Czytelnia

Benedykt XVI

Liturgia

Zbigniew Nosowski

Zbigniew Nosowski, Dawna liturgia, nowe problemy, WIĘŹ 2007 nr 8-9.

Wszystko to razem skłania do postawienia pytania bardziej generalnego: czy – pomimo wielu zapewnień – decyzja Benedykta XVI nie doprowadzi w praktyce (a później także formalnie) do wyodrębnienia samodzielnego obrządku w ramach Kościoła rzymskokatolickiego? W liście do biskupów papież stwierdza co prawda: Nie jest właściwe mówienie o tych dwóch redakcjach Mszału Rzymskiego, jakby były to „dwa ryty". Chodzi raczej o podwójne używanie jednego i tego samego rytu. Wątpliwości jednak pozostają. Mszał Piusa V to przecież nie tylko inny sposób modlitwy – język łaciński, inne usytuowanie ołtarza, dodatkowe modlitwy i ścisłe przepisy, inne role celebransa i wiernych, brak możliwości koncelebry itp. – lecz także odmienny kalendarz liturgiczny, inni święci wspominani w liturgii (także postaci uznane w XX wieku za legendarne), własne czytania biblijne dobierane według odmiennego klucza niż w liturgii posoborowej. Papież przewiduje także celebrowanie sakramentów według dawnej formuły (jeśli dyktuje to dobro dusz), a nawet tworzenie parafii personalnych dla grup wiernych przywiązanych do liturgii trydenckiej. Gdy dodać do tego pozaliturgiczne przestrzenie sporu wielu zwolenników Mszy Piusa V z nauczaniem II Soboru Watykańskiego, zwłaszcza kwestie dotyczące wolności religijnej, ekumenizmu i dialogu międzyreligijnego, to możliwość wyodrębnienia samodzielnego obrządku – z własną liturgią, własną teologią i własną duchowością – staje się bardziej realna.

W papieskim motu proprio czytamy, że dwa różne sposoby wyrażania lex orandi nie doprowadzą do podziałów w lex credendi. Różnice są faktem obiektywnym, ale nie muszą prowadzić do podziałów. Czy zatem ewentualne wyodrębnienie „obrządku trydenckiego” wewnątrz Kościoła rzymskokatolickiego byłoby przejawem nowych podziałów, czy też pogłębionego rozumienia jedności?

Tu być może otwiera się inny, niesłychanie ważny dla przyszłości, aspekt papieskiej decyzji. Chodzi o wizję kościelnej jedności. Decydując się na wprowadzenie różnorodności w tak zasadniczej sprawie jak liturgia i podając jako jedyny „powód pozytywny” osiągnięcie wewnętrznego pojednania w łonie Kościoła, Benedykt XVI jednoznacznie opowiedział się za modelem jedności Kościoła jako pojednanej różnorodności. Rzecz jasna, chodzi tu o odbudowanie wspólnoty ze zwolennikami abp. Marcela Lefebvre’a, których opór wobec decyzji Vaticanum II doprowadził aż do zerwania jedności z papieżem. Spoglądając jednak w szerszej perspektywie, warto dostrzec w tej papieskiej decyzji krok prowadzący w kierunku akceptacji większego zróżnicowania w jednym Kościele.

Sądzę zatem, że zwolennicy wizji kościelnej jedności w różnorodności nie powinni się sprzeciwiać równouprawnieniu Mszy trydenckiej. Jeżeli bowiem nie uda się ustalić modus vivendi wewnątrz Kościoła rzymskokatolickiego pomiędzy jego głównym nurtem, wyznaczanym przez nauczanie jedynego dwudziestowiecznego soboru oraz posoborowe Magisterium i praktykę eklezjalną, a zwolennikami niezmiennego trwania przy tradycji poprzednich wieków – trudno marzyć o osiągnięciu widzialnej jedności z wyznawcami innych Kościołów chrześcijańskich. Chyba że chodzi o osiąganie jedności przez zwolenników dialogu za cenę kolejnych podziałów, tworzonych w każdym wyznaniu przez zwolenników niezmienności…

poprzednia strona 1 2 3 4 następna strona

Benedykt XVI

Liturgia

Zbigniew Nosowski

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?