Czytelnia

Jerzy Sosnowski

Czy przestajemy czytać?, Dyskutują: Jan Gondowicz, Andrzej Mencwel, Jerzy Sosnowski, WIĘŹ 2004 nr 11.

Przepraszam, ale to, co panowie mówią, jest psychologicznie zrozumiałe i kompletnie niedorzeczne. Rozumiem ten odruch, że każdy, kto jeszcze żyje, chce mieć poczucie bycia ostatnim nosicielem prawdziwych wartości. Charakterystyka współczesnej młodzieży studenckiej, która przed chwilą sporządził Janek Gondowicz, zupełnie nie koresponduje z moim doświadczeniem codziennym. Struktura studiów, w których tworzeniu akurat sam brałem udział, jest właśnie taka, żeby sześćdziesiąt procent zajęć było nieobowiązkowych — do wyboru.

J. Sosnowski: Z moim doświadczeniem to się też nie zgadza, dlatego chciałbym wiedzieć, dlaczego zostałem sprowadzony do wspólnego mianownika...

A. Mencwel: Bo też zacząłeś od narzekania. W obu wypowiedziach są na dodatek wątki spiskowe. W wypowiedzi Jerzego Sosnowskiego usłyszeliśmy, że władzę objęli nieczytający i gnębią czytających. Według Jana Gondowicza system wziął się za pognębienie intelektu i dokonuje tego wszystkimi możliwymi środkami. Władza nieczytających nie jest problemem. Jaką moc wzorotwórczą mają relacje prezydenta Kwaśniewskiego ze swoich lektur? Taką moc mają ośrodki intelektualne, gdyby one rzeczywiście na coś oddziaływały poza bramami uniwersytetów. Nie jest to też jakiś spisek przeciw intelektowi — są to skutki głębokich i dalekosiężnych przemian w systemach komunikacji i ich relacjach wzajemnych, na przykład druku i audiowizualności, a problematyka ta jest dziś domeną wiedzy specjalnej i rozwiniętej. Wydaliśmy zresztą ostatnio w naszym instytucie podręcznik „Antropologia słowa”, który problematykę tę przybliża, a wprowadzaliśmy ją na uniwersytet jeszcze w otchłaniach stanu wojennego, co Jurek Sosnowski powinien pamiętać.

J. Sosnowski: Zacząłem od narzekania na komunikację i jak tu na nią nie narzekać, skoro nawet tu nie umiemy się porozumieć. Profesor Mencwel ustawia mnie w jednym szeregu z Janem Gondowiczem, żeby mu było wygodniej w nas bić. Tymczasem słuchając Gondowicza aż zapisałem sobie: „Frustracja utrudnia rozpoznanie znaków czasu”.

Przecież jeżeli mówię o władzy, to zakładam, że wszyscy tu obecni pamiętają Michela Foucault i nie dają się zmylić moimi być może efekciarskimi przykładami z Aleksandrem Kwaśniewskim i arcybiskupem Życińskim jako jego antytezą. Wspominałem również o specyficznym ośrodku władzy, jakim jest Uniwersytet Warszawski, o specyficznej władzy, jaką ma dzięki swoim kanałom komunikacyjnym środowisko feministek, mówiłem też o władzy ekonomicznej. Jeżeli profesor mówi, że czytanie przestało być wzorotwórcze, to ja mówiąc o władzy, to właśnie miałem na myśli.

Jeśli mówiłem, że władzę objęli nieczytający, nie miałem na myśli tego, że stało się to w wyniku knowań masonów i cyklistów. Stało się tak z powodu pewnych procesów, przede wszystkim ekonomicznych, a także związanych z pojawieniem się nowych mediów. Przeczytanie pewnej puli tekstów kanonicznych przestało być przepustką do świata elity.

W tym, co mówi Jan Gondowicz, zupełnie mnie nie przekonuje koncepcja protestu polegającego na nieczytaniu, jak również świadomego prześladowania czytających. Przez siedem lat byłem nauczycielem w prywatnym liceum w Warszawie, co oznaczało kontakt ze specyficznym podzbiorem młodzieży polskiej. Procent nieczytających był mniej więcej taki sam, jak w mojej średnio elitarnej szkole, którą ukończyłem w końcu lat siedemdziesiątych. Wczoraj — nie bez myśli o naszym spotkaniu — przepytałem studentów Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, w której prowadzę zajęcia, jakie książki by zarekomendowali. Na dwadzieścia osób obecnych na sali tylko jedna powiedziała, że dawno niczego nie czytała. Zdeterminowany poprosiłem o polecenie książki z dzieciństwa — padł tytuł „Mały książę”, więc też nienajgorzej. Krótko mówiąc, rzeczywiście nie ma co histeryzować, że jest okropnie i że jesteśmy ostatnimi dinozaurami...

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 następna strona

Jerzy Sosnowski

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?