Czytelnia

Liturgia

Ireneusz Cieślik

Czy potrzebna jest reforma reformy?, Dyskutują: Ireneusz Cieślik, Tomasz Kwiecień OP, Paweł Milcarek, WIĘŹ 2002 nr 12.

Kolejny zarzut, to inflacja słowa: tutaj mówi się ogromnie dużo komentarzy, wprowadzeń, mnożą się autorskie występy, które są spoza rytuału. Dalej – nadmierny dydaktyzm, położenie akcentu na mobilizowanie do czegoś, na katechizowanie w trakcie obrzędów. A przecież liturgia nie jest miejscem właściwym do takich działań.

W starych modlitwach znajdował odbicie pewien realizm życia chrześcijańskiego, mówiło się tam o kondycji człowieka grzesznego, o walce, którą prowadzi z grzechem. Te elementy zostały dość metodycznie usunięte, przynajmniej z niedzielnych i świątecznych kolekt mszalnych (co wykazał w analizie porównawczej modlitw starych i nowych włoski badacz, Lorenzo Bianchi). W efekcie rytuał przepojony jest atmosferą pogodnego bycia chrześcijaninem, trochę w duchu pelagiańskim. To prawda, lata siedemdziesiąte żyły w złudzeniach, że wystarczy tylko głosić radość i nią żyć… Jednak rzeczywistość zawsze pozostaje inna, musimy realnie zmagać się z grzechem, a nie tylko rozwijać łaski, które w nas zostały złożone.

Dalej należy wskazać na zaniedbanie gestu i pewne lekceważenie tradycji symbolicznej. Kiedyś rozmawiałem ze starszym księdzem, który powiedział: „Tamta Msza z krzyżykami…” On to tak zapamiętał, to właśnie było dla niego niepokojące – podczas gdy te „krzyżyki” są dla nas tym samym, czym dla chrześcijan na Wschodzie ikonostas: wydzielają sferę szczególnej koncentracji sacrum. Usuwając wiele gestów zapomniano, że nieraz przemawiają one mocniej niż słowa, nie potrzebują słów. A słów, nieraz byle jakich, jest w nowej liturgii zdecydowanie za wiele.

Kończąc moją listę najważniejszych zarzutów, wskażę tylko na problem orientacji kapłana (to kwestia: do kogo się zwracamy), zniknięcie długiej ciszy w trakcie Kanonu eucharystycznego, czy redukcję gestów typowo sakralnych, takich jak przyklęknięcie (wykładowca rzymskiego Anselmianum, ojciec Cassian Folsom, mówi o niezwykle charakterystycznej redukcji gestów celebransa w trakcie konsekracji).


T. Kwiecień: Nie chciałbym, żeby odbiorca naszej rozmowy odniósł wrażenie, jakoby reformatorzy liturgii napisali cały nowy mszał. Kiedy Paweł Milcarek wyliczał grzechy reformy, ja sobie myślałem: placet cum reservatione. Z jednej strony, owszem, inflacja słowa, natomiast trzeba rozróżnić to, co jest w mszale, od indywidualnych skłonności poszczególnych celebransów. Od wielu lat w kilku naszych klasztorach dominikańskich celebrujemy najuroczyściej całe Triduum Paschalne zgodnie z nowym rytem – i nie ma tam ani słowa komentarza. Można i tak to robić, prawda?


P. Milcarek: Ale te komentarze nie biorą się wyłącznie z pasji oratorskiej celebransów. Oni są do tego kształceni! To nie jest problem nadużycia tego czy owego księdza, lecz – powiedziałbym – nadużycie systemowe. Taka jest powszechna interpretacja, i to jest właśnie „w duchu Soboru”.


T. Kwiecień: Natomiast całkowicie zgadzam się z zarzutem nadmiernego dydaktyzmu, który w ogóle charakteryzuje mentalność zachodniego chrześcijaństwa przynajmniej od Oświecenia. Wystarczy sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz panowie słuchali kazania, które by nie poruszało tematów moralnych…


I. Cieślik: Jeśli już mam się przyłączać do głosów krytycznych wobec nowego rytuału, to powiem, że za bardzo nie widzę jego „wad naturalnych”. Nie podoba mi się za to tryb przeprowadzenia reformy, praktycznie narzucający nowe w miejsce starego bez żadnej, choćby podobnej do potrydenckiej, klauzuli dopuszczającej ryt dotychczasowy. Ale za to trzeba by winić – powiedzmy sobie otwarcie – centralizm, zakorzeniony w tradycji Kościoła rzymskiego.


poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 następna strona

Liturgia

Ireneusz Cieślik

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?