4 5 następna strona

Kościół w Polsce

Michał Paluch OP

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?