Czytelnia

Benedykt XVI

Zbigniew Nosowski

Zbigniew Nosowski, Dobra i zła wiadomość, „Rzeczpospolita”, 5 lutego 2009.

Autorytatywne wyjaśnienie watykańskie zostało opublikowane dopiero 11 dni po ogłoszeniu dekretu, co w czasach mediów elektronicznych znaczy: całą epokę za późno. W świeckiej instytucji po takiej kompromitującej wpadce na pewno kilka osób utraciłoby swoje stanowiska.

Mało tego, kard. Dario Castrillon Hoyos — szef komisji prowadzącej rozmowy z lefebrystami — nadal utrzymuje, że „relacje z Żydami, tak jak zostały przedstawione w Nostra aetate, nie stanowią punktu spornego”. Nic bardziej błędnego! Owszem, bp Williamson jest niewątpliwie antysemitą w skali rzadko spotykanej. Kłopot jest jednak poważniejszy. Chodzi o stanowcze odrzucanie przez zwolenników abp. Lefebvrea teologicznej soborowej reinterpretacji stosunku Kościoła wobec Żydów i judaizmu. Przedstawiciele Bractwa konsekwentnie twierdzą, że należy przedstawiać Żydów jako zabójców Chrystusa i (z tego powodu) lud odrzucony przez Boga. Przełożony polskich lefebrystów, ks. Karl Stehlin, wprost nazywa dialog katolicko-żydowski „zdradą Jezusa Chrystusa”. Tu nie ma miejsca na kompromis „w połowie drogi”. Trzeba zażądać wierności nauczaniu Kościoła.

Partyzanci z wyboru

Z naiwności watykańskich urzędników zaczęli zresztą już jawnie drwić sami lefebryści. Bp Bernard Tissier de Mallerais — jeden z czterech, z których zdjęto ekskomunikę — oświadczył z pychą w wywiadzie dla „La Stampa”: „My nie zmienimy naszego stanowiska, mamy natomiast zamiar nawrócić Rzym, to jest przeciągnąć Watykan na naszą stronę”.

Tego typu komentarze pokazują, że lefebryści nie zostali „wepchnięci do lasu” przez posoborowe reformy Kościoła — jak pisał w „Rzeczpospolitej” Michał Barcikowski. Ich radykalny język to nie krzyk rozpaczy partyzantów, lecz świadomy wybór postawy wyłącznego posiadacza prawdy: opowiedzenie się za konfrontacją ze światem, katolickim ekskluzywizmem, państwem wyznaniowym, odrzuceniem wolności religijnej i dialogu, wrogością wobec Żydów oraz ciągłością rozumianą jako niezmienność. W myśl tej postawy to nie oni odeszli od Kościoła, lecz Kościół odszedł od Prawdy. Takim językiem posługiwał się założyciel Bractwa, a za nim wszyscy, dla których autorytet Lefebvrea stał się ważniejszy niż soboru i papieża.

Warto przypomnieć, że w roku 1988 istniało już dwustronnie uzgodnione porozumienie regulujące status Bractwa św. Piusa X w Kościele jako organizacji na prawie papieskim, z ograniczoną kontrolą lokalnych biskupów. Negocjatorem ze strony Watykanu był wówczas kard. Joseph Ratzinger. Abp Lefebvre podpisał nawet to porozumienie, lecz szybko zmienił zdanie. Uznał, że dla ocalenia Kościoła Chrystusowego musi jednak bez zgody papieża wyświęcić nowych biskupów, aby Bractwo mogło kontynuować walkę z „duchem II Soboru Watykańskiego” i „fałszywym ekumenizmem”. Ta decyzja spowodowała ekskomunikę.

Rzecz jasna, nie wszyscy miłośnicy Mszy trydenckiej głoszą pełny zestaw wspomnianych poglądów. Ci jednak raczej opuścili już Bractwo św. Piusa X, przyłączając się do którejś z organizacji tradycjonalistycznych, które po schizmie Lefebvrea powróciły do jedności z Rzymem.

Nieznane gesty Benedykta wobec Żydów

Najsmutniejsze dla mnie w tym wszystkim jest, że wielkoduszność Benedykta XVI wobec tradycjonalistów powoduje, iż po raz kolejny pojawiają się zarzuty, że obecny papież jest przeciwnikiem dialogu z judaizmem. Owszem, zdecydowanie inaczej niż Jan Paweł II rozkłada on akcenty w kwestii dialogu międzyreligijnego — ale ta zmiana nie dotyczy stosunku do Żydów. Papież bowiem wyraźnie odróżnia stosunek do judaizmu (religii objawionej i korzenia chrześcijaństwa) od stosunku do pozostałych religii.

poprzednia strona 1 2 3 następna strona

Benedykt XVI

Zbigniew Nosowski

Bez Ciebie nie przetrwa WIĘŹ! Jak możesz pomóc?