Czytelnia

Sekularyzacja

Ksawery Knotz OFMCap.

Czy widmo sekularyzacji krąży po Europie?, Dyskutują: Aniela Dylus, Ksawery Knotz OFMCAP, ks. Janusz Mariański, Tadeusz Szawiel, WIĘŹ 2002 nr 3.

K. Knotz: Niekoniecznie, takie akcje, a na pewno Lednica, też mają wymiar ewangelizacyjny – tylko że potem trzeba tych ludzi gdzieś formować na co dzień. Natomiast nasze duszpasterstwo generalnie nie jest nastawione na formację, która będzie powoli, powoli wprowadzała człowieka w głębiny wiary. Formacja duszpasterska nastawiona jest na formowanie przeciętnego katolika, czyli takiego, który co najwyżej chodzi w niedzielę na Mszę świętą. Ale w dzisiejszych czasach jest niemożliwe, by człowiek przez cały tydzień zaganiany, który biega, martwi się o pieniądze, ma swoje problemy, słucha iluś tam stacji telewizyjnych, czyta gazety kształtujące jego mentalność, potem w ciągu jednej godziny mógł cokolwiek istotnego przewartościować, zmienić czy choćby odnowić w swoim życiu duchowym.

Teraz jeszcze obowiązuje model z czasów, kiedy ludzie byli głęboko przywiązani do Kościoła, kiedy nie ośmielili się krytykować księdza, kiedy byli posłuszni, ufni, wystarczały im proste sformułowania dogmatyczne, mieli niepodważalne autorytety. Wtedy ten typ formacji rzeczywiście wystarczał. Zresztą wtedy niedziela była ukoronowaniem modlitwy całego tygodnia, bo ludzie na co dzień widzieli, że babcia modli się w domu na różańcu, że ojciec klęka do pacierza, że wszyscy mężczyźni żegnają się przed krzyżem na rogatkach. Mogli zinterioryzować proponowane im wartości. A dzisiaj realia są takie, że człowiek nie ma, ani przykładu, ani ochoty, ani siły się modlić.

A. Dylus: Zasadniczo zgadzając się z Księdzem, chciałabym powiedzieć, że nawet ta jedna godzina w tygodniu może być naprawdę źródłem pogłębienia. Myślę, że to akurat ludzie świetnie wyczuwają. Tu już przechodzimy do konkretnych sposobów przeciwdziałania tempu sekularyzacji: mianowicie w mojej okolicy ludzie bezbłędnie odkrywają parafie, kościoły, gdzie w każdą niedzielę czegoś się „napiją”. Mam tu na myśli dominikanów na Służewcu, myślę też o świątyni Matki Kościoła przy Domaniewskiej. Tam przychodzący wierni czują się przyjęci takimi, jakimi są, z dużą życzliwością i bez moralizatorstwa, tam się im daje tę kromkę razowego chleba. A widzę po samochodach na parkingu, że przyjeżdżają tam ludzie i z dalszych okolic.

K. Knotz: Proszę zauważyć, że tym ludziom się głosi Słowo Boże, które oni powoli przyjmują i zarazem wchodzą w pewne środowisko. Cała sztuka, to stworzyć środowisko wiary – bo my już nie żyjemy w środowiskach wiary; nawet gdy wiemy, że ktoś jest katolikiem, nie rozmawiamy z nim o Panu Bogu. Natomiast środowisko wiary ma taką specyfikę, że po prostu w tym środowisku ludzie się dzielą swoją wiarą, są z niej dumni, rozmawiają o niej, nie wstydzą się jej. Mogą się też przyznać do swoich wątpliwości i czują się nadal akceptowani, zrozumiani. Jeżeli się stworzy takie środowisko, to ktokolwiek je znajdzie, natychmiast zaczyna czuć, że i on może się tam nakarmić.

Z. Nosowski: Te dwa przykłady z Warszawy dowodzą znaczenia wspólnoty. U dominikanów jest to wspólnota zakonna, organizująca także życie parafialne, a przy Domaniewskiej działa neokatechumenat i proboszcz jest w te działania całym sercem zaangażowany.

J. Mariański: Socjologowie religii, pastoraliści, którzy nie przeciwstawiają Kościoła wspólnotowego i Kościoła ludowego, pokładają szczególną nadzieję właśnie w ruchach i wspólnotach. Dzisiaj pastoraliści już nie pytają – co było dawniej w modzie – jak wielka ma być parafia, ale o to, czy w tej parafii istnieją i jak działają małe grupy.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 następna strona

Sekularyzacja

Ksawery Knotz OFMCap.

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?