Czytelnia

bp Andrzej Czaja

ks. Andrzej Czaja, Czy Kościół traci na wyznaniu swoich grzechów? , WIĘŹ 2007 nr 7.

On sam, Chrystus, daje bardzo wyraźne wskazanie, czego nam nie wolno marnować. Kończąc pouczenie do siedmiu Kościołów, zwraca uwagę na to, jak wygląda niewidzialna, a bardzo realna rzeczywistość od chwili Jego zwycięstwa nad śmiercią i szatanem: Oto stoję u drzwi – mówi – i kołaczę. Jeśli ktoś posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wtedy wejdę i będę z nim ucztował, a On ze mną (Ap 3,20). Nie wolno pozwolić na to, by musiał czekać pod drzwiami. Benedykt XVI znacząco zapewnia w encyklice „Deus caritas est”: U początku bycia chrześcijaninem nie ma decyzji etycznej czy jakiejś wielkiej idei, ale spotkanie z wydarzeniem, z Osobą, która nadaje życiu nową perspektywę, a tym samym decydujące ukierunkowanie. Nie wolno nam też wzgardzić ucztą, o której Chrystus mówi bardzo wyraźnie.

Co Chrystus zastawia, czym obdarowuje? W Ewangelii Jana dowiadujemy się wprost: Podczas gdy Prawo zostało dane za pośrednictwem Mojżesza, łaska i prawda przyszły przez Jezusa Chrystusa (J 1,17). Zatem otwierać drzwi Chrystusowi, to przyjmować Jego prawdę i łaskę. Kościół od samego początku nazywa te dary „rzeczami świętymi” i mówi o urzeczywistnianiu się Kościoła przez udział w rzeczach świętych (communio sanctorum), a mianowicie poprzez zwiastowanie i przyjmowanie słowa Bożego oraz udzielanie i przyjmowanie sakramentów.

Tym samym zyskujemy doprecyzowanie odpowiedzi, kiedy Kościół traci – wówczas, gdy zaniedbuje głoszenie Bożego słowa i szafarstwo sakramentów oraz gdy szwankuje wśród członków życie Ewangelią i korzystanie z sakramentów. Nazwijmy rzecz jeszcze bardziej po imieniu: gdy pasterze zaniedbują swoje podstawowe funkcje (np. konfesjonał, przygotowanie liturgii), a wierni nie przystępują do sakramentów świętych, nie smakują w liturgii i nie znają Pisma Świętego. Oto sytuacja, w której Kościół wiele traci przez marnotrawstwo Bożych darów. Widać ją dziś gołym okiem i nie można tej sytuacji lekceważyć. Mówiąc obrazowo, Boża łaska i prawda zamiast spaść w ludzkie serce, upada na ziemię.

Oczywiście nie wystarczy zadbać o to, by wierni chodzili do kościoła i przystępowali do sakramentów, a kapłan siedział w konfesjonale i codziennie sprawował Mszę św. Bardzo ważna jest jakość animowanych spotkań z Bogiem i jakość ich przeżywania. Trzeba otwartych serc, tętniących żywą wiarą.

Ojcowie Vaticanum II apelują o aktywne uczestnictwo (participatio actuosa) w liturgii. Papież Benedykt XVI daje jednak do zrozumienia, że mylą się ci, którzy myślą, że chodzi o aktywne kształtowanie liturgii; liturgia jest Boska, przychodzi z niebios i chodzi o przyjmowanie jej z żywą wiarą. Bez wiary żywej, która oznacza akt osobowego otwarcia się na Boga, zwiastowane słowo i sprawowane sakramenty nie mogą właściwie owocować w chrześcijańskiej egzystencji. Tu mamy między innymi odpowiedź na pytanie, dlaczego łaska sakramentalna nie owocuje należycie w tylu sakramentalnych związkach małżeńskich. Zresztą wiary potrzeba nie tylko w chwili przyjmowania sakramentu. Miłość małżonków wszczepiona w dniu ślubu w miłość Boga, szybko karłowacieje, gdy przestaje czerpać z miłości Bożej w dniu codziennym. Dlatego już przed laty pisał kard. Joseph Ratzinger: Kościół najbardziej jest nie tam, gdzie się organizuje, reformuje, rządzi; tylko w tych, którzy po prostu wierzą i w nim przyjmują dar wiary, który staje się dla nich życiem1. Tak więc Kościół traci, gdy nie rozwija właściwie więzi z Chrystusem.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 następna strona

bp Andrzej Czaja

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?