Czytelnia

Kościół w Polsce

Marcin Przeciszewski

Czy potrafimy ze sobą rozmawiać?, Dyskutują: ks. Adam Boniecki MIC, ks. Sławomir Czalej, Marek Jurek, Marcin Przeciszewski, Mieczysław Ryba, WIĘŹ 2005 nr 11.

A jeżeli chodzi o grupy w polskim katolicyzmie, wyróżniłbym trzy, choć oczywiście jest to do pewnego stopnia podział sztuczny. Pierwsza to Radio Maryja z „Niedzielą” i „Naszym Dziennikiem”. Druga to grupa elitarna: „Christianitas”, „Fronda”. Trzecia – może „Gość Niedzielny”? A gdzie będzie „Tygodnik Powszechny”? (śmiech) Oczywiście, to jest osobna grupa.

Marcin Przeciszewski: W polskich środowiskach katolickich najbardziej niepokoi mnie fakt, że tak bardzo boimy się różnic między nami. Moim zdaniem jest to sytuacja chorobliwa, którą trzeba uleczyć. Jeżeli spojrzymy na historię Kościoła, jedną z największych tajemnic tej wspólnoty i instytucji zarazem jest to, że przez wieki umiała ona ewangelizować, dostosowując sposób przekazu wiary – nie sam wykład wiary! – do środowisk, które są ewangelizowane, i do ich wrażliwości. Kościół, chociażby w Europie, nigdy nie był monolitem. Był wcieleniem różnych charyzmatów, które odpowiadały na różne potrzeby. Sobór Watykański II nazwał to poszukiwaniem znaków czasu i odpowiadaniem na nie.

- Skąd więc ten lęk przed różnicami?

M. Przeciszewski: Wynika on z tego, że jako społeczeństwo, a także jako społeczność katolicka, zostaliśmy w dużej mierze wychowani w okresie PRL, okresie totalitaryzmu. Wpojono nam, że tylko „jednolitość” – a nie „jedność” – ma sens i jest dobra. W związku z tym nie wiemy, co to znaczy budowanie jedności, tylko obawiamy się, że utracimy jednolitość.

Cieszę z tego, że Kościół w Polsce – może lepiej niż Kościoły lokalne w innych krajach Europy – znajduje odpowiedzi na znaki czasu. Choć osobiście nie identyfikuję się z Radiem Maryja – odpowiada mi inny styl – cieszę się, że miliony Polaków takie radio mają i w ten sposób ta tradycyjna wiara, odziedziczona po przodkach, jest konserwowana i przekazywana dalej. Radio Maryja odpowiada na potrzeby ewangelizacji tej grupy. Oczywiście można dyskutować, co mi się tam podoba, a co nie, ale to jest zupełnie inny temat. I również się cieszę, że jest „Tygodnik Powszechny” czy „Znak” – jedne z najznakomitszych katolickich pism intelektualnych w Europie.

W tej różnorodności nie widzę specjalnego problemu. Problemem jest to, że my w niej widzimy problem. Świadczy to o niskiej świadomości katolickiej. Nie umiemy sobie odpowiedzieć na pytanie, co jest wspólne w wierze, czego bezwzględnie winniśmy przestrzegać, a w czym możemy się różnić. Na przykład poglądy polityczne są sprawą sumienia konkretnych ludzi i ich indywidualnych wyborów i nie istnieje formuła „katolickiego światopoglądu politycznego” bądź katolickiej partii. Ktoś chce być pustelnikiem, ktoś inny – jezuitą, karmelitą, franciszkaninem albo katolickim specjalistą od internetu. Dla wszystkich jest miejsce.

Idea Zjazdów Gnieźnieńskich wyrosła właśnie stąd, że bardzo boleśnie przeżywaliśmy podział polskiej społeczności katolickiej na różne grupki. Uważaliśmy, że trzeba organizować spotkania, na które wszyscy – wszyscy! – zostaną zaproszeni. Zaproszenia zostały skierowane do wszystkich środowisk chrześcijańskich – ruchów, wspólnot, mediów – i większość z nich odpowiedziała pozytywnie.

Narzędzia Pana Boga

- Czy można powiedzieć, że dzieli nas wyłącznie polityka?

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 następna strona

Kościół w Polsce

Marcin Przeciszewski

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?