Czytelnia

Polacy - Żydzi

Tomasz Szarota, Debata narodowa o Jedwabnem, WIĘŹ 2001 nr 4.

Odnośnie do wykorzystania Polaków do owych akcji „samooczyszczających”, pomysł wyszedł od dowódcy 17. Armii niemieckiej, operującej pod koniec czerwca 1941 r. w rejonie Lwowa (był nim gen. Karl-Heinrich von Stülpnagel, od lutego 1942 r. Militärbefehlshaber we Francji, potem uczestnik antyhitlerowskiego spisku, powieszony w więzieniu Plötzensee 30 sierpnia 1944). Propozycja dotarła do Reinharda Heydricha, który 1 lipca 1941 skierował do dowódców czterech Einsatzgruppen rozkaz następujący: Można się spodziewać, że Polacy mieszkający na terenie nowo okupowanych terytoriów polskich – w oparciu o własne doświadczenie – będą nastawieni antykomunistycznie i antyżydowsko. Oczywiste jest, że akcje oczyszczające powinny objąć przede wszystkim bolszewików i Żydów. Co do polskiej inteligencji i pozostałych, decyzje można będzie podjąć później, chyba że pojawi się szczególny powód do wszczęcia działań w indywidualnych przypadkach uznawanych za niebezpieczne. Jest zatem oczywiste, że takich Polaków nie należy obejmować akcjami oczyszczającymi, zwłaszcza dlatego że są oni niezwykle istotni jako elementy mogące inicjować pogromy i służące do otrzymywania informacji (zależy to, rzecz jasna, od warunków lokalnych).

Można zakładać, że rozkaz ten drogą służbową dotarł także do wspomnianych dowódców EK8 i Sonderkommando Bialystok, których nazwiska w książce Grossa w ogóle się nie pojawiają. Gdyby ów Wolfgang Birkner, tak jak dowódca działającego na Litwie EK3 – Karl Jäger, przeżył wojnę i mógł być przesłuchany, wówczas o wydarzeniach pierwszej dekady lipca 1941 r. na ziemi białostockiej zapewne wiedzielibyśmy znacznie więcej. Zginął on na Pomorzu 24 marca 1945 r. i – jeśli się nie mylę – nie udało się uzyskać zeznań jakiegokolwiek z jego podkomendnych. Wiem natomiast, że przed sądem w RFN stanął Bradfisch.

W wychodzącym w Łomży tygodniku „Kontakty” w roku 1988, a więc 12 lat przed ukazaniem się książki Grossa, opublikowany został reportaż z Jedwabnego pióra Danuty i Aleksandra Wroniszewskich, z opisem popełnionej tam przez Polaków zbrodni. Tu po raz pierwszy w Polsce ukazały się drukiem obszerne fragmenty relacji Szmula Wasersztajna z 1945 roku. Dziwi zarówno to, że wówczas reportaż ten nie odbił się głośnym echem w całym kraju, jak i to, że nie dotarł doń badacz Jan Tomasz Gross (w Stanach Zjednoczonych też prawie nikt nie zwrócił uwagi na wydany tam w 1980 r. „Yedwabne: History and Memorial Book”). Jeden z rozmówców Wroniszewskich, świadek wydarzeń, Jan S., przytacza wypowiedziane doń rankiem 10 lipca 1941 r. słowa burmistrza Mariana Karolaka, centralnej postaci niebawem mającego się rozpocząć pogromu: „Wie pan, że dziś albo ich spalą, albo rozstrzelają”. Nie ma cienia wątpliwości, że miał na myśli Niemców i ich żydowskie ofiary.

Niestety, okazało się, że „brudną robotę” wykonali za Niemców Polacy. Ich udział w eksterminacji ludności żydowskiej potępiała prasa konspiracyjna – jeden z podstawowych środków przekazu, jakimi dysponowało Polskie Państwo Podziemne. W piśmie „Prawda”, organie tajnej organizacji katolickiej Front Odrodzenia Polski (działał w niej obecny minister spraw zagranicznych RP – Władysław Bartoszewski), w numerze z maja 1942 r., drugim z kolei, czytamy: Przeciw podobnej hańbie trzeba przeciwdziałać wszelkimi dostępnymi środkami. Uświadamiać ludzi, że stają się Herodowymi siepaczami, piętnować w tajnej prasie, nawoływać do bojkotowania katów, grozić, zapowiadać na morderców surowe sądy wolnej Rzeczypospolitej. Na razie nikt tej sprawy nie porusza; prasa wstydliwie ją przemilcza, a zło się szerzy jak epidemia, zbrodnia przechodzi w nałóg. Pod żadnym pozorem nie można dopuścić, by zaraza zezwierzęcenia i sadyzmu przeniosła się do nas. Niestety, nie udało się temu zapobiec.

Co było wcześniej?

Jako historyk wyrażam pogląd, że dla wyjaśnienia konkretnych wydarzeń zawsze warto jest zapoznać się z tym, co je poprzedzało. Oczywiście, można dyskutować, jak daleko w przeszłość należy się cofnąć. Niedawno dowiedziałem się, że z Jedwabnego rekrutowało się wielu członków organizacji narodowej w Powstaniu Styczniowym 1863 roku, których nazwiska znalazły się potem na listach zesłańców syberyjskich. W okresie międzywojennym nadbiebrzańskie mokradła – w których można było się ukryć, a które były niedostępne dla policji – sprzyjały szerzeniu się w tej okolicy bandytyzmu. Jednocześnie Łomżyńskie było terenem o znacznych wpływach Narodowej Demokracji oraz jej bardzo radykalnych przybudówek młodzieżowych.

poprzednia strona 1 2 3 4 5 6 następna strona

Polacy - Żydzi

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?