Czytelnia

Muzyka

Bartłomiej Dobroczyński

Czy kulturę masową można uszlachetnić

Z pewnością możliwe są różne definicje czy też pola semantyczne terminu pop-kultura. Tutaj chciałbym jednak zająć się takim, które przede wszystkim odnosiłoby się do szeroko rozumianej sztuki. Jako że ze sztuk najbliższa jest mi muzyka — do niej przede wszystkim będę się odwoływał. Poprzez pop-kulturę, czy też kulturę masową, rozumiem (całkiem naiwnie) wszelką aktywność na polu dawniej zarezerwowanym dla tradycyjnie rozumianej kultury, która za główny powód swego wystąpienia — a więc i naczelne kryterium powodzenia — uważa akceptację przez jak największą liczbę odbiorców oraz sukces finansowy.

Pomimo istnienia w przeszłości wielu pokrewnych zjawisk nastawionych na masowego odbiorcę, że wymienię jedynie hasłowo biblię pauperum, średniowieczne „święta głupców” czy widowiska jarmarczne w dawniejszych epokach, czasem triumfu pop-kultury zdaje się wiek XX, szczególnie jego druga połowa. Powodem tego sukcesu jest nieusuwalna zależność tak egalitarnie zorientowanej sztuki od możliwości jej niczym nieograniczonej dystrybucji, czyli od istnienia powszechnie dostępnych i tanich nośników. Przed wiekiem XX takich nośników, poza książką, nie było, dostępność do książki zawsze zaś była dodatkowo uzależniona od umiejętności czytania oraz wykształcenia. Zatem kultury rzeczywiście masowej za pomocą książki zbudować raczej nie sposób. W XX wieku pojawiły się natomiast: kino, gramofon, radio, telewizja, przenośne radio tranzystorowe, magnetofon, magnetowid, odtwarzacz kompaktowy, internet. I to one właśnie stanowią niezbędne materialne warunki istnienia kultury masowej — bez nich byłaby ona pojęciem pustym.

1 2 3 4 5 następna strona

Muzyka

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?