Czytelnia

Liturgia

ks. Andrzej Draguła

ks. Andrzej Draguła, Między misterium a nudą. Czy liturgia powinna być atrakcyjna?, WIĘŹ 2006 nr 1.

Bóg, objawiając się ludowi wybranemu, posłużył się określoną kulturą; to samo uczynił Jezus, Syn Boży: Jego wcielenie ludzkie było także wcieleniem w kulturę – przypomina Jan Paweł II9. Inkulturację można więc nazwać przedłużeniem wcielenia w historię ludów10. Inkulturacja nie jest pojęciem zastrzeżonym jedynie dla misji w krajach tzw. Trzeciego Świata. Winna się ona dokonywać zawsze tam, gdzie Ewangelia spotyka określoną kulturę. Wiara – jak wielokrotnie powtarzał Jan Paweł II – musi się wyrażać w kulturze. Co więcej, trudno z góry założyć, iż istnieje kultura, w której nie da się wyrazić Ewangelii i wiary. Owszem, niejedna kultura domaga się oczyszczenia z tego, w co Ewangelia wcielić się nie da, ale z gruntu teologicznie niepoprawne jest podejście mówiące, iż Ewangelię można wyrazić jedynie w jednej kulturze, na przykład łacińskiej. Chrystus jako doskonały przekaziciel przyjął naturę każdego człowieka i wszystkich ludzi, pomijając jego grzech. Ewangelia więc może się „wcielić” w każdą kulturę, pomijając jedynie tę, która wyrastałaby ze zła, z jakiegoś antybożego źródła, która nosiłaby w sobie grzech czy z niego się zrodziła. Każda inna nadaje się do przepowiadania Bożego objawienia i do wyrażenia ludzkiej odpowiedzi na nie poprzez liturgię.

Punktem wyjścia w dyskusji o atrakcyjności liturgii nie jest i nie może być tzw. społeczne zapotrzebowanie na rozmaitość, widowiskowość czy – ogólnie mówiąc – fajerwerki. Takie bowiem myślenie zaowocować może tworzeniem liturgii, która zaspokajając wyłącznie religijno-estetyczne gusta, przestanie być liturgią, gdyż wówczas grupa celebruje sama siebie i właśnie przez to nie celebruje zgoła niczego – jak przestrzega kard. Ratzinger11. Takiego poszukiwania i takiej dyskusji „domaga się” sama liturgia, której komunikatywność, realizująca się na płaszczyźnie misterium, jest warunkiem żywotności.

Ale nie o samą komunikatywność liturgii chodzi. Chodzi o coś jeszcze, o coś o wiele ważniejszego. O przywracanie jedności światu, który rozpadł się na Boży i nie-Boży, sakralny i świecki, sprzed i zza drzwi świątyni. Kultywowanie takiego kształtu liturgii – który zrodził się w zupełnie odmiennych warunkach kulturowych niż nasze i posługuje się kodem coraz bardziej obcym człowiekowi zanurzonemu w kulturze współczesnej, dla którego ani Biblia, ani kultura łacińska nie są domem ojczystym – owocuje przekonaniem, iż to, co dokonuje się w liturgii, jest rzeczywiście „nie z tego świata”12. Brak kulturowej, wyrażającej się w znakach, łączności między liturgią a ludzką egzystencją wzmacnia niepoprawny dualizm życia rozpadającego się na pobożność i codzienność, które operują różnymi kodami, wyrażają się w innych znakach, a co za tym idzie – przynależą do dwóch zupełnie obcych sobie światów. A zdaje się, że dwóch światów nie ma. Bliska jest mi myśl Elżbiety Adamiak, która na Gdańskim Areopagu w listopadzie 2004 mówiła, że fundamentalnym, teologicznym faktem jest to, iż Słowo Boże stało się człowiekiem. W tym momencie, przez wcielenie, właściwie sacrum i profanum zostało zjednoczone13. To zjednoczenie winno wyrażać się także w liturgii.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 następna strona

Liturgia

ks. Andrzej Draguła

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?