Czytelnia

Polacy - Żydzi

Dla mnie nie ma tematów tabu


Z Haliną Birenbaum rozmawia Agnieszka Magdziak-Miszewska

Agnieszka Magdziak-Miszewska: Po raz pierwszy Twoja książka „Nadzieja umiera ostatnia” ukazała się w Polsce ponad 30 lat temu. Jej kolejne wydania cieszyły się ogromnym zainteresowaniem, dla Twoich czytelników to, co napisałaś, pozostaje niezmiennie ważne i aktualne. A Ty sama, kiedy wracasz do tej książki, czy nie chciałabyś czegoś w niej zmienić, napisać inaczej?

Halina Birenbaum: Nie, nie napisałabym jej inaczej, na pewno nie. Ale pewne rzeczy, o których piszę, chciałabym jakoś wyjaśnić. A może jednak są one zrozumiałe w kontekście świata, który opisuję? Przecież opisuję rzeczywistość, której istotą była zagłada całego narodu, opisuję świat, w którym ocalenie było wyjątkiem od reguły.

Moją książkę czytają Polacy i Niemcy, także ludzie, którzy są źle nastawieni do Żydów, czytają ją też Żydzi. Wśród nich są i ci, którzy sami przeszli to, co ja. Jest ich już niewielu, ale oni to wszystko pamiętają, każdą chwilę: od bombardowania Warszawy, przez getto, Majdanek, Oświęcim, marsze śmierci po kapitulację Niemiec. Całą tę tragiczną trasę. Żaden z nich nigdy mi nie powiedział: to nie było tak. Moim celem było po prostu opisanie tego świata, który w sobie noszę. Nie wiedziałam, czy ktoś – poza tymi, którzy przeżyli – zechce go zrozumieć, a tym bardziej utożsamić się ze mną, z nami. Pisałam, bo musiałam opisać. Opisać tak, jak zapamiętałam, jak zapamiętało to dziecko, którym wtedy byłam. Wciąż dostaję listy od ludzi, którzy piszą, że czytając moją książkę przeżywają wraz ze mną każdą chwilę tego obcego im przecież świata. Więc widać to jest prawdziwy świat. Nie mogłabym go zmienić, inaczej zapisać, wtedy nie pisałabym prawdy.

Tak więc – w mojej książce nic bym nie zmieniła. Ale sądzę, że być może powinnam polskim czytelnikom, zwłaszcza tym urodzonym już po wojnie, coś wyjaśnić – dotyczy to tego, co piszę o wyzwoleniu przez Rosjan. To wyzwolenie okazało się dla Polaków i Polski okupacją. A ja piszę, że modliliśmy się o ich zwycięstwo, że czekaliśmy na nich z utęsknieniem. Może dzisiaj w Polsce trudno to komuś zrozumieć, ale tak właśnie było – zwycięski pochód Rosjan dawał nam nadzieję na ocalenie.

Oczekiwanie na Rosjan pamiętam jeszcze z getta. Nazywaliśmy ich – nie wiem dlaczego – „Fonie”. Kiedy wybuchła wojna ze Związkiem Sowieckim, Niemcy ustawili na placu Muranowskim megafon, który co godzina nadawał komunikaty o zwycięstwach Rzeszy. Ale nikt w to nie wierzył, wszyscy powtarzali : „Fonie” idą, obcy ludzie całowali się na ulicy, bo sądzili, że ocalenie jest tuż, tuż. Moi rodzice też na nich czekali. Ja przejęłam ich wiarę, że Rosjanie muszą zwyciężyć.

1 2 3 4 5 następna strona

Polacy - Żydzi

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?